wtorek, 24 grudnia 2013

Rozdział 45.


KONIECZNIE WŁĄCZ
<LINK>

***Joanne***(17.11.13r.-niedziela)
Na tą noc, na prośbę Liama Charlie został z u Nich w domu. Ale też dlatego, że z tatą musimy dokończyć pokoik Charliego, ale ogólnie wszystko jest już okey.. Jestem z Niego zadowolona. Na prawdę śliczny wyszedł, ale to dzięki moim rodzicom. Liama nawet nie wiem czy wiedzą o Charliem. Ja mam to w dupie, albo On im powie, albo koniec z Nami? Oczywiście nie mam tak dokładnie tego na myśli, tylko tak mu powiem... Wolverhapton nie jest tak daleko, moglibyśmy tam jechać, albo Oni do Nas. Bo jesteśmy z Liamem już około dziewięciu miesięcy, a Jego rodzice o tym nie wiedzą, a co jest chyba najokropniejsze, że nie wiedzą, że mają wnuka. Liam powinien do Nich chociaż zadzwonić. Ale nie! To dupa wołowa, cholerna jasna.
Wstałam z łóżka i ubrałam się w już 'normalny' strój, miałam na myśli, to, że już nie muszę łazić w tych mega ogromnych bluzach itd, jak dla wieloryba.
Gdzieś tak 20 po 10 zadzwonił Liam.
Li: Cześć, pani Cook. Chciałbym panią zaprosić na kolację.
Jo: Dzień dobry, pani Cook ma najbliższy termin na styczeń. Proszę dzwonić pod ten numer dokładnie 20 stycznia, jest pan 154 na liście oczekiwany, proszę zostawić wiadomość głosową, której i tak pani Cook nie osłucha! - Myślałam, że pęknę, jak to mówiłam...
Li: Nie żartuj Cook.
Jo: Będę Payne.
Li: Jak chcesz, Cook-Payne.
Jo: Haa, nie rozpędzaj się. Gdzie i kiedy?
Li: Będę o Ciebie o 18. 
Jo: Dobrze, Payne. Co u naszego małego, kochanego, najpiękniejszego na świecie, przesłitaśnego, małego boya?
Li: U naszego małego, kochanego, najpiękniejszego na świecie, przesłitaśnego, małego boya wszystko okey.
Jo: Masz szczęście, Payne.
Li: Do zobaczenia, pani Cook.
Jo: Całusek. - Rozłączyłam się i poszłam zjeść śniadanie. Po zjedzeniu chciałam zadzwonić do Ash, ale Liam był szybszy, znaczy chyba Liam, nie spojrzałam na wyświetlacz i zaczęłam już paplać..
***Zayn***
Tak sobie pomyślałem, żebym może spotkał się z Mayą? Fajnie by nawet było .. Tylko do cholery jasnej nie wiem czy mam do Niej numer! Ale na pewno ma do Niej Ash i Joe..! Przeszukałem jeszcze kontakty, ale nie było... 
Zadzwoniłem do Joe.
Jo: Joanne Cook dla pana Liama Payne jest obecnie nie dostępna, proszę o zo.... - Odkaszlnąłem i się zorientowała. - No hej, baby, Malik.
Z: DJ Malik mówi, pyta się w sumie...
Jo: No to czego, Malik chcesz?
Z: Co się naszło z nazwiskami?
Jo: A nie wiem, tak jakoś, to co tam sepleniłeś, Malik?
Z: Dobra...
Jo: O kogo chodzi?
Z: Co.
Jo: Jaka dziewczyna. - Skąd one to wiedzą, przecież jeszcze nic nie powiedziałem...
Z: Maya, pamiętasz.
Jo: Aa. No kojarzę... McCartney!
Z: O.. Tak! Masz może do Niej numer?
Jo: Może tak, może nie, Malik.
Z: Dasz?
Jo: Nie.
Z: Czemu?
Jo: P E R R I E .
Z: Ale...Jo: Oj, nie ładnie, Malik. Dwie na raz? Ooo. Zły Maliczek. Kochaniesz, popraw się, bo Mikołaj nie lubi niegrzecznych dzieci, a gwiazdka tuż tuż.
Z: Joe, nie wygłupiaj się! Daj numer.. To tylko dziewięć cyfr.. 
Jo: Wyślę Ci sms, Malik.
Z: Dzięki Payne.
Jo: Zapomnij o numerze.
Z: Cook no! - Rozłączyła się, ale po chwili wysłała sms z numerem. Ahh. Joe CZASAMI, CZASAMI jest fajna. .. Haha, żartuję.
***Niall***
Zostałem na noc u Alex. Czy to możliwe, że się zakochałem?
Może.. 
Pro po nocy, nic nie było! Rozmawialiśmy, a potem tak zasnęliśmy ... 
No, ale po przebudzeniu znowu zaczęliśmy gaadać.. Mógłbym tak gadać z Nią całą wieczność....
W nocy co jedynie wysłałem do tatusia - Liama sms, że jestem cały, w jednym kawałku i jestem bezpieczny.
Alex poszła wziąć prysznic i ubrać się w czyste rzeczy, a ja wstałem i rozprostowałem trochę kości.. Rozejrzałem się po Jej domu. Jak na razie zwiedziłem cały parter, jeszcze góra.
Na parterze jest kuchnia, salon, łazienka i jakiś pokój, chyba gościnny, nie wiem.
Przyszła Alex, ubrana była genialnie. Wyglądała tak. Aww. Te obcasy wysokie.. Są seksowne.
N: Będziesz gdzieś szła..? Bo ja mogę sobie iść..
A: Niee! Ja na pewno nigdzie nie idę, przynajmniej sama. Jak już to z Tobą.
N: O. Podoba mi się. Ale mam pomysł. Przedstawię Cię znajomym. 
A: Louisie, Liame i tak dalej?
N: Tak, i Ashley i Joanne.
A: Hmm... DiLaurentis i Cook?
N: Tak, skąd je znasz?
A: Tak trochę ze szkoły.
N: No to spadamy. 
A: A nie chcesz czegoś zjeść..?
N: Nie, dziękuję. - Cmoknąłem ją w policzek i pojechaliśmy do Nas.


______________________________________________________________

Hejkaaa! 
Pomijam to, że jest godzina 3:57  RANO, piszę dla Was tego posta.
Mam nadzieję, że się spodoba!
I co tam dostaliśmy od Świętego? : DD
Piszcie w komentarzach C:
I czy Wam się podoba post oczywiście C: 
Chciałam jeszcze dopisać Louisa perspektywę, ale... ;)
Komentować i WESOŁYCH ŚWIĄT jeszcze, a czo ;DD
~ Mrs.Horan xx


poniedziałek, 23 grudnia 2013

Rozdział 44.


KONIECZNIE WŁĄCZ

***Niall***
Ten  dzień był cudowny i koszmarny. Te chwile z Alexi i te straszne, wręcz przerażające z Ashley. Mój przyjaciel, Boże, co się z Nim stało, nie poznaję Go, nie odnajduję już Harrego Stylesa zakochanego po uszy w Ashley i Ich przyszłym dzieckiem. Hazzę, który zawsze był miły i wrażliwy. Teraz jest inny; niebezpieczny, groźny. Współczuję Ashley.
Dochodziła 22. Nie specjalnie chciało mi się spać, więc napisałem do Alex.
Cześć Miśku ; *
Cześć Nialler ;3
Aww. Uwielbiam Ją. Cudowna jest. Znamy się od dzisiaj, ale nie zmienia to faktu, że ją bardzo lubię.
Co u Ciebie? Bo niestety u Nas nieciekwie ;/
Przykro mi :* U mnie w porządku. Jestem sama w domu i nudziam : [
Gdzie mieszkasz? Wpadnę.
To chyba nienajlepszy pomysł, Niall.
Dlaczego? Ja też nudziam ..
No dobrze, ale przyjedź sam. I uważaj na siebie. Ulica ********* nr 16 .
Okey ;) Już jadę. :*
Przebrałem się w trochę ładniejsze rzeczy i wyszedłem z domu. Po drodze kupiłem butelkę wina i pojechałem na wskazaną ulicę.
***Harry***
Kurwa. Wiem, że zrobiłem źle. Ale nie czułem się sobą. ALE KURWA TO NIE POWÓD ŻEBY MNIE OBRAŻAĆ I W OGÓLE!
Usiadłem obok Louisa, ale ten wstał i odsunął się.
H: Ty też?
Lo: Jesteś kretynem, Harry.
Nie wiedziałem co mam zrobić... Chwilę po Liamie wyszedłem i poszedłem do Ash. Nie powinienem chyba.. Ale może uda mi się chociaż z Nią porozmawiać..
***
Zapukałem delikatnie w drzwi.
Nic.
Zapukałem nieco mocniej.
Nic.
Drzwi były otwarte, więc wszedłem.
W domu było bardzo cicho. Po woli ruszyłem do Ash pokoju. Po drodze zorientowałem się, że albo nikogo nie ma, albo śpią. Ash słodko spała na fotelu. Uśmiechnąłem się i pocałowałem Ją bardzo delikatnie w policzek. Wziąłem Ją na ręce i położyłem do łóżka po czym sam zdjąłem kurtkę, i buty i wskoczyłem na miejsce obok Niej. Przybliżyłem Jej ciało do mojego i zasnąłem.
***Alex***
Cholernie boję się o Nialla..
Oni tam są, ja to wiem... Mam tylko nadzieję, że nic mu się nie stanie.. Bardzo polubiłam Blondyna.
Usłyszałam dzwonek do drzwi i wyjrzałam delikatnie przez okno - Niall.
Szybko otworzyłam mu drzwi i zamknęłam je na wszelkie możliwe sposoby. Niall lekko zdezorientowany patrzył na mnie, a ja jeszcze pobiegłam zamknąć wszystkie okna i zasłonić je roletami, by nikt i nic Nas nie widziano.
A: Czy nie zauważyłeś nic podejrzanego? - Zapytałam z nadzieją, że powie, że było wszystko w porządku..
N: Kupiłem wino.
A: Pytałem czy... -
N: Nie. - Pocałował mnie w usta i się uśmiechnął. Całe szczęście...
Nialla zaprowadziłam do salonu, a sama poszłam po kieliszki i korkociąg.
Wróciłem z tym i Ni otworzył wino i wlał czerwoną ciecz do kieliszków.
W kominku paliło się, co dawało taki fajny, romantyczny nastrój.
Znowu pogrążyliśmy w rozmowie.
W końcu Niall zmienił ton głosu, mówił ciszej i jakby poważniej.
N: Bo.. Jak wysiadałem z samochodu, to, tacy jedni przed Twoim domem byli i właśnie tak się na mnie jakoś dziwnie paczali.. - No to zajemegasuperbiście.
A: To się nie dało szybciej powiedzieć?! - Krzyknęłam na chłopaka.
N: Ale...
A: Niall, Oni mogli Cię nawet zabić! - No to teraz pocisnęłam...
N: Jak? - Prychnął.
A: Dowiesz się w swoim czasie... - Burknęłam.
***Ashley***(17.11.13r. - niedziela)
Obudził mnie powiew lekkie wiatru, który dostawał się przez źle zamknięte okno.
Wstałam z wygodnego, ciepłego łóżka.. Właśnie. Przecież .. Z tego co pamiętam to zasnęłam w fotelu..
Hm.. Dziwne.
Ruszyłam w kierunku schodów wiodących na parter. Ale coś mnie zatrzymało, konkretnie zapach.. Jakby naleśników.. W pierwszej chwili strasznie się przestraszyłam, ale ..
Schodziłam powoli po schodach. W kuchni był Harry.. Harry. Styles. Mój, mój by..ły chłopak...
Oparłam się o futrynę drzwi.
A: Co Ty tu robisz? - Zapytałam.
H: Nie cieszysz się?
A: Harry! Zdradziłeś mnie! I...
H: Wiem. Przepraszam.
A: Wynoś się.
H: Kochanie.. - Zostawił to co tam robił i podszedł do mnie pełen nadziei, że mu wybaczę. Ale nie... Miarka się przebrała. Na pewno nie, już nigdy nie będę taka głupia, cieszę się, że Joe i Jade.. się udało.
A: Harry, to koniec. My byliśmy. Ale nie ma już Nas. Może kiedyś, kiedyś dam Ci kontakt do dziecka, ale.. Zobaczymy, a teraz wyjdź. - Popatrzał na mnie ze łzami w oczach i wyszedł z mojego domu.
Nie, już teraz nie. Już teraz nie jest mi Go żal.. Mógł wcześniej myśleć...


________________________________________________________


Hejka ;DD
Nowy pościk!
Komentować!
~ Mrs.Horan xx

sobota, 21 grudnia 2013

Rozdział 43.



KONIECZNIE WŁĄCZ

***Niall***
Widziałem Ashley jak... To trudne, nawet nie wiem .. Jeżeli mogę tak to nazwać.. To .. Harrym gwałcił Ashley.
Krzyczała. Płakała. Nie wiedziałem co mam zrobić. Podbiegłem do Harrego i odciągnąłem Go od Ashley.
H: Zostaw mnie! - Warknął.
N: Przestań, Harry! To jest Twoja dziewczyna! - Popatrzyłem w Jego oczy, pełne czegoś, czego nie mogłem odczytać. Wbiegli do pokoju Liam i Zayn dysząc ciężko.
Z: Harry...
Li: Joe! - Krzyknął Liam podbiegając do pół przytomnej Joanne. - Ej, Joe!! - Klepał ją delikatnie po policzkach. Widać było, że nie wiem co robić.
Wyjąłem telefon i zadzwoniłem na pogotowie, bo Ci geniusze pewnie nie mają przy dupie telefonów i nawet w tej chwili nie wiedzą, że coś takiego istnieje. Odszedłem w pośpiechu na bok i szybko zadzwoniłem na pogotowie. Powiedziano mi, że zaraz przyjedzie karetka, że nie ma co się martwić, że jak jest jeszcze przytomna, to w miarę dobrze.
Harry ubrał się i chciał wyjść, ale Zayn zatarasował mu drogę.
H: Wypuść mnie.
Z: Nie, policja już tu jedzie.
H: Głupi jesteś?
***Zayn***
Z: Będziesz za to odpowiadał! Harry co się z Tobą dzieje?! Harry! - Złapałem Go za ramiona i mocno Nim potrząsłem.
H: Jesteś śmieszny. - Popchnąłem Go na ziemie. Wstał i chciał mnie uderzyć. Ale Niall stojący za Nim złapał Jego ręce.
Po kilku minutach przyjechała karetka i zaraz po Niej policja.
Pogotowie udzielili pomocy Joe na miejscu, nie brali Jej do szpitala.
Wszyscy zeszliśmy na dół.
Musieliśmy powiedzieć co się stało w jednym dużym skrócie, ale i tak potem wszyscy na komendę pojechaliśmy. Jak ja nienawidzę takich spraw.
Rzygam glinami za przeproszeniem.
Minęło kilka godzin zanim nas wszystkich przesłuchali.
Potem wróciliśmy do domu, ale bez Harrego.
Coś się z Tą 'rodzinę', z Nami dzieje, coś złego..
***Harry***
Boże, czego Oni ode mnie chcą. Ashley tego chciała, przecież wiem.
Nie, nie.! Co ja mówię! Przecież.. Jestem, albo raczej byłem Jej chłopakiem.. Zrobiłem to z.... Nawet nie mam powodu. Widziałam, jak Ona się męczyła, ale musiałem to zrobić.
Po godzinie wróciłem do domu, to była bardzo nietypowa sprawa. W poniedziałek mam znowu przyjść.
Boże. Boże. Boże.
Wróciłem do domu.
Joe i Ash już nie było. A tak to reszta była. Charlie też. Chciałem do Niego podejść, żeby dać mu całusa od wujka, czy coś, ale Liam mi przeszkodził.
Li: Nie zbliżaj się do mojego syna.
H: Przestań.
Li: Co Ty dzisiaj zrobiłeś?! Ty jesteś człowieku normalny! Już pomijam Joe! Ale .. Zgwałciłeś. - Wypowiedział ledwo. - Swoją dziewczynę!
H: To był..
Li: Co, wypadek?
H: T-t.. Ta.. Nie...
Li: Co Ci strzeliło do tego durnego łba?! Umawiasz się z Felicity, całujesz się z Nią..
H: To nie było tak!
Li: Harry, proszę Cię!
H: Mam odejść?
***Liam***
To pytanie mnie rozbroiło.
H: Jeżeli tak Wam przeszkadzam, taki jestem straszny, zły, odejdę.
Li: Nie bierz Nas na litość. - Wkurzyło mnie to, ale zrobiło mi się Go żal. - Harry, jesteś żałosny, nie jesteś moim przyjaciele, już nie, przykro mi, ale nie mogę tego pojąć. Przepraszam Cię. - Ominąłem Go i poszedłem do Joe.
***Ashley***
To co się stało... To co Harry zrobił... To było straszne.
Nie chciałam tego, nie chciałam. On.. Po prostu.. Jak On mi to mógł zrobić. Jak?
Nigdy chyba nie znajdę odpowiedzi na to pytanie.
Jeszcze mnie zdradził. Co to ma być? Życie jest pojebane. A jak jest piękne, to tylko przez chwilę. Przez chwilę, która zaraz zniknie, odejdzie w zapomnienie i nie wróci.
To był takie dziwne.. Mój chłopak. Mój chłopak. Co się z Nim dzieje?
Harry się zmienił. Może to przez ciąże? Może przeze mnie?
Nie mam pojęcia. .
Moich rodziców wciąż nie było. Wyjechali gdzieś z tego co mówili, Oni teraz też się ode mnie odwrócili, chyba przez ciążę, ale nawet nie wiem, po prostu unikają mnie...
Położyłam się na łóżku i starałam się o tym wszystkim zapomnieć.. Ale trudno było ...


___________________________________________________


Hej Misiole!
Jest już 43 pościk! ♥
Wiem, że i tak prawie nikt nie czyta, ale.. c
Liczę chociaż na kilka komentarzy..
Pozdrawiam Was ♥
WESOŁYCH ŚWIĄT
~ Mrs.Horan xx



piątek, 20 grudnia 2013

Rozdział 42.


KONIECZNIE WŁĄCZ

***Joanne***
W końcu otworzyła mi drzwi i wbiegłam do środka. Jak ją zobaczyłam myślałam, że sama się poryczę. 
To był straszny widok. I ta świadomość, że najbliższa jej osoba ją zdradziła.
Zaczęłam ją przytulać i co chwilę szeptać jej do ucha, że to tylko tak wyglądało, że to na pewno pomyłka, że... Tak to żałosne. Nawet dziecko się na to nie nabierze.
A: On mnie zdradził! Rozumiesz? Nasze dziecko... Boże. Mam ochotę.. Się..
Jo: Co chcesz przez to powiedzieć? - Milczała. - ... Zabić? - Kiwnęła lekko głową. - Przestań. Nie mów tak! 
A: Straciła Go, rozumiesz?
Jo: Nie straciłaś Go. - Ktoś właśnie wbiegał po schodach, pomyślałam, że Harry, ale no... 
Tak to jednak Harry. Stanął w drzwiach.
Chciałam wstać i dosłownie mu przywalić.
A: Wyjdź stąd.
H: Ashley kocham Cię.
A: Wynocha!
H: Kocham Cię! - Podbiegł do Ashley i złapał Ją mocno za nadgarstki, że aż pisnęła. Do tego jeszcze na siłę wepchnął Jej język do buzi. Ash jeszcze bardziej zaczęła płakać.
Teraz wstałam i odepchnął Go od Niej, ale ten uderzył mnie w twarz i dalej 'lizał' Ash. Wyglądało to strasznie. On się cholernie zmienił. Wyjęłam telefon i szybko napisałam sms do Liama.
Liam! Przyjeżdżaj szybko do domu Ash. Joe xx .
Nie dostałam żadnej odpowiedzi, ale wiedziałam, że zaraz będzie tu. Czułam jak moje oko zaczyna puchnąć. Zrobiło mi się słabo. 
A: Prze.. stań. - Czułam tylko to, jak jeszcze bardziej naciska na Ashley. 
***Liam***
Siedziałem z Zaynem i Louisem w salonie i bawiliśmy się z Charliem. Co prawda, cały czas spał, ale się z Nim bawiliśmy.
Wszyscy usłyszeliśmy charakterystyczne pikanie mojego telefonu. Było niestety głośne, przez co Charlie zaczął płakać. Louis natychmiast wcielił się w rolę matki, a ja przeczytałem sms od Joe. 
Zaniepokoiłem się. 
Li: Coś się stało. - Popatrzeli na mnie pytającym wzrokiem. Pokazałem im sms. Stwierdziliśmy, że razem z Zaynem pojedziemy do Ash, a Lou zostanie z małym.
Po drodze napiszemy sms do Nialla, nie wiadomo co się stało, ale nie wyglądało to dobrze.
Joe i Ash zazwyczaj sobie dają radę w trudnych sytuacjach.
Szybko założyliśmy buty i ubraliśmy płaszcze. Pocałowałem jeszcze Charliego w czoło i zabrałem kluczyki od samochodu i pojechaliśmy do Ashley.
Zayn drżącymi dłońmi wystukał sms.
Ważne. Przyjeżdżaj do Ashley.  Zayn
Strasznie się boję, że coś mogło się stać.. 
Nie wiem czego mam się spodziewać. I to w domu Ashley.. Na prawdę, mam mieszane myśli... Tak, boję się o moją dziewczynę. 
***Niall***
To całowanie było tak cholernie przyjemne. Jej delikatne usta! Z błyszczykiem malinowym, coś pięknego! 
Poczułem wibrowanie mojego telefonu w kieszeni. Niechętnie przerwałem tą cudowną chwilę. Przeczytałem sms.
A: Coś się stało..?
N: No własnie coś się stało, nie wiem, co, ale muszę jechać.. Chcesz jechać ze mną?
A: Nie, nie mogę, to nie są moje sprawy. - Wstała ze mnie, i po woli ja wstałem. Teraz dzieliły Nas już milimetry. Patrzeliśmy sobie głęboko w oczy. Miała niebieskie, głębokie jak oceany oczy. Też miałam niebieskie oczy, ale nie takie jak Ona. Nie takie przejrzyste. Muszę rozszyfrować te cudowne oczy i ją.
Pocałowałem ją jeszcze raz i szepnąłem do jej ucha.
N: Do zobaczenia, kochanie.
A: Do zobaczenia. - Musnęła jeszcze ostatni raz moje usta i rozeszliśmy się. Byłem cholernie, cholernie szczęśliwy!
Wsiadłem do samochodu i ruszyłem do domu Ashley.
Po kilku minutach dojechałem. Nie miałem pojęcia co się dzieje.
Wszedłem do domu bez pukanie. Słyszałem ciche jęki, jakby piski.
Po cichu wszedłem na górę. Myślałem, że się przewidziałem.


_________________________________________________


Wiem, że strasznie krótki, ale jeszcze dziś będzie następny!
No.. Nic tu po mnie.
Komentować!! ♥
~ Mrs.Horan xx

czwartek, 19 grudnia 2013

Rozdział 41.


KONIECZNIE WŁĄCZ

***Ashley***
Ale to co zobaczyłam... To co zobaczyłam... Nagle świat stanął w miejscu. Był tam Harry... Harry i .. Jakaś dziewczyna. Myślałam, że rozbiję szybę i zabiję najpierw jego potem ją. Wewnątrz myślałam, że umieram. Dosłownie. Mój... Mój chłopak, a nawet może mąż przyszły, ale na pewno przyszły ojciec mojego dziecka mnie właśnie zdradza.
To był cios poniżej pasa. Momentalnie łzy zaczęły mi lecieć po policzkach. Joe stała jakby ją wmurowało.
Miałam ochotę go zabić i go przytulić...
To chore.
Harry spojrzał na moją osobą. W pierwsze chwili sam zaniemówił, ale po chwili wybiegł z kawiarni. Zanim coś zrobiłam, ruszyłam się On już trzymał mnie swoimi dłońmi, mocno, bardzo mocno, żebym mu nie uciekła...
H: To nie tak. TO NIE JEST TAK!
A: Jesteś świnią! - Uderzyłam Go w twarz, ale nawet nie drgnął, jakby nawet nie czuł tego bólu.
H: Kocham Cię, i tylko Ciebie.
F: Ashley! To nie jest tak! - Wybiegła z kawiarni Fel.
A: Jesteś szmatą! My z Harrym będziemy mieli dziecko, a Ty to zniszczyłaś! I pro po dziecko, nie zobaczysz nigdy go, jak i mnie! Jesteście... Okropni! - Wykrzyczałam przez łzy.
Zwykła świnia.. Boże.. Choć podniosło mnie to troszeczkę, że Felicity zrobiło się głupio, choć i tak mam to głęboko w dupie. Mam nadzieję, że wyjazd do Ameryki cały czas jest aktualny, cholernie nie chcę zostawiać chłopaków i Joe... Ale nie mogę na Niego patrzeć.
A: Rzygać mi się chce na Twój widok! Jesteś żałosny! - Wyszarpałam się i pobiegłam truchtem do swojego rodzinnego domu. Joe za mną biegła i krzyczała, żebym się na chwilę zatrzymała, ale ja nie mgołąm, nei byłam w stanie.. Bałam się, że jak się zatrzymam, odwrócę się, On będzie tam.
Dobiegłam do domu. Rodziców nie było więc otworzyłam pośpiesznie drzwi i pobiegłam na górę do swojego pokoju, a Joanne za mną. Zdążyłam zamknąć na klucz drzwi, przez co Joe wejść nie mogła.
Pukała z 2 godziny zanim Jej otworzyłam..
***Niall***
Rozmawialiśmy tak niezmiernie długo. W sumie to o wszystkim rozmawialiśmy. O to jest taki fajny typ dziewczyny, która coś o Tobie wie, ale jeszcze Cię do końca nie rozszyfrowała. Tak to prawda, zna mnie, ale jakoś.. Jest inna..
N: Skusisz się na spacer?
A: No nie wiem... - Odpowiedziała, jakby się zastanawiała, chociaż wiedziałem, że się zgodzi. - Za coś... Może... - Wstałem od stolika i musnąłem Jej policzek. - Mrr.. Kotku, postarałeś się. - Wybuchnęliśmy śmiechem. Pomogłem Jej ubrać płaszcz i wyszliśmy z La Roche kierując się w sam punkt Londynu.
Kocham to miejsce. Jest idealne. Była godzina 15. Słońce lekko przygrzewało.
Usiedliśmy na trawie pod drzewkiem w parku. Ona taka cudowna...
Delikatnie Jej loczki muskały trawę, a jak wiatr zawiał moją twarz, to była przyjemne.. Jej włosy pachniały świeżymi pomarańczami..
Coś pięknego.
A: Niall...
N: Słucham?
A: Wiem, że znamy się zaledwie kilka godzin i dziwnie to zabrzmi, ale lubię Cię.
***Alex***
Oczywiście to lubię Cię brzmiało bardziej jak KOCHAM CIĘ, WYJDŹ ZA MNIE.
Mniejsza...
N: Wiesz, ja też Cię bardzo lubię. Jesteś taka.. Doskonała... Taka niesamowita...! - Przybliżył się do Niej mnie. Chciał mnie pocałować, w sumie ja też, ale w ostatnie chwili spuściłam głowę i Niall gwałtownie się zatrzymał.
N: Przepraszam, nie chciałem. - Odsunął się,a mi zrobiło się głupio. Usiadłam na Nim i sama zaczęłam dawać mu buziaki.
***Liam***
Zabije Ją. Nie ma Jej już od kilku godzin.. Ale pewnie, 'za dwie godziny wrócimy' Jo kurwa, chyba dwa dni i dwie godziny. Te jak coś wymyślą, to klękajcie narody.
Wydzwaniałem chyba z 500 razy do Niej, ale poczta, ta zasrana kurwa mać poczta! 
Zadzwoniłem i nagrałem się ostatni raz Jej na poczcie.
Li: Joanne Cadence, Payne, jeżeli za 20 minut nie będziesz w domu to powyrywam Ci nogi z Twej zacnej dupy...
Z: Zayn? A Ty co?
Li: O kurwa, Zayn. I pa! - Dokończyłem i się rozłączyłem. No to wpadka. Zayn zaczął się śmiać jak głupi. - Nie da się ciszej?! Charlie się obudził! - Pobiegłem do jeszcze nie do końca skończonego pokoiku Charliego. Wziąłem maluszka na ręce i zacząłem lulać. Po chwili znowu usnęło.
Zbiegłem na dół.

Zayn siedział na kanapie nieco poważniejszy.
Z: Liam, musimy pogadać. - Zdziwiłem się postawą Malika. - Słuchaj.. Harry zdradził Ashley. - Pierwsza chwila 'co? Nasz Hazza? Ashley? Nie to nie prawda...', a druga 'Co za szmata ze Stylesa!' Nie wytrzymałem i powtórzyłem to.
Li: Co za Szmata z Niego!
Z: I Ashley chce się wyprowadzić do Ameryki i nie chce znać Hazzy.

Li: Dziwisz się Jej... Ale zaraz, skąd to wiesz?
Z: Od Joe. - No za kobieta!
Li: To ja się dodzwonić od kilku godzin nie mogę, a Ona z Tobą gadała?! - Kobiety.. Centralnie poszedłem i walnąłem łbem o ścianę.
Z: Liam.. Wszystko w porządku...
Li: Tak, jest okej.
Z: Miałem na myśli ścianę. - Trzymajcie. Walnąłem drugi raz...


______________________________________________


HEJKA!!!!
Nowy pośik! Myślę, że jest fajny!
I nie przejmujcie się jakoś specjalnie Fel i Hazzą. To tylko takie pozory.
Sorrka, ze tak długo nie było, ale gram znowu w msp..
No wiecie ;)
Niedługo będzie kolejny pośick :)
Proszę, komentujcie i pozdrawiam Was serdecznie, moje miśki!
I jak nie zdążę napisać to WESOŁYCH ŚWIĄT!
~ Mrs.Horan xx

niedziela, 15 grudnia 2013

Rozdział 40.


KONIECZNIE WŁĄCZ
<LINK>

***Alex***(16.11.13r .- sobota)
Boże. Co ja zrobiłam. Ja mam się z Nim spotkać? Boże, nie myślisz Alex. A dobra, nara. Się spotkamy, tralalala, i nara x2. Wypadało by chociaż się ładnie ubrać, ale Alex Millou i ładne ubranie.. Hm.. To się będzie gryźć. Mam 3 godziny do spotkania... Przez godzinę szukałam rzeczy. W końcu wybrałam to, chciałam czarną sukienkę ubrać, ale to już za czarno by było.. I wzięłam fullcap, ale tylko na chwilę, żeby mnie rozpoznał.. Miałam 2 godziny. Z nudów wzięłam się za ogarnienie domu. Że ubrałam już buty na tym wysokim obcasie to się wypierdoliłam na schodach. Dobrze, że są w domu.. I nie podarłam rajstop i nic nie zniszczyłam.. Została godzina. A ja mam do La Roche 10 minut... 
Zadzwoniłam do Izy.
Izabela Moris. Moja najlepsza przyjaciółka. Ma polskie imię i angielskie nazwisko po ojcu.
Jestem w połowie Polką w połowie Angielką.
Matka Polka, ojciec Anglik... Mieszkamy w Anglii. Ja, rodzice, siostra Sara i brat Adrian..
Mieszkamy w Anglii od.. 2 lat... Ale angielski umiemy praktycznie od samego początku.. Cała rodzina jest wielojęzyczna. 
A tak w ogóle to rodzice chcieli mieć tylko jedno dziecko.. No ale nie wyszło...
Ar: A Ty się gdzieś wybierasz?
A: Idę do La Roche.
Ar: Po chuja?
A: Przestań tak mówić! - Wyjęłam telefon i zadzwoniłam jeszcze do Izy
Po chwili odebrała.
I: Halo, Alex?! Cześć. Nie dzwoniłaś od tygodnia.
A: No wiem, przepraszam, ale... No wiesz.. Właśnie idę na spotkanie...
I: W sprawie pracy?
A: Głupia jesteś! Z kolesiem jakimś. Z... Niallem!
I: Ktoś tu się zakochał...
A: Nie, nie prawda. No taka dziwna sytuacja... Pomylił numer i zaczęliśmy smsować...
I: Jasne, jasne. Powodzenia na randce, Alex.
A: Ale śmieszne, Izka. - I się rozłączyła. Tylko zabić Ją.. 
***Niall***
Ale się stresuję.. Niby to tylko zwykłe spotkanie, ale jednak... Pamiętam Jade..
Ona wie o tym, że teraz MOŻE, MOŻE, MOŻE będzie inna, i Ona tego chce prawda..? Jeżeli mnie kocha to chyba chce żebym był szczęśliwy..
Wyjechałem z domu i od razu skierowałem swój samochód wraz ze mną do La Roche. Szkoda, że nie do Nando's.. Ehh.. Tylko jedzenie mi w głowie.
Ale to śmieszne, że ta dziewczyna akurat w Londynie mieszka, i to wcale niedaleko nas.
Ale może nowa znajoma to będzie nasza? Wydawała się całkiem miła.
Po chwili dojechałem na miejsce.
Rozejrzałem się, ale nigdzie nie znalazłem dziewczyny w fullcapie, długich włosach.. Usiadłem przy wolnym stoliku.
Po chwili przyszła kelnerka. Na razie odmówiłem jakiegoś napoju, czy jedzenia.
Usłyszałem dzwonek otwierających drzwi. Dziewczyna w fullcapie. Długie, śliczne włosy. Hm? Może ta? Ale ładna dziewczyna..
Spojrzałem w Jej stronę, a Ona w moją. Tak, to była Ona.
Jej obcasy roznosiły się echem po pustej kawiarni.
A: Cześć. - Uśmiechnęła się promiennie i zdjęła czapkę z głowy.
N: Cześć. - Wstałem i odsunąłem Jej krzesło, po czym usiadła.
A: Dziękuję, Niall.
N: Proszę, Alex. - I znowu tak cudownie się uśmiechnęła.
***Harry***
Pojechaliśmy do Nando's, może Nialla spotkamy. Niestety Go nie było. W sumie może i dobrze.. Usiedliśmy przy jednym ze stolików. Przy szybie, mieliśmy piękny widok. Na samochody i ulice. Ale tylko ten stolik był wolny.
Zamówiliśmy sobie kawę i po ciastku.
Rozmawialiśmy z 30 minut... Boże. Ona jest cudo... Ash... Wna.


_____________________________________________


Hello ;DD
Dodaję nowy post, już 40 ♥ 
Jak widzicie Alex spotkała się z Niallem.. :)
W następnym będzie lekka awantura Fel, Ash i Hazzy...
Zobaczycie potem.
MACIE KOMENTOWAĆ, ROZUMIECIE?! TO JEST ROZKAZ. ROOOOOOOZKAZ!!!
Wiecie ile to daje? 1 komentarz?
Komentować :)
~ Mrs.Horan xx

wtorek, 10 grudnia 2013

Rozdział 39.


KONIECZNIE WŁĄCZ
<LINK>

***Joanne***(15.11.2013r. - piątek)
Pięknie. Harry sobie gdzieś polazł, mój stary tylko na coś narzeka. A to Liam nie będzie miał dla Nas czasu, a to, że fanki, że złodzieje będą chcieli taki dom okraść... Boże. 
Mj: Idziemy już. - Chciałam krzyknąć 'wreszcie', ale nie będę taka.
Jo: Oh.. Jaka szkoda.. - Moi rodzice się ubrali i pojechali do domu.. - WRESZCIE. - Odetchnęłam z ulgą.
A: Ciekawe gdzie ten Idiota, już 21.
Li: Już? Ha. 
A: Mam Go w dupie, zamknijcie drzwi i okna, zabierzcie wycieraczki i nie wpuszczać Go pod żadnym pozorem.
Jo: Niall.. Tak mi się przypomniało, że jakbyś ładnie poprosił to byś może mógł zająć się psem Jade?
N: Ja?
Jo: No wiesz... Zawsze jesteśmy jeszcze my. - Wskazałam na siebie i Ash.
N: Może.
Jo: To załatwię Ci Go, po znając Ciebie...
N: Tak, tak, dzięki... 
A: Joe, w poniedziałek idziesz do szkoły?
Li: Idzie. 
Jo: Nie wiem.
Z: W środę wyjeżdżamy..
A: Na ile?
N: Mniej więcej ... Miesiąc..
Li: Ale zaczynamy od Londynu. Dwa koncerty w Londynie, potem jeden w Oxford, a potem dwa w Manchesterze. 
***Felicity***(16.11.13r. - sobota)
Z Harrym wczoraj świetnie się bawiliśmy. On jest taki słooooodki!
Dochodziła 8. Ja spałam u siebie w sypialni, a Lokuś w pokoju gościnnym.
Zbiegłam po schodach i poszłam do pokoju gdzie spał Harry.
On tak słodko śpi...
Uśmiechnęłam się i poszłam do kuchni. Zrobiłam śniadanie.
Usłyszałem skrzypienie podłogi. Harry wstał.
H: Hej.
F: Cześć, jak się spało?
H: Świetnie, dzięki. - Musnął mój policzek.
Zjedliśmy śniadanie. Przez dwie godziny rozmawialiśmy i obejrzeliśmy film. Nie było co robić, więc zaprosiłem Fel do kawiarni na kawę.
***Ashley***
Harry nie przyszedł na noc... Ja z Joe spałyśmy u 1D. W weekendy u Nich śpimy.. Ubrałam się w to i poszłam do kuchni. Joe już była. Ubrana w to.
Jo: Dzień dobry, ale wiesz, że Harry Cię zabije? - Chodziło o wysokie obcasy...
A: Niech się wali.
Jo: Ash, Ash... Idziemy na śniadanie do centrum, nie chce mi się robić.
A: Jasne. - Założyłyśmy kurtki i poszłyśmy do Centrum Handlowego, gdzie jest kawiarnia, a zaraz obok Mc'Donald.
Po 20 minutach doszyłyśmy. Najpierw kupiłyśmy sobie zestawy z Mc'd, a potem poszłyśmy do kawiarni, żeby tam zjeść. Ale co tam zobaczyłam...
***Niall***
Obudziłem się rano o 9 i nie chciało mi się wstać.
Wyjąłem telefon i napisałem sms do mojego przyjaciele - Sama.
Wpisałem jego numer, znam już na pamięć, szybciej jest, niż wyszukiwać w telefonie..
Cześć :)
Jak tam u Ciebie? Masz ochotę się spotkać? 
O 12 w La Roche ?
Będę czekał ;D
Niall xoxo

Zablokowałem telefon i czekałem na Jego odpowiedź.
Minęło 10 minut. On zawsze nosił telefon przy dupie.. Minęło 20 minut..
Dostałem sms.
Nieznajomy numer.
Hmm, brzmi kusząco Niall.
Nie wiedziałam czy dopisać, ale odpisałam.
Znamy się? Pewnie pomyłka.
Zorientowałem się, że źle wpisałem numer. Zamiast 9 wpisałam 6...
Faktycznie to była pomyłka, przepraszam.
Szkoda, już myślałam, ze się spotkamy, Niall :(
Hmm.. Trochę ryzykowne.. Żeby się z Nią spotkać. Zadzwoniłem do Niej. Odebrała.
N: Cześć. Przepraszam Cię, źle wpisałem numer. Jak masz na imię.
A: Alex.. Nie no okej... Nic się nie stało...
N: Mogę wiedzieć gdzie mieszkasz, bo jeżeli masz ochotę możemy wstąpić do La Roche.
A: W Londynie, przy Long Arce. To kawałek.
N: Jeżeli chcesz przyjadę po Ciebie...
A: Spotkajmy się na miejscu, okej?
N: Dobrze.
A: Jak Cie mogę rozpoznać?
N: Blond włosy. A Ty?
A: Ja długie włosy, przyjdę w Fullcapie.
N: No to się znajdziemy. Do zobaczenia.
A: Do zobaczenia. - Rozłączyła się. Fajnie... Żeby się tylko nie przestraszyła, bo tak się narzucałem....
Ubrałem koszulę w kratę jeansy ciemne i conversy czarne. I oczywiście Fullcap czarny.
NO TO IDZIEMY NIALL!

_________________________________________


Jest pościk :D
Komentować!
~ Mrs.Horan xx

sobota, 7 grudnia 2013

Rozdział 38.


KONIECZNIE WŁĄCZ

***Ashley***(15.11.13r. - piątek)
Wróciliśmy do domu. Wszyscy. W reszcie - oczywiście nie mówię o Jade...
Boże.. Joe rodzice czekają pod domem. Omg, zacznie się. Dobrze, że to nie moje dziecko.
(Jm - Joe mama)
(Jt - Joe tata)
Jm: Joanne! - Krzyknęła pani Cook.
Jt: No, ładne. - Mruknął Jej tata, kiedy szukałam kluczy do domu.
Jo: Tylko 'ładne' ?
Jt: No co mam powiedzieć?
Jo: Zawsze taki sam. - Powiedziała i weszła do domu. Wzięła od Liama nosidełko i poszła na górę.
Li: Joe.
Jo: Czego?! - Krzyknęła. Ta jest walnięta w łeb. Poszłam do kuchni i wstawiłam wodę na kawy. Wszyscy poszli do salonu, tylko Niall poszedł ze mną.
A: Co jest?
N: Zawsze, zawsze, chciałem mieć dzieci...
A: Niall, będziesz je miał!
N: No ale ja chciałem...
A: Wiem, ja wiem co Ty przeżywasz, ale.. No Niall, musimy żyć dalej. - Podeszłam do Blondynka i Go przytuliłam. W tej chwili musiał wejść Hazza.
H: Co Ty robisz?
A: Nic.
H: Możecie mi powiedzieć, dla czego się przytulacie?
A: Jezu.. Harry. - Oderwałam się od Blondyna i próbowałam przytulić Harrego, ale mnie odepchnął. - Harry.. Niall wspomniał o Jade i tylko Go przytuliłam.
H: Ehe. - Pobiegł na górę, pewnie do swojego pokoju.
Super, to ja tu próbuję być dobrym człowiekiem, a mój chłopak mnie odpycha. Megaśnie.
Po chwili usłyszałam, że Harry zbiega ze schodów. Ale taki jakiś.. Ładniejszy. W koszuli.. Gdzie On się wybiera..? Coś Ty nie pasuje...
A: Kochanie, gdzie Ty idziesz?
H: Na spacer.
A: W tym?
H: Cześć. - Trzasnął drzwiami. No zabiję gnoja.
A: Czy każdy facet jest taki sam? - Zwróciłam się do Nialla.
N: Nie. Ale Ty jesteś szczęściarę, że masz Go. - Posłał mi uśmiech i poszedł do reszty rodzinki. Wzięłam tacę i postawiłam na Niej gorące napoje. Zaniosłam na stół w salonie.
Joe zeszła ze swoim synkiem.
Jm: Jak dasz mu na imię?
Jo: Charlie.
Li: Ale...
Jo: No Charlie.
Jt: Ale się cieszę, moja córka ma niecałe 16 lat, chce się już hajtać....
Jo: JA NIC TAKIEGO NIE POWIEDZIAŁAM! - Wtrąciła, a Jej tata dalej kontynuował.
***Harry***
Mam to gdzieś. Idę do Felicity - mojej byłej dziewczyny. Może mnie pocieszy, może coś poradzi? Ona jest wspaniała, bardzo Ją lubię, tylko gdyby nie John.. Zawsze musiał się we wszystko wtrącić.
Nie wrócę na noc, niech się martwią. Wyjął z telefonu kartę i wrzuciłam do kieszeni. Wszystko mam daleko gdzieś. Szedłem może 20 minut i doszedłem przed Jej dom.
Zapukałem. Otworzyła Ona. Uśmiechnięta.
Ona jest super. Moja najlepsza przyjaciółka, szkoda, że BYŁA dziewczyna.
F: Harry?!
H: No cześć.
F: Wchodź, Harry, co u Ciebie i u... Ashley! - Uśmiechnęła się promiennie i wszedłem do mieszkania.
H: Nic nie mów... Gdzie Johny?
F: Johny? Nie ma i nie będzie! Nie jestem już z Nim od 2 miesięcy! Po prostu dawno się nie widzieliśmy.
H: Mogę zostać na noc, pokłóciłem się z Ash..
F: Pewnie! Cała noc przed nami. - Wziąłem ciasteczko ze stołu i zaczęliśmy rozmawiać. No tak, cała noc przed Nami!


_________________________________________________


Heeeejka!
Sorrka, że tak długo nie było posta, ale po prostu mam teraz żałobę :(
I w ogóle nie było weny na pisanie :(
Rozumiecie, prawda...? Teraz już będą częściej posty.. Tylko wiecie, jest jeszcze szkoła - czyli najgorsze....
Dobra, nie przedłużam. Czytajcie i komentujcie!
~ Mrs.Horan xx


środa, 27 listopada 2013

Rozdział 37.


KONIECZNIE WŁĄCZ

***Joanne*** (15.11.13r. - piątek)
Może to bolało - poród, ale jestem teraz taka szczęśliwa..! Li zadzwonił po moich rodziców. Ale do swoich już nie. A co najbardziej mnie w tym boli?
Że jesteśmy już prawie rok ze sobą, a Jego rodzice dalej myślą, że On jest z Danielle, nawet nie wiedzą, że zostali dziadkami, ale... W najgorszym wypadku może być to dziecko Z.... Zayna. Ale Ono jest takie podobne do Liama. Po prostu jest Liama. Mówię Wam.
Li: Kochanie, za 20 minut będą. - Uśmiechnęłam się delikatnie. - Hej, co jest? - Przytulił mnie.
Jo: Po prostu.. Dziwnie się czuję, bo Twoi rodzice... Oni nawet nie wiedzą, że zostali dziadkami! Nawet nie wiedzą, że nie jesteś z Dan, że jesteś ze mną... - Musnął moje usta.
Li: Dobrze, pojedziemy do Nich, jutro, okej?
Jo: Co? Mówisz serio?
Li: Tak. W środę wyjeżdżamy.
A: Co?
Jo: Własnie, jak to wyjeżdżacie?
N: No... Paul dzwonił...
Jo: A jak ja bym rozdziała, a by nagle Paul zadzwonił to co?! BYŚ SOBIE POJECHAŁ, BO PAUL ZADZWONIŁ?!
Li: No nie, ale... 
Jo: Co do wyjazdu. Jedziemy sami, czy...?
Li: A po co Nam więcej dzieci? <śmiech>
N: Haha, o jakie śmieszne. Idę do toalety. Zaraz wracam. - Wyszedł z sali.
Z: Dobra. Co robimy?
H: Coś trzeba wymyślić...
A: Ale co?
Li: Jak co?
Z: No trzeba Nialla z kim zeswatać!
Jo: No ale, po co?
A: Jak będzie chciał to sam sobie znajdzie dziewczynę, no nie? Jak Wy mu wybierzecie to ... Masakra będzie....
Z: Pamiętacie, On mówił, że podoba mu się Lovato, nie?
A: No chyba żartujesz.
H: My to robimy dla Niego.
Lo: A może Katy Perry?
Z: To też dobre!
Jo: Nie, proszę! Dajcie mu samemu znaleźć sobie dziewczynę. - Wrócił Niall. 
Przyszła pielęgniarka i zabrała naszego synka na badania.
***Harry***
H: Alis, a może pojedziemy na jakieś wakacje? Może do Hiszpanii? 
A: Po co?
H: No a po co jeździ się na wakacje, geniuszu? Z Niallem, Louisem.
Z: Eeej. To ja z Perrie pojedziemy gdzieś...
H: I gitara gra.
N: No nie wiem, nie jestem pewien. Nie chcę opuszczać Jade..
Li: Nie opuszczasz Jej Niall.. Ona jest cały czas przy Tobie, rozumiesz?
N: Eh.. 
Jo: No to gra. My jeszcze dzisiaj wyjdziemy...
Lo: Zadzwońmy po ochronę.
H: No tak..
N: Jeżeli nie chcesz stracić dziecka... - Louis zadzwonił do Paula, który zadzwonił po ochronę.
Przyjechało nasze dziecko. Znowu je wziąłem na ręce. Ono jest takie śliczne, i takie... Fajnee..
Przyszedł lekarz i zbadał Joe i jeszcze raz chłopczyka i Joe poszła się ubrać. Poszła z Nią Ashley, a nasz synek został z Nami.
N: Daj mi Go. - Wysunął ręce, a ja mu dałem chłopca. - Ale nie wiem czy chcę jechać.. Damy Wam spokój, tylko dla Ciebie Haz i dla Ash.
Lo: No co Ty! Właśnie ktoś musi im we wszystkim przeszkadzać! 
H: Jasne... Niall, jedźcie, prosimy, w imieniu Ashley i moim.
N: No, no, a potem będzie, wypierdalać, nie. - Zaśmialiśmy się.
Przyszyły dziewczyny.
Li: O kurde, nie wziąłem z samochodu nosidełka.
Jo: Co za geniusz!
Li: Ja nie idę.
H: Ja też nie. - Zagraliśmy w kamień, papier, nożyce.
Niall odpadł, Liam odpadł, Zayn odpadł i Louis odpadł. 
Fajnie. Ja idę. Fanki... 
A: Wydaję mi się, że ochroniarzy jeszcze nie ma, Harrysiu.
H: Pójdę, i zaraz wrócę. - Wyszedłem ze szpitala. Kilka... No kilkanaście, dobra kilkadziesiąt fanek było... Pobiegłem do samochodu i wyjął nosidełko. Nie wiedziałem co zrobić, te dziewczyny tam stały... W tej chwili podjechał czarny duży samochód z którego wyszła ochrona. Od razu opanowała fanki i w spokoju dostałem się do szpitala. Już przy wejściu stali wszyscy. Czyli Joe ma już wypis. Dzięki pomocy ochrony trafiliśmy do samochodu i pojechaliśmy do domu.


______________________________________________


A się rozpisałam ! Ale to dobrze, prawda? ;)
Zapraszam do komentowania! Jutro pojawi się rozdział 38 :)
Komentujcie!
Ale post pojawi się jak będzie 30 wejść i 3 komentarze :) 
Dacie radę, prawda? :)
Kocham Was moje wy misie, których jest niestety mało :(
~ Mrs.Horan xx

niedziela, 17 listopada 2013

Rozdział 36.


KONIECZNIE WŁĄCZ 

***Liam***
Trzymam się bardzo dobrze. Dobra, kogo chcę oszukać. Zaraz umrę na zawał.
Li: Joe, kochanie, trzymaj się!
Jo: Możesz wyjść?
Li: Czemu?
Jo: NO WYJDŹ! STRESUJESZ MNIE!
Li: Ale... - Wyszedłem.
N: Ej? Twoja dziewczyna rodzi, a Ty se będzie teraz palił? - Już zapalałem papierosa, ale Niall mnie oświecił. Oddałem Zaynowi fajkę i wpadłam znowu do sali.
A: Kochanie, oddychaj...
Jo: Charlie... - Sapała.
Lek: Proszę, pani Joanne, jeszcze chwileczkę... - Stanąłem obok Ashley.
A: Patrz, to Twój synek. - Zobaczyłem główkę... Pogłaskałem Joe po głowie i szepnąłem, że będzie dobrze.
Jo: Liam, kur... Stresujesz mnie! Spróbuj wypchać piłkę z dupy, zobaczymy jak Ci pójdzie! - Krzyknęła, a ja się odsunąłem.
***Niall***
Czekamy, czekamy.. A ja cały czas myślę o Jade. Nie mogę się z tym pogodzić. Moja dziewczyna nie żyje od miesiąca. Rozumiecie? Nie żyje od miesiąca.
Z: Niall, będzie dobrze.. Poznasz nową dziewczynę....
N: Co może lepszą od Jade?!
Z: Nie powiedziałem, że lepszą. Ale pokocha Cię.. Niall... Twoja miłość jest za rogiem, tylko musisz po Nią sięgnąć. - Dał mi buziaka w policzek, wstał i poszedł do automatu po kawę, zapewne.. Zayn.. Jak ja Go kocham...
***
Po 20 minutach Liam wybiegł z sali i zaczął się drzeć.
Li: Mam synka!
1D: Mamy synka!! - Zaczęliśmy się drzeć jak opętani. To super, że mamy synka.. Ale nie wiem, jak ja mogę się cieszyć.. Przecież dzisiaj był pogrzeb Jade.. Ale nie mogę żyć przeszłością...
Wiem, że teraz Jade jest obok mnie i się cieszy razem z Nami. Strasznie mi tego żal, że nie obroniłem Jej.. I, że dlaczego to akurat ją spotkało? Dlaczego? To okropne. Lekarz wyszedł i powiedziałem, że możemy na chwileczkę wejść.
Weszliśmy do sali. Joanne trzymała małego. Mały jest śliczny. Bardzo ładny. Może nawet podobny do Joe, nie.. Chyba Liama? A tam...  Ale muszę powiedzieć. To dziecko jest piękne. Denise niedługo też urodzi małego... Wszyscy po kolei braliśmy małego do rączek. Harry czuł się jak by to było jego dziecko. Harry je najdłużej trzymał. Czemu?!
N: Ja też chcę! - Wziąłem maluszka na ręce. Czułem się świetnie.
Po mnie wziął szczęśliwy Zayn.
Super, pierwsze dziecko w naszej rodzince...
Lekarz powiedział, że jeszcze dzisiaj wrócimy wszyscy do domu. A Jade mówi, że dziecko jest wspaniałe.
Ja to wiem..


_______________________________________


Heja :) Przychodzę do Was z nowym postem :) Dołączyłam piosenkę, chyba pasuję do tego rozdziału :)
Dwa gify są i dwa zdjęcie, to chyba dobrze, nie :)
Komentujcie!
~ Mrs.Horan xx

piątek, 15 listopada 2013

Rozdział 35

MIESIĄC PÓŹNIEJ (mniej więcej 15.11.13r.)
***Ashley***
Właśnie trwa pogrzeb mojej przyjaciółki. Tej młodej, ślicznej, mądrej i zabawnej dziewczyny. 
Nie wiem nadal jak to się stało, że Ona nie żyje... Moja przyjaciółka.. Jade, moja przyjaciółeczka...
Stoimy przy samym grobie Jade. Wszyscy strasznie płaczemy, dla Nas to jest straszna tragedia... Mimo to, że jest Jade tata, jakoś specjalnie się nie interesuje pogrzebem swojej córki... A ta Jego kochanka.... lepiej nic nie mówić. Stoi sobie jakby była nie wiadomo gdzie, ubrana jak pierwsza lepsza dziwka i jeszcze przeklina po nosem typu 'kiedy to się kurwa skończy!', 'mówiłeś, że tylko chwilę!' Masakra...
Pogrzeb się skończył, a Niall cały czas wpatrywał się grób z zdjęciem Jade, a tuż przy Ja gropie jest Jej matki Suzane. Co za tragedia spotkała tą rodzinę... 
***Joanne***
Pogrzeb się skończył... Po długiej namowie Nialla pojechaliśmy do domu. Ten jest przybity.. Strasznie...
Nie wiedzieliśmy co z Nim zrobić, choć sami nie byliśmy tak bardzo happy... Może to nie jest za bardzo w porę, ale poszliśmy do zoo..
Choć wiemy, że gdzieś tam Jade przy Nas czuwa. Mieliśmy do przejechania zaledwie kilka kilometrów.
Nagle zaczął mnie strasznie boleć brzuch...
Jo: Liam, wody.. 
Li: A skąd ja Ci teraz wezmę wodę?
Jo: Mi odeszły! - Na te słowa, Zayn gwałtownie zatrzymał samochód i wrzasnął do Perrie.
Z: Co ja mam zrobić?!
P: Jedź do szpitala, debilu! .. Sorry, musiałam. 
Jo: Szybciej, chyba, że urodzę w samochodzie Ci syna!
Li: Zaaaayn!
Z: Louis!
Lo: Ja? - Co za debile... Kurna, ja tu umieram, a Ci się będą przezywać.
Jo: Ja mówię poważnie! Charlie zaraz wyjdzie!
Li: Charlie, Joe trzymajcie się!
Jo: Ty Nas lepiej nie pocieszaj!
***Harry***
Zayn zwolnił, bo znaleźliśmy się już na parkingu. Wszyscy wybiegliśmy z auta. Liam 'czołgając' się z Joanne doszli do izby przyjęć. Joe zaczęła krzyczeć. Ciekawe jak to jest... Pewnie one tylko tak dramatyzują...
Pielęgniarki od razu zajęły się Joanne. Poszliśmy na piętro i czekaliśmy przed salą, gdzie Joanne miała urodzić synka. Do sali mógł wejść tylko mąż, bądź chłopak. Ale Joanne przebłagała, że Ashley z Nią też musi być i była.
Jej krzyki było słychać chyba w całym szpitalu.. Ale to jeszcze nie koniec Jej przygody...


_____________________________________________


Hejka ;) Na to wcześniejsze ADRIAN nie zwracajcie uwagi xD
To takie tam .. xD
Wiem, że bardzo krótki, przepraszam, ale następny będzie dłuższy :)
Jak widzicie połowa porodu Joe jest C: i pogrzeb Jade...
Ale na miejsce Jade potem wejdzie Alex, zobaczycie ;)
Joe urodzi zdrowego chłopczyka, bez obaw ;)
Do kolejnego ;D
~ Mrs.Horan xx


wtorek, 12 listopada 2013

Rozdział 34.

***Niall***
To co się chwilę temu wydarzyło by straszne. Czułem jakby ta 'fanka' mi wbijała nóż, no ale w końcu moją dziewczynę... Zabili? Tego jeszcze nie wiemy.. No ale.. Co ? Na pewno umarła.. Tak wiem, to przykre, to cholernie boli, ale wątpię żeby przeżyła... Jej krew na chodniki jest jak rzeka. Pełno Jej krwi i zapachu.
Pewnie to była ostatnia chwila, którą ją widziałem. Co ja teraz zrobię?
Kocham, kochałem Ją, bardzo.. To była ta dziewczyna, z którą chciałem spędzić resztę życia. Czekałam na Nią ponad trzy miesiące, wierzyłem, że się wybudzi ze śpiączki i wybudziła i dlaczego zaraz spotkała Ją taka tragedia? Dlaczego? Czy Bóg tak chciał? Czy Ona coś złego zrobiła? Czy Ona po prostu...
Nie chcę o tym rozmawiać, dla mnie to jest naprawdę straszne... Co mamy robić? Lekarze kazali KAZALI Nam jechać do domu, mimo moim krzykom, płaczem nie pozwolili zostać. Nawet mi.. Byłem Jade chłopakiem.. A nawet nie mogłem przy tym być. Mówię Wam, Harrego nie widziałem. Wyglądał strasznie.. W końcu dla Niego to też była przyjaciółka... I Joeanne... Ona w ogóle.. Płacze jak nie wiem.. Nie wiem co ma robić. Przez kilka sekund straciła najlepszą przyjaciółkę. To jest bardzo straszne. Czuję się jakby ktoś mi wyrwał kawałek jakieś wnętrzności. Ale ta pusta w środku dobija. Nie wiem co się teraz stanie.. Jestem załamany, ale mam nadzieję, że Jade wie, że Ją bardzo kocham.
***Ashley***
Co za Debile, nie chcieli mnie wziąć ze sobą do mojej najlepszej przyjaciółki. Przecież ja się zachowuję w stu procentach normalnie. Jestem normalnym człowiek. No prawie, ale w tej większej części. No dobra w tej mniejszej... Pierdolcie się!
Czekamy z Louisem, Liamem, Zaynem i Perrie w salonie.. Czekamy i nic..
Li: Zadzwonię do Harrego. - Zadzwonił, ale jak to Harry, ma w dupie to. Zadzwonił do Nialla. Odebrał. - Co? Nie, nie... To nie możliwe. Pierdolisz... Pierdolisz, rozumiesz?! To nie możliwe... Pa... - Rozłączył się, a wszyscy spojrzeli na Niego zdumieni.
Li: Jade nie żyje. - Haha. Dobry żart, choć mówił to bardzo poważnym tonem.
A: Powtórz. - Powiedziałam rozbawionym tonem.
Li: Czy Ty możesz się nie śmiać! Twoja przyjaciółka nie żyje! Rozumiesz?!
A: Nie.
Li: Ashley, przestań! Jade naprawdę nie żyje.
P: Jedna mniej. - Odezwała się Perrie spoglądając na swoje różowe paznokcie.
Lo: Perrie!
Z: Przestańcie. Liam, jak Jade nie żyje? - Zapytał spokojnie.
Li: Nie wiem.. - Pokręcił przecząco głową siadając na kanapie. - Za 10 minut będę.. - Dodał.
Po 10 minutach przyjechali. Serio jakoś mi się nie chciało wierzyć, że Jade nie żyje, no ale, wyglądało to serio prawdziwe...
Niall wszedł, a za Nim reszta.
Jo: Ona nie żyje! Ali! - Ali? Ona do mnie powiedziała Ali.. Tak na mnie mówili koleżanki jak byłam malutka.
A: Ale jak nie żyje?
Jo: Dziewczyna, Ona miała nóż... - Jąkała się i zarazem płakała. - I po prostu zabiła Jade, rozumiesz?! 'Kochała' Nialla i powiedziała, że teraz za to zapłaci, Alison! - Przytuliłam Ją bardzo mocno.z..
Wszedł Harry.
H: Alis, to było straszne... - Ten również płakał, więc musiało to być prawdziwe.. Zaczęłam płakać.. Przytuliłam Harrego.
Lo: Zawieśmy One Direction. - Teraz wszyscy zamarliśmy, zapadła cisza. Długa cisza.
H: Nie możemy. - Odezwał się Harry.
Li: Musimy, nie rozumiesz tego, że NASZA 'fanka' zabiła człowieka, i to dziewczynę Nialla?
H: Ale...
Lo: Spokojnie, nie kończymy tylko zawieśmy.
N: Ale co na to powie menager?
Z: My też mamy przecież jakieś słowo do powiedzenia, prawda?
P: No ale co teraz będzie?
Z: Co ma być? Będziemy żyć dalej....
P: Dobra, jak się pozbieracie zadzwońcie. - I wyszła. Jestem ciekawa, jak Zayn z Nią wytrzymuje...
Zadzwonili z szpitala. Czyli jednak była nadzieja!
N: Ha...Halo?


____________________________________________


Hej, hej :) Dodaję posta ;) Wiem, że trochę po czasie, ale w ciągnęła mnie znowu gra moviestarplanet xdd... I wiecie kupiłam VIP'a i zapindalam xD
Komentujcie, Misie ♥
~ Mrs.Horan xx



niedziela, 10 listopada 2013

Rozdział 33.

***Harry***
Co tej dziewczynie strzela do głowy, czasami mam wrażenie, że Ona ma 5 lat, a ja jestem Jej ojcem..
Zapakowałem towarzystwo do samochodu i wróciliśmy do domu.
N: Wreszcie Harry, możemy jechać?! - Weszliśmy do domu.
H: Zobacz co spotkałem na wagarach?
N: Ja Ich nie znam.
A: Niall..
N: Jedziemy?
Jo: Tak. - Ja, Harry i Niall i Joanne pojechaliśmy po Jade do szpitala, Ashley nie braliśmy bo to dziecko jest chyba naćpane, najdelikatniej mówiąc...
Po chwili z małymi korkami fanek dojechaliśmy do szpitala.
Weszliśmy na piętro i do sali Jade.
Ja: Cześć. - Uśmiechnęła się.
***Niall***
Ona jest taka piękna, taka kochana... Śmieje się teraz, wszystko..
Ja: Wypis już mam teraz tylko muszę się zarejestrować na badania za kilka dni.. - Jade była już ubrana, więc wzięła torbę, którą oczywiście ja przejąłem, a ta zrobiła krzywą minę typu 'mogę sama nieść tą torbę'.. Zeszliśmy i Jade poszła się zarejestrować, poszło szybko. Wyszliśmy przed szpital. Było tam mnówstwo fanek.
Szliśmy z Jade za rękę. Fanek spojrzenie było bezcenne..
Fa: Ona żyje?!
Fa2: Nie. Teraz zginiesz suko. - Dziewczyna wyjęła nóż. Podeszła do Jade, a Jade osłupiała, dziewczyna zbliżała do mojej dziewczyny.. - Nawet nie wiesz jak namieszałaś mu w głowie.. Jesteś chora, idiotka. Leci na kasę Nialla i tyle. Liczy się dla Ciebie On? Czy Jego pieniądze? Czy sława?
Ja: O czym Ty mówisz?
N: Hej, co Ty robisz?
Fa2: Nie wtrącaj się kochanie. Ale teraz Jade zapłacisz za ten czas, który zmarnowałaś Jemu.
***Jade***
Podeszła do mnie blisko i wbiła mi nóż w brzuch. Poczułam okropny ból, wyjęła nóż i wbiła go drugi raz, tyle, że obok. Padłam na kolana, zamknęłam oczy i miałam wszystkie wspomnienia...
Chodzę do 2 klasy i wygrałam konkurs.. Oh to było takie piękne, potem mama umarła, poznałam Nialla, zakochałam się w Nim, a teraz... Umieram? Nie, ja żyję...
Ja: Kocham Cię Nia... - Wybełkotałam i zobaczyłam przed oczami ciemność, jakbym zasnęła...
Słyszałam jeszcze głosy lekarzy.. 'Odsuńcie się.. Ona będzie żyć' Ale ja już nie chcę..
Umarłam, ale będę z Niallem do końca.. Będę Go obserwować, będę z Nimi, kocham Ich wszystkich, Ashley, Joanne, Harrego i resztę, tylko odeszłam ze świata żywych....


__________________________________________________


W sumie to chciałam Go inaczej napisać, ale tak wyszło... Śmierć Jade, ale to nie koniec bloga, tylko po prostu będzie nowa postać.. : )
Komentować.
~ Mrs.Horan xx


sobota, 9 listopada 2013

Rozdział 32.

***Ashley***
Mimo to, że Joanne jest w 8 miesiącu ciąży chodzi do szkoły, bo czuje się bardzo dobrze, zresztą ja też, ale te krzywe spojrzenia na Joanne.. Te myśli '16-latka w ciąży' To jest przykre, gdy ludzie mówią, że ta dziewczynka sobie nie poradzi, powinna oddać dziecko, żeby sobie nie zmarnowała życia..
Jak można oddać swoje dziecko? Jak? To straszne. Joanne była dziewczyną... Która, potrafiła coś palnąć w nie odpowiednim momencie.. Za co, niektórzy ją po prostu skreślali z listy znajomych, a jak dowiedzieli się, że zna One Direction to masakra.. Po prostu stwierdzili, że to zwykłe szczęście. Z czasem ustępowała, ale jak Joe zaciążyła powróciło, tylko dużo gorzej. Wszyscy robili Jej wszystko na złość, ale na szczęście Liam Ją wspierał.. I ja..
Wstaliśmy rano niechętnie, dokładnie jest 7:01.. Joe dała mi to, a sama ubrała to. Pewnie mnie Hazza zabije za to, że ubrałam koturny wysokie, ale Joe pobije, że mi to dała..
O.. 7:40 wyszłyśmy z domu. Punkt 8 znalazłyśmy się w klasie.
(Pt - pani Turne, wychowawczyni)
Pt: Kiedy Jade wróci do szkoły?
A: Nie wiadomo.
Jo: Prawdopodobnie w przyszłym tygodniu.
Pt: Wy zostańcie po lekcji. - Zaczęłyśmy lekcje.
***Joanne***
Po lekcji usiadłyśmy na ławce i czekałyśmy jak zacznie gadkę.
Pt: Na kiedy masz termin, Joe?
Jo: Na około 15 listopada.
Pt: Pamiętaj, zawsze Joanne, możesz na mnie liczyć. - Wtf..
Jo: Dobrze, dziękuję. - Wyszłyśmy i poszłyśmy na fizykę..
Fizyka równie szybko minęła. Okazało się, że nie mamy w-f'u, więc z Ash urwałyśmy się na godzinkę.
Poszłyśmy do parku.
Ashley wyciągnęła coś z kieszeni... No tak..
A: Chcesz?
Jo: Nie, ale Ty też nie powinnaś..
A: Pierdolisz. - Odpaliła i zaciągnęła się papierosem.
Jo: Nie pal tego!
H: Ashley? - O Hazza?
Jo: Hazza! - Podbiegłam do Niego, a Ashley paliła sobie dalej mając w czterech literach..
H: Co Ty robisz? - Ashley nic. Popatrzała na Niego tylko.
A: ... Ciągnę, żeby nie zgasł. - Parsknęłam śmiechem, a Hazza pobladł.
H: A szkoła?
A: Nie ma.
H: Czy Ona coś po za szlugą coś brała?
Jo: Chyba nie..
H: Chodźcie.
A: Nie.
H: Ashley!
A: No co chcesz?!
H: Dużo! - Jedziemy do szpitala po Jade.
A: Niee! Ona nie żyje.
H: Co? - Chyba jednak coś brała.
A: Nie żyje. Zgredki ją zabili.
H: Ja rozumiem, że jesteś w ciąży majaczysz, ale..
Jo: Może papierosy są przeterminowane? <śmiech>
H: Jedziemy.. Gdzieś! Do domu..! - Zapakował Ashley do samochodu, a ja za Nim i pojechaliśmy do Nich do domu.. W sensie do chłopaków.


________________________________________________


Masakra! Do bani jak nie wiem ! Ale w następnym będzie lepiej..
: C
No to . Tyle.
~ Mrs.Horan xx

piątek, 8 listopada 2013

Przepraszam

Cholernie Was przepraszam, że nie dodałam posta już od siedmiu dni!
Bardzo Was przepraszam! Myślę, że jeszcze dzisiaj (09.11.13r.) dodam posta oraz imagina na moim drugim blogu (<LINK DO BLOGA>..
Sorrka, ale w ogóle, bardzo dużo nauki, no wiecie... 
Jeszcze raz Was bardzo przepraszam ♥
Kocham Was Misie ; **
~ Mrs.Horan xx

sobota, 2 listopada 2013

Rozdział 31.

***Jade***
Nawet nie wiecie jak ja się cieszę, że wreszcie wychodzę...
WRESZCIE... Znaczy to jutro, ale mniejsza.. To już jutro.. Wreszcie będę z Niallem i całą resztą...
Może być coś piękniejszego? Rodzina, to jest moja prawdziwa rodzina..
Po obchodzie reszta poszła do domu, a ja otworzyłam laptopa i na facebooka weszłam..
Niestety źle zrobiłam, bo dostałam pełno wiadomości od anonima.
Ty debilko wredna! Odebrałaś mi go! Mojego chłopaka! Jebana suko, jesteś podła! Ale nie martw się nie długo trafisz do tej swojej matki. Jesteś taka sama jak ta suka! Chamska suka z Ciebie!
Niedługo nadejdzie twój koniec. On będzie mój, tylko mój. A tą Ashley i Joanne też się pozbędę. Bo tylko będę mi i Niallowi zawadzać. Zachciało Ci się balować z moim chłopakiem? On jest mój i tylko mój, suko! Jeszcze raz Go dotkniesz, a pożałujesz! M
(13.10.13r.)
A następne były takie.
Nawet nie myśl sobie, że Ci tak łatwo odpuszczę, suko! M
(12.10.13r.)
I ta.
Teraz to będzie Twój koniec, dorwałam Cię. Szukałam Cię od kilku miesięcy, ale mam.. I Nialla mego też znalazłam. Nienawidzę Cię. M
(08.10.13r.)
A tam, pewnie ktoś se robi głupie żarty.. Ale M? Nie znam nikogo na M.. Nie.. No chyba, że by to była Meggie... Ale Ona, niee... Meggie, no tak.. Kto to jest, prawda? Meggie to nasza 'koleżanka' najdelikatniej powiedzieć, jest wredna i samolubna, i twierdzi, że 'kocha' Nialla, chociaż tego nie okazuje, ale to nie Ona..
Przecież po co? Nawet czasami gadałyśmy..
Ale i tak padały kurwy...
Mniejsza.
Zamknęłam laptopa i poszłam do kiosku, który był na parterze w szpitalu i kupiłam sobie gazetę, w której nie było NA SZCZĘŚCIE nic o mnie i Niallu...
***Ashley***
Cieszę się, że z Harrym jesteśmy narzeczeństwem, ale to i tak nie przetrwa. Wyprowadzam się w ciemną dupę... I będzie lipa.. Doszliśmy do domu, tak zaczęliśmy chodzić, bo Liam stwierdził, że tak będzie bezpieczniej i świeże powietrze Nam się przyda. Kit, że to trzy kilometry i mnóstwo fanek co daje jakieś pięć godzin drogi.. Zajebiście.
Tsa.
Doszliśmy do domu, PO TRZECH GODZINACH! I usiedliśmy na kanapie i Joe zaczęła opierdzielać Liama..
Jo: Liam, Ty Sukinkocie, jeszcze jedna taka wyprawa, a będziesz szukał zębów po Londynie.
Li: To samo zdrowie.
Jo: To se sam zapierdalaj po Londynie, a nie nasz ciągasz! Harry to zaraz umrze! - Spojrzeliśmy na mega zdyszanego Harrego.. No tak zapomniałam dodać, że przez pół drogi mnie niósł.
A: Coś Styles słabą kondycję masz, nie wiem czy chcę Cię za męża. - Zaśmiałam się, a ten spiorunował mnie wzrokiem.
H: Nawet do Afryki pójdę dla Ciebie.
A: To lepiej zacznij iść, bo zaraz będzie ciemno. - Znowu się zaśmiałam, ale teraz z resztą, na co Hazza jeszcze bardziej się zezłościł.
H: To idę...
A: Misiu, żartowałam.
H: Spać.
A: To się fakaj, Zayn mnie odwiezie, prawda?
Z: Aa.. E... Tak.
A: No.
Jo: Też się załapuję.
Li: A nie spacerkiem?
Jo: Nawet nie próbuj. - Zayn ruszył tą swoją zacną dupkę i ruszyliśmy do domu. W sensie każda do swojego..
***Zayn***
Jedziemy właśnie w samochodzie. Może teraz im to powiedzieć?
Bo potem nie będzie okazji.. A może nie?
Nie wiem.. Malik kurwa zastanów się! Są to moje przyjaciółki, ale jednak nie wiem.. Może One wygadają...
Wyszliśmy przed dom Josie, bo Ashley powiedziała, że śpi u Niej..
Staliśmy pod drzwiami.
Otworzyłem buzie, ale po chwili ją zamknąłem, nie miałam odwagi powiedzieć... Może potem to zrobię....
Jo: Co?
Z: Ee.. To może odbiorę Was po szkolę?
A: Spoko.
Z: O której?
A: 13:30 i pojedziemy po Jade, okej?
Z: No spoko. Do zobaczenia. - Pożegnałem Je i pojechałem do Perrie.


__________________________________________________


Jeje, kolejny rozdział ! :D 
Jakieś teraz mi takie dłuższe wychodzą, ale to dobrze prawda? :) 
A zwłaszcza, że dodałam wczoraj 30 post, a dzisiaj (co prawda jest 23:20) dodałam 31, ale dłuższe :) 
To chyba dobrze, prawda : ) 
CZYTASZ = KOMENTUJESZ 
Napisz chociaż to jedno słówko z anonima czy z czego innego 'super' 'do bani' czy coś, no, proszę!
To dla Was 2 minutki MAX 2, a dla mnie szeroki uśmiech C :
I prawdopodobnie teraz będzie mega dramat (za kilka rozdziałów), ale nie skończę pisać bloga, bo pojawi się nowa postać.. :  )
No to chyba na tyle.. Tak?
Komentować!!!
~ Mrs.Horan xx


piątek, 1 listopada 2013

Rozdział 30.

***Ashley***
Cholernie się cieszę, że Harry mi się oświadczył, to jest niesamowite..
Ale nie mogę tak żyć.. Muszę mu powiedzieć..
Przecież i tak prędzej czy później wyjdzie to na jaw...
A: Harry... - Powiedział smutno, na co wszyscy się na mnie spojrzeli.
H: Tak? - Uśmiechnął się.
A: Bo... No... Nie zobaczysz dziecka, jak się urodzi.. I...
H: Co Ty mówisz? - Wszyscy się zdziwili.. Ale no tak.. To trudno tak powiedzieć..
A: Bo... Moi rodzice...
H: Co Twoi rodzice?! - Już się zdenerwował..
A: No..
H: No mów! - Krzyknął, a pielęgniarka weszła do sali.
Pie: Proszę tak nie krzyczeć! I proszę wyjść, zaraz będzie obchód, muszę posprzątać. - Wyszliśmy z sali i Harry czekała jak dokończę, ale nie odzywałam się.. W ogóle, nie mogłam z siebie słowa wydusić, to było strasznie trudne..
Dwie straszne rzeczy, które chcą zrobić moi rodzice.. Coś strasznego..
H: No mów! Powiedz to!
A: Moi rodzice powiedzieli, że...
***Jade***
Razem z Niallem poszliśmy na te jebane badania.
I nudy. Bada mnie, pyta mnie wszystko... Nudyyy!
Jakaś masakra, serio.
Dobra, wreszcie wyszliśmy... Idziemy korytarzem..
N: Hazza..? - Zaczął. Hazza płakał, jakoś wszyscy mieli zbite miny..
Ja: Co jest?!
H: Ona się wyprowadza...! - Spojrzał na Ash.
Li: A najlepsze jest to, że...
Z: Do Ameryki do Nowego Yorku.. - Co? Co?! CO?!?!?! Nie, nie.. To seeen..!
Ash: A na dodatek..
H: Jej rodzice chcą, żeby usunęła ciążę... - I teraz to mnie powaliło.
Ja: Nie.
Ash: Taak.. Jade, to koniec.
Ja: Nie! To.. To początek! - Ta pokręciła przecząco głową.
I zaczął się obchód.
***Louis***
Ja to mam gorsze sprawy... Jak już wiadomo, ja jestem bezpłodny...  I co ja mam zrobić?
Nie dość, że nie mam jeszcze, oby jeszcze, dziewczyny to jeszcze nie będę mógł mieć dzieci..
Tragedia... Czuję się strasznie..
Ashley się wyprowadza... Straci dziecko z Hazzą...
Harry, kiedy jest mu potrzebny ten przyjaciel to go nie ma. Jestem do dupy..


_______________________________________________


Wiem, może tragedia mała.. Ale spoko. Będzie okej..
Znaczy nie. ; (
Zobaczycie potem.. ;(
Komentować.
~ Mrs.Horan xx

czwartek, 24 października 2013

Rozdział 29.

***Ashley***
A: Ono nie jest Louisa...
H: Skąd mam wiedzieć!?
A: Dlatego, że... - Zamarłam... Jak mam im to powiedzieć.. To jest straszne.. - Nie wiem czy mogę Wam po...
H: Mów! - Krzyknął.
Z: Nie krzycz na Nią.
A: Louis jest bezpłodny. - I teraz Oni wszyscy zamarli. Hazza też...
H: Żartujesz.
A: Nie, On naprawdę nigdy nie będzie miał własnych dzieci...
H: To dlatego... Tak ciągle... Z Nim byłaś...?
A: Można tak powiedzieć... - Podszedł do mnie i mnie przytulił.
H: Przepraszam, przepraszam Cię strasznie.. I... - W pewnym momencie kleknął przede mną i wyjął ze swojej bluzy małe pudełeczko; a w nim pierścionek.. - Ashley DiLaurentis, czy zostaniesz moją żoną? Będę Ci wierny i będę Cię kochał, aż do śmierci. - Łzy spływały mi po policzkach... Zresztą Joe też... Ale tak już mają dziewczyny.. Ale.. Mężczyzna mojego życia chce za mnie wyjść, czy może być coś piękniejszego?
Harry widocznie się zniecierpliwił, bo nie odpowiadałam, ale można było się domyśleć co odpowiem...
H: Czyli.. Nie?
A: Głupeeek! Pewnie, że tak! - Przytuliłam Go z całej siły, a On odetchnął z ulgą. - Nawet nie wiesz jak się cieszę! - Założył mi pierścionek i wszyscy zaczęli bić brawa.. Odwróciłam głowę, a tam stał Louis..
Uśmiechnięty. Szczęśliwy.
Lo: Brawo! I Harry.. - Wstał i podszedł do Niego. Już myślałam, że Harry Go zabiję, a Oni się przytulili...
A: Szczerze?
Wszy: Jak nigdy.
A: To mój najszczęśliwszy dzień! A teraz lecę! - Zaczęłam ubierać buty.
Jo: Idę z Tobą! - Również zaczęła się ubierać. A chłopacy nie wiedzieli o co chodzi.. No przecież.. Mój narzeczony mi się oświadczył, a moja najlepsza przyjaciółka o tym nie wie..
N: Gdzie? - Wydusił.
Jo&A: Do Jade!
N: Idę z Wami!
Jo: O nie, nie, nie! Swoją dziewczynę później odwiedzisz!
N: Ph.. Rodzina.. - Zaśmiał się, a my wyleciałyśmy jak z torpedy. Pędem pobiegliśmy do szpitala.
***Joanne****
Nie wierzę w to! Hazza oświadczył się Ashley. To coś serio niesamowitego!
Jo: Kurde.. Ashley zwolnij! - Chyba zapomniała, że jestem w 8 miesiącu ciąży...  I mój brzuszek jakby nic nie mówić przeszkadza w bieganiu...
Zwolniła i resztę drogi szliśmy.
Po 10 minutach doszliśmy.
Weszliśmy do Jade sali. Leżała z laptopem na kolanach.
Zobaczyła Nas i odłożyła Go robiąc na miejsce na łóżku. Usiadłyśmy.
Jo: Jak się czujesz?
Ja: No dobrze. Jutro wychodzę. - Uśmiechnęła się.
A: Nie zgadniesz co się chwilę temu stało!
Ja: A gdzie chłopacy?
A: Nie pozwoliłyśmy im iść.. Ale tylko dlatego, że to taka nasz sprawa..
Ja: Jaka sprawa?
A: Hazza mi się oświadczył!
Ja: CO!? - Przytuliła Ashley i zaraz oglądała pierścionek. - Boże jaki piękny!
H: Wiem. Sam wybierałem. - Gwałtownie się odwróciłyśmy i zobaczyłyśmy chłopaków..
A&Jo&Ja: A co Wy tutaj robicie?!
N: Nie, nic.
Li: Tak przechodziliśmy.
Ja: Aha.
Jo: Uważaj, no uwierzę.
N: Ej..! Ale ja też pomagałem w wyborze.
H: No też, trochę też..
N: Hazza... - Wysyczał, a Jade odchrząknęła w kierunku Nialla.. - A.. - Podszedł do Niej i Ją pocałował.
Ja: Na przyszłość pamiętaj. - Uśmiechnęła się do Niego.
Le: Jak się pani czuje?
Ja: Znakomicie.
Le: To jeszcze jedno badanie i jak wszystko będzie dobrze to dzisiaj jeszcze pani wyjdzie.
Ja: Dobrze.
Le: To proszę za mną. Może iść.. Chłopak czy tam kto.. - Razem z Niallem poszli na badanie..


_____________________________________________________________


Ten post jest specjalnie dla Iski ;)
Co, szok?
: D
No ja się tutaj nie rozpisuję :)
A.. I jakbyście mogły napisać taki jeden długi komentarz :)
Na temat tych 29 postów :)
No, dzięki : )
~ Mrs.Horan xx