Mimo to, że Joanne jest w 8 miesiącu ciąży chodzi do szkoły, bo czuje się bardzo dobrze, zresztą ja też, ale te krzywe spojrzenia na Joanne.. Te myśli '16-latka w ciąży' To jest przykre, gdy ludzie mówią, że ta dziewczynka sobie nie poradzi, powinna oddać dziecko, żeby sobie nie zmarnowała życia..
Jak można oddać swoje dziecko? Jak? To straszne. Joanne była dziewczyną... Która, potrafiła coś palnąć w nie odpowiednim momencie.. Za co, niektórzy ją po prostu skreślali z listy znajomych, a jak dowiedzieli się, że zna One Direction to masakra.. Po prostu stwierdzili, że to zwykłe szczęście. Z czasem ustępowała, ale jak Joe zaciążyła powróciło, tylko dużo gorzej. Wszyscy robili Jej wszystko na złość, ale na szczęście Liam Ją wspierał.. I ja..
Wstaliśmy rano niechętnie, dokładnie jest 7:01.. Joe dała mi to, a sama ubrała to. Pewnie mnie Hazza zabije za to, że ubrałam koturny wysokie, ale Joe pobije, że mi to dała..
O.. 7:40 wyszłyśmy z domu. Punkt 8 znalazłyśmy się w klasie.
(Pt - pani Turne, wychowawczyni)
Pt: Kiedy Jade wróci do szkoły?
A: Nie wiadomo.
Jo: Prawdopodobnie w przyszłym tygodniu.
Pt: Wy zostańcie po lekcji. - Zaczęłyśmy lekcje.
***Joanne***
Po lekcji usiadłyśmy na ławce i czekałyśmy jak zacznie gadkę.
Pt: Na kiedy masz termin, Joe?
Jo: Na około 15 listopada.
Pt: Pamiętaj, zawsze Joanne, możesz na mnie liczyć. - Wtf..
Jo: Dobrze, dziękuję. - Wyszłyśmy i poszłyśmy na fizykę..
Fizyka równie szybko minęła. Okazało się, że nie mamy w-f'u, więc z Ash urwałyśmy się na godzinkę.
Poszłyśmy do parku.
Ashley wyciągnęła coś z kieszeni... No tak..
A: Chcesz?
Jo: Nie, ale Ty też nie powinnaś..
A: Pierdolisz. - Odpaliła i zaciągnęła się papierosem.
Jo: Nie pal tego!
H: Ashley? - O Hazza?
Jo: Hazza! - Podbiegłam do Niego, a Ashley paliła sobie dalej mając w czterech literach..

A: ... Ciągnę, żeby nie zgasł. - Parsknęłam śmiechem, a Hazza pobladł.
H: A szkoła?
A: Nie ma.
H: Czy Ona coś po za szlugą coś brała?
Jo: Chyba nie..
H: Chodźcie.
A: Nie.
H: Ashley!
A: No co chcesz?!
H: Dużo! - Jedziemy do szpitala po Jade.
A: Niee! Ona nie żyje.
H: Co? - Chyba jednak coś brała.
A: Nie żyje. Zgredki ją zabili.
H: Ja rozumiem, że jesteś w ciąży majaczysz, ale..
Jo: Może papierosy są przeterminowane? <śmiech>
H: Jedziemy.. Gdzieś! Do domu..! - Zapakował Ashley do samochodu, a ja za Nim i pojechaliśmy do Nich do domu.. W sensie do chłopaków.
________________________________________________
Masakra! Do bani jak nie wiem ! Ale w następnym będzie lepiej..
: C
No to . Tyle.
~ Mrs.Horan xx
xDDD Szczam.
OdpowiedzUsuńZa krótki! PISZ KOLEJNY! BŁAGAM!
Izzie
Za krótki! Pisz kolejny!
OdpowiedzUsuńJoe.
Super! ^.^
OdpowiedzUsuń