czwartek, 19 grudnia 2013

Rozdział 41.


KONIECZNIE WŁĄCZ

***Ashley***
Ale to co zobaczyłam... To co zobaczyłam... Nagle świat stanął w miejscu. Był tam Harry... Harry i .. Jakaś dziewczyna. Myślałam, że rozbiję szybę i zabiję najpierw jego potem ją. Wewnątrz myślałam, że umieram. Dosłownie. Mój... Mój chłopak, a nawet może mąż przyszły, ale na pewno przyszły ojciec mojego dziecka mnie właśnie zdradza.
To był cios poniżej pasa. Momentalnie łzy zaczęły mi lecieć po policzkach. Joe stała jakby ją wmurowało.
Miałam ochotę go zabić i go przytulić...
To chore.
Harry spojrzał na moją osobą. W pierwsze chwili sam zaniemówił, ale po chwili wybiegł z kawiarni. Zanim coś zrobiłam, ruszyłam się On już trzymał mnie swoimi dłońmi, mocno, bardzo mocno, żebym mu nie uciekła...
H: To nie tak. TO NIE JEST TAK!
A: Jesteś świnią! - Uderzyłam Go w twarz, ale nawet nie drgnął, jakby nawet nie czuł tego bólu.
H: Kocham Cię, i tylko Ciebie.
F: Ashley! To nie jest tak! - Wybiegła z kawiarni Fel.
A: Jesteś szmatą! My z Harrym będziemy mieli dziecko, a Ty to zniszczyłaś! I pro po dziecko, nie zobaczysz nigdy go, jak i mnie! Jesteście... Okropni! - Wykrzyczałam przez łzy.
Zwykła świnia.. Boże.. Choć podniosło mnie to troszeczkę, że Felicity zrobiło się głupio, choć i tak mam to głęboko w dupie. Mam nadzieję, że wyjazd do Ameryki cały czas jest aktualny, cholernie nie chcę zostawiać chłopaków i Joe... Ale nie mogę na Niego patrzeć.
A: Rzygać mi się chce na Twój widok! Jesteś żałosny! - Wyszarpałam się i pobiegłam truchtem do swojego rodzinnego domu. Joe za mną biegła i krzyczała, żebym się na chwilę zatrzymała, ale ja nie mgołąm, nei byłam w stanie.. Bałam się, że jak się zatrzymam, odwrócę się, On będzie tam.
Dobiegłam do domu. Rodziców nie było więc otworzyłam pośpiesznie drzwi i pobiegłam na górę do swojego pokoju, a Joanne za mną. Zdążyłam zamknąć na klucz drzwi, przez co Joe wejść nie mogła.
Pukała z 2 godziny zanim Jej otworzyłam..
***Niall***
Rozmawialiśmy tak niezmiernie długo. W sumie to o wszystkim rozmawialiśmy. O to jest taki fajny typ dziewczyny, która coś o Tobie wie, ale jeszcze Cię do końca nie rozszyfrowała. Tak to prawda, zna mnie, ale jakoś.. Jest inna..
N: Skusisz się na spacer?
A: No nie wiem... - Odpowiedziała, jakby się zastanawiała, chociaż wiedziałem, że się zgodzi. - Za coś... Może... - Wstałem od stolika i musnąłem Jej policzek. - Mrr.. Kotku, postarałeś się. - Wybuchnęliśmy śmiechem. Pomogłem Jej ubrać płaszcz i wyszliśmy z La Roche kierując się w sam punkt Londynu.
Kocham to miejsce. Jest idealne. Była godzina 15. Słońce lekko przygrzewało.
Usiedliśmy na trawie pod drzewkiem w parku. Ona taka cudowna...
Delikatnie Jej loczki muskały trawę, a jak wiatr zawiał moją twarz, to była przyjemne.. Jej włosy pachniały świeżymi pomarańczami..
Coś pięknego.
A: Niall...
N: Słucham?
A: Wiem, że znamy się zaledwie kilka godzin i dziwnie to zabrzmi, ale lubię Cię.
***Alex***
Oczywiście to lubię Cię brzmiało bardziej jak KOCHAM CIĘ, WYJDŹ ZA MNIE.
Mniejsza...
N: Wiesz, ja też Cię bardzo lubię. Jesteś taka.. Doskonała... Taka niesamowita...! - Przybliżył się do Niej mnie. Chciał mnie pocałować, w sumie ja też, ale w ostatnie chwili spuściłam głowę i Niall gwałtownie się zatrzymał.
N: Przepraszam, nie chciałem. - Odsunął się,a mi zrobiło się głupio. Usiadłam na Nim i sama zaczęłam dawać mu buziaki.
***Liam***
Zabije Ją. Nie ma Jej już od kilku godzin.. Ale pewnie, 'za dwie godziny wrócimy' Jo kurwa, chyba dwa dni i dwie godziny. Te jak coś wymyślą, to klękajcie narody.
Wydzwaniałem chyba z 500 razy do Niej, ale poczta, ta zasrana kurwa mać poczta! 
Zadzwoniłem i nagrałem się ostatni raz Jej na poczcie.
Li: Joanne Cadence, Payne, jeżeli za 20 minut nie będziesz w domu to powyrywam Ci nogi z Twej zacnej dupy...
Z: Zayn? A Ty co?
Li: O kurwa, Zayn. I pa! - Dokończyłem i się rozłączyłem. No to wpadka. Zayn zaczął się śmiać jak głupi. - Nie da się ciszej?! Charlie się obudził! - Pobiegłem do jeszcze nie do końca skończonego pokoiku Charliego. Wziąłem maluszka na ręce i zacząłem lulać. Po chwili znowu usnęło.
Zbiegłem na dół.

Zayn siedział na kanapie nieco poważniejszy.
Z: Liam, musimy pogadać. - Zdziwiłem się postawą Malika. - Słuchaj.. Harry zdradził Ashley. - Pierwsza chwila 'co? Nasz Hazza? Ashley? Nie to nie prawda...', a druga 'Co za szmata ze Stylesa!' Nie wytrzymałem i powtórzyłem to.
Li: Co za Szmata z Niego!
Z: I Ashley chce się wyprowadzić do Ameryki i nie chce znać Hazzy.

Li: Dziwisz się Jej... Ale zaraz, skąd to wiesz?
Z: Od Joe. - No za kobieta!
Li: To ja się dodzwonić od kilku godzin nie mogę, a Ona z Tobą gadała?! - Kobiety.. Centralnie poszedłem i walnąłem łbem o ścianę.
Z: Liam.. Wszystko w porządku...
Li: Tak, jest okej.
Z: Miałem na myśli ścianę. - Trzymajcie. Walnąłem drugi raz...


______________________________________________


HEJKA!!!!
Nowy pośik! Myślę, że jest fajny!
I nie przejmujcie się jakoś specjalnie Fel i Hazzą. To tylko takie pozory.
Sorrka, ze tak długo nie było, ale gram znowu w msp..
No wiecie ;)
Niedługo będzie kolejny pośick :)
Proszę, komentujcie i pozdrawiam Was serdecznie, moje miśki!
I jak nie zdążę napisać to WESOŁYCH ŚWIĄT!
~ Mrs.Horan xx

3 komentarze:

  1. O jejuńku najkochańszy warto było czekać!!
    Śmiało mogę powiedzieć, że jest to najbardziej uczuciowy, najzajebistrzy, najzakurwiastrzy, najfajniejszy i kurwa długo by tak kocham tego posta!
    Więcej takich, więcej.
    Na początku łezka mi się w oku zakręciła a potem ze śmiechu nie mogłaaaam. Boże, no najlepszy w historii tego bloga.
    Pisz mi koniecznie kolejny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi też się ten szczególnie spodobał ; *
      Nie wiem czemu, ale ma to coś .
      Właśnie piszę kolejny ;)

      Alex

      Usuń
  2. Liam jest chory psychicznie, czy mi się tylko wydaje i od kiedy zmieniłam nazwisko na ''Payne''? xD

    ~ Aniołek Payne xx

    OdpowiedzUsuń