sobota, 28 czerwca 2014

Rozdział 62.



***Harry***(01.04.2014r. – wtorek)
Wszy: Trampolina!
Ash: Louis, wariacie, czego Ty nie wymyślisz?!
Lo: No… Jak pytasz.. To jeszcze mam parę fajnych pomysłów. – Uśmiechnął się.
Jo: Nienawidzę skakać na trampolinie. NIENAWIDZĘ.
Li: Wygląda na to, że będziesz musiała.
Ash&Lo: Dokładnie!! <śmiech>
El: Ohh, jakie szczęście, że ja NIE MOGĘ… - Uśmiechnęła się.
Z: Louis, Debilu, dlaczego Ty powiedziałeś, że SAMI to złożymy? Tu jest instrukcja, ale po CHIŃSKU!
H: No czyli nie ma instrukcji, prościej mówiąc.
Ash: Będziemy skakać..! Kocham Cię, Lou za to trampolinę! – Naskoczyła na Niego i pocałowała Go w policzek.
Lo: Wiem, wiem, ale nie podrywaj mnie, bo jakby jest tutaj Twój narzeczony i moja dziewczyna.
Ash: JA ŚLEPA NIE JESTEM.
Li: Louis, Tępaku, zaginasz po telefon i dzwonisz do tego gościa, który Ci TO sprzedał i mówi jak składać krok po kroku. – Cisza. – TERAZ! – Wydarł się, a Louis pobiegł do domu po telefon.
Po chwili z Nim wrócił i podał Go Liamowi.
Li: O nie, nie, nie, przyjacielu. TY DZWONISZ! – Louis przewrócił oczkami i wystukał numer.
Chwila później.
Li: I…?
Lo: I… - Zrobił krzywą minę. – Nie odbiera….?
Z: Ja Cię zaraz rozjebię!
***Niall*** (Pięć godzin później, cały czas nikt nie doszedł do tego, jak do rozłożyć)
Męczymy się z tym wieczność, ale Louis tylko chodzi i się szczerzy!
N: Czekajcie. Tu są sprężynki, tu są śrubki, TYSIĄCE RODZAI ŚRUBEK – spojrzałem na Louisa, a on pokazał zęby, jak jakiś koń – Dalej, mata, siatka, stelaż. - Niby mało tego? A do złożenia trudne jak cholera, trudniejsze niż złożyć kurwa jebany samochód.
Lo: A może tak, tak? – Louis z Zaynem rozłożyli stelaż w kształcie koła.
N: Dalej, geniuszu.
Lo: I teraz może tak? – W miejsce dziurek Louis powkładał sprężynki i mocno je docisnął, następnie ułożyliśmy matę. – Wiedziałem, że to tak ma być, ale nie mogłem się powstrzymać, musiałem udawać przed wami, że nie umiem tego złożyć.
H: A telefon?
Lo: A nie, akurat to prawda.
H: Ashley, która godzina?
Ash: Twoja ostatnia, bejbe.
H: A serio?
Ash: 14.30.
N: KTÓRA?! – Krzyknąłem.
H&Ash: 14.30!
N: Alex mnie rozjebie! Miałem być po Nią pół godziny temu! Lecę po Nią!
Jo: Nie musisz. – Zaśmiała się.
***Alex***
ZABIJĘ GO! NO PO ROSTU GO ZABIJĘ! MIAŁ BYĆ PO MNIE PÓŁ GODZINY TEMU I NIE PRZYJECHAŁ, ŚWINIA PARSZYWA! NIE DOŚĆ, ŻE W PÓŁUDNIOWYM LONDYNIE ZACZĘŁO LAĆ, TO JESZCZE ZMOKŁAM DO SUCHEJ NITKI. POTEM SPOTKAŁAM KOLEGÓW I MNIE OBLALI Z WODY, A NA KONIEC JAKIŚ DZIECIAK PODŁOŻYŁ MI NOGĘ!
Ax: Nialler, idę do Ciebie! – Krzyknęłam w stronę Nialla.
N: Nie musisz….
H: Alex, za pobicie gwiazdy grozi niemal dożywocie! – Poinformował mnie. Jednak, co mnie to.

Ax: Ale Harry,
ja Go zabiję i zakopię w ogródku. – Uśmiechnęłam się i podwinęłam rękawy mokrej bluzy i ściągnęłam kaptur z głowy.
Teraz się zaczęła jazda.
Zrobiłam krok w stronę mojego narzeczonego, a ten krok w tył i tak ze dwa razy w końcu On zaczął uciekać, więc rzuciłam w krzaki torbę i pobiegłam za Nim.
Dobrze, że LA (lekko atletyka) to dla mnie ogromna przyjemność.
Biegłam za Nim jakieś 15m i zaczął zakręcać w stronę powrotną, zrobiłam to samo. Biegł, biegłam, biegł, biegłam. Aż ten Debil się wyjebał o nogę Liama.
Liam poleciał z hukiem na trawnik, na Niego Niall, a ja nie wyhamowałam i wjebałam się na Nich…
Ax: No. I złapał lis szczura. – Wszyscy się zaśmialiśmy.
N: No zapomniałem! NO SORRY! To jego wina! – Wskazał palcem na niewinnego Louisa.
Lo: No, no, no, sobie coś chyba uroiłeś.
Ax: WIESZ CO JA PRZEŻYAM PODCZAS DROGI DO DOMU!?
N: Oświeć mnie.
Ax: Zaczęło lać, więc cała zmokłam, potem jak już trochę wyschłam spotkałam Jacoba, Dave, Robbiego i mnie Ci frajerzy oblali wodą, czyli byłam znowu mokra, a jak już byłam prawie przy domu, jakiś osrany bachor podłożył mi nogę!
N: Mnhhh, faktycznie, straszny dzień!
Ax: Jeszcze słowo.
Lo: Ludzie. POMÓŻCIE MI!!!!
Li: A ja?! Mam na sobie co najmniej 15000kg!!!
Ax: NO DZIĘKI!
Li: No co Ty, Ty ważysz z 50 kg, to ten słoń waży 14950kg!!!
Ax: Tak to pasuję!
Lo: Mhmhmmm! Ludz….! – Louis wpadł do oczka wodnego.
El: Louis!? LOUIS! – Podbiegła do oczka wodnego, gdzie siedział Louis owinięty siatką do tej trampoliny.
Ej! Właśnie trampolina.
Ax: A co to właściwie jest za trampolina?
H: Louis zrobił nam niespodziankę.- Powiedział z wyrzutem.
Ax: Nie umiecie Jej złożyć, prawda?
Wszy: Nie... – Przyznali.
Ax: Od czego jest w końcu Ciocia Alex. – Wstałam z Nich, a Oni odetchnęli z ulgą, to jeszcze Ich delikatnie kopnęłam, Nialla dwa razy.
N: A to za co?! – Oburzył się.
Ax: Za szkołę. – Minęło 10 minut zanim Louis wydostał się z oczka wodnego.
Na szczęście siatka szybko wyschła.
Ax: A teraz macie szczęście, że mój kuzynek miał podobną trampolinę i musiałam ją składać.
N: Tą, która stoi w ogrodzie?
Ax: Dokładnie.
N: Pozdro. – Nie minęło 15 minut, a siatka była już bezpiecznie powieszona na całym stelażu.
N: Ty mój, geniuszu. – Pocałował mnie w policzek.
Li: To kto pierwszy wskakuje?! – Cieszył się jak dziecko!
***Liam***
Wooo! Kocham trampoliny!
Li: Joeee! Chodź, sobie poskaczemy! – Zrobiła wielkie oczy ze zdziwienia.
Jo: Nieee! Posrało Cię chyba ja nie będę skakała na żadnej głupiej trampolinie!
Li: Właśnie, że będziesz! – Złapałem Ją w pasie i wrzuciłem na tą trampolinę. Wszedłem po Niej ja. Puściłem oczko do reszty, a Oni szybko się ulotnili.
Jo: Wypuść mnie stąd! – Poraczkowała do wyjścia, ale złapałem ją za nogi i opadłem obok Niej.
Li: Joe. Kocham Cię. I… Rozmawiałem z Zaynem i podjęliśmy decyzję, że na razie nie jesteśmy gotowi dowiedzieć się, czy Charlie jest moim synem, czy Zayna..
A Ty? A Ty jak widzisz tą sprawę?
Jo: Nie wiem, Liam… Z jednej strony chcę już widzieć to na papierku, że Charlie jest Twoim synem, ale boję się, że będzie tam pisało nazwisko Zayna.
Li: Rozumiem.
Jo: Ja to przemyślę… Ale wydaję  mi się, że macie rację.. – Zapadła chwila ciszy.
Teraz albo nigdy.
Li: Będę oryginalny. – Nadal leżeliśmy tak obok siebie na tej ogromnej trampolinie i patrzeliśmy sobie w oczy. – Joanne Cook, czy… A w chuj. OŻENISZ SIĘ ZE MNĄ?! – Wydarłem się, a Ona się zaczęła śmiać.
Jo: No pewne! Ej, ale to są najlepsze oświadczyny ever!
Po pierwsze; na trampolinie.
Po drugie; w zajebistej pozycji
Po trzecie; Best ever słowa!
I nie spodziewałam się tego po Tobie, akurat Liam! Bardziej bym pomyślała, o reszcie chłopaków, żeby tak powiedzieli i w ogóle, ale najwyraźniej się myliłam!
Kocham Cię, Liam! – Pocałowała mnie baaaaaaardzo czule w te moje zajebiaste usteczka.
Popatrzeliśmy w okna. Wszyscy stali i się na Nas lampili.
Jo: Oni wiedzieli?
Li: No pewnie, od tygodni.
Jo: CO?! I nikt mi nie powiedział?!
Li: Mamy dobrych przyjaciół, że jak się ich poprosi do dotrzymają obietnicy. – Włożyłem na Jej palec pierścionek zaręczynowy. – A teraz kontynuacja planu. Idziemy na górę…
Jo: Po co? – Spojrzałem na nią z ulitowaniem. – Aaa! Ale teraz?
Li: Taaaak!
Jo: No dobra.
Li: Ale.. Musimy się teraz postarać o dziewczynkę! – Reszta wszyła z domu i zaczęli głośno bić brawa i śmiać się z ostatnich słów wypowiedzianych przeze mnie.


_________________________________________


Dzień dobrrrryyyy! ;)
Nadal w żałobie, ale trzymam się…

Post fajny, co?
WESOLUTKI

I Liam i Joe <33
Aww
Komentujcieeeeee!!!!
~ Alex xx

Rozdział 61.


<LINK - AUSTIN MAHONE - SHADOW

***POCZĄTEK KWIETNIA***
***1D I DZIEWCZYNY MIESZKAJĄ W NOWYCH DOMACH***
***MAYA PRZESTAŁA ISTNIEĆ***
***ZAYN JEJ NIENAWIDZI, ZA TO ŻE NIE POWIEDZIAŁA MU O PRZEPROWADZCE***
***LOUIS POGODZIŁ SIĘ Z ELEANOR***
***ELEANOR JEST W 7 MIESIĄCU CIĄŻY***

***Alex***(01.04.2014r. – wtorek)
Jejku, jak ja się cieszę, że już NIE MAM żadnych tajemnic przed Niallem, i przed innymi również. Kocham Go, wiem, może jestem młoda, ale czuję to i jestem tego pewna. Nawet…. Niall już ustalił datę ślubu. Jak skończę 18 lat od razu bierzemy ślub. Datę mamy na podajże… 15 sierpnia? To jest 10 dni po moich urodzinach… Fajny będę miała prezent urodzinowy. Taaak…
Właśnie dochodziła 6:30. Muszę wstać. NIEEEEEE…. Chłopacy są walnięci. OBIECALI naszym rodzicom, że będą nas codziennie odpierali i przywozili do szkoły. Każdy swoją dziewczynę… Taki pech, nosz! Nienawidzę ich za to, nie wybaczę im tego do końca życia.
Ale na szczęście mieszkamy  jakieś 20km od centrum Londynu, więc 15 minut drogi i jestem w szkole, a za to rodzice mieszkają w przeciwną stronę, więc odwiedzają Nas raz na dwa tygodnie (OŁ JE), choć w moim przypadku to wujkowie raz na miesiąc przyjadą, ja wolę do Nich jechać z Niallerem, do mojego kochanego kuzynka Dana..
Mniejsza, wstaję….
Po trzech minutach wstałam i popaczyłam na Nialla. On tak słodko śpi! Tylko mu fotę trzasnąć!!! Wzięłam szybko do reki iPhon’a i strzeliłam mu fotkę jak śpi. Ustawiłam ją sobie na tapetę. Awwwwwww….!
Ubrałam się i stanęłam obok Nialla.
Ax: Niall.
Nic.
Ax: Niall.
Nic.
Ax: Nialler……!
Nic.
Ax: NIALLER!
Nic.
Ax: NIALL TY PACANIE ŁYSY WSTAWAJ, BO SIĘ SPÓŹNIĘ DO SZKOŁY I JUŻ NIGDY MNIE NIE ZOBACZYSZ, BO MOI RODZICE BĘDĄ MYŚLELI, ŻE JESTEŚ NIEDORZWINIĘTYM BACHOREM, KTÓRY NIE POTRAFI DOTRZYMAĆ OBIETNICY! – Wydarłam się.
N: Dobrze, że tylko by myśleli. – Odpowiedział bardzo spokojnie.
Ax: Jak za 10 minut nie będziesz gotowy to pakuję swoje rzeczy i się wyprowadzam!  - Odwróciłam się na pięcie i poszłam do kuchni.
Jo: Dzień dobry, Alexandro. Jak się spało?
Ax: A spierdalaj.
Jo: Miło.
Li: Dzień dobry, dziewczyny. – Uśmiechnął się.
Ax: Jak Ty to robisz, że Twój facet jest zawsze taki zorganizowany i ogarnięty? – Westchnęłam i usiadłam przy stole.
Li: Dzięki.
Jo: A jak Ty to robisz, że Twój facet już stoi przy samochodzie i czeka na Ciebie.
Ax: Co? – Zmarszczyłam nos ze zdziwienia.
Jo: Tak to, spójrz. – Podeszłam do okna. Faktycznie.
Ax: On nie jest z Ziemi, on jest z… Z Dzwilognęj planety!!! – Szybko złapałam klucze oraz torbę i wybiegłam z domu. – Jak Ty to zrobiłeś? Przed chwilą leżałeś w łóżku. – On tylko wzruszył ramionami i wsiadł do samochodu. Zrobiłam to samo. Dochodziła 7.00, a my wyjeżdżaliśmy z przed NASZEGO domu.
Sru, sru, sru przez miasto.
Podjechaliśmy przed moją szkołę. Niall zaparkował. Wysiadłam i przewiesiłam torbę przez ramię. Blondyn też wyszedł i stanął przede mną. Złapał mnie za ręce i spojrzał w oczy.
N: Powodzenia w szkole, Księżniczko.
Ax: Powodzenia w pracy, Głuptasku. – Pocałowałam go w usta delikatnie, a On to odwzajemnił.
N: Dziękujęęęęę.
Ax: Nagrywacie coś dzisiaj w ogóle?
N: Nie wiem, chyba nie. Dzisiaj się chcę zająć Juliettą.
Ax: Cieszę się.
N: Ja też. No, dobrze mi się tu ucz. Bo inaczej….
Ax: Też Cię kocham. – Cmoknęłam Go jeszcze raz w usta i puściłam za ręce.
N: Będę po Ciebie o 14, czekaj na mnie.
Ax: Pewniee. Pa.
N: Pa. – Wsiadł z powrotem do samochodu i odjechał, a ja pokierowałam się do wejścia do szkoły.
***Joanne***
Jo: Oh, Niall i Alex. – Zaśmiałam się.
Li: Zwariowani są. – Również się zaśmiał.
Jo: Jakie szczęście, że nie muszę iść dzisiaj do szkoły.  – Ziewnęłam.
Li: A to niby czemu, co?
Jo: Remoncik szkoły.
Ash: Bry.  Potwierdzam, remoncik szkoły.
H: Ja niestety też. Widziałam, że remontują Ich budę.
Li: Farciary… Pfff.. <śmiech>
Lo: To co dzisiaj robimy? – Wparował do kuchni Louis.
H: Mamy jakieś plany? – Popatrzał na nas wszystkich.
Jo: Nie....
Li: Chyba nie…
Lo: To już mamy.
Ash: Lou, konkrety, konkrety.
Lo: Dzwonił do mnie nasz kochany Menager.
Jo: Walnijcie Go tą patelnią bo nie wytrzymam.
Lo: No i mówił, że mamy koncert w… - Harry już złapał patelnię. – Mamy koncert w Polsce. – Szybko kontynuował.
Li: Gdzie?
N: Polska. Piękny kraj. Alex opowiadała, że tam jest dupowato, ale jak oglądałem zdjęcie z nad morza, z gór to ślicznie. – Wrócił właśnie Nialler.
Jo: No właśnie! Alex rodzice mieszkają w Polsce!
Li: NIall, przygotuj się na spotkanie z teściami!
N: Haha.
Ash: Czyli tylko biedna Alex ma dzisiaj lekcje. – Nagle zmieniła temat.
N: Na to wygląda.
Jo: Co to za pustak, nawet czegoś nie wymyśliła. – Śmiech na Sali. Hahaha. Żart.
N: No, już.
Lo: Więc pomyślałem sobie, żebyśmy zrobili sobie wakacje nad polskim morzem. Co Wy na to?
N: Nie.
Li: Nie.
H: Nie.
Ash&Jo&Lo: Ale czemu? – Oburzyliśmy się. Niby czemu nie? No? No? No? No? No? No? No? No?
N: Szkoła.
Li: Nie możecie opuszczać.
H: Dokładnie.
Lo: No ludzieee… One mają 17 lat, nie chodzą do podstawówki!
N: Nie.
Li: Popieram. NIE. – Stanowcze NIE. Pierdolę.
Jo: No ludzie! MY NIE MAMY 10 LAT! Pogadamy z rodzicami….
Li: Już to widzę, jak Twój tata się cieszy, jak się dowiaduje, że jego córka poleci sobie na wakacje do Polski w czasie szkoły. – Uśmiechnął się.
Ash: Ale możemy się tak omówić, że pogadamy z Nimi o tym?
N: Nie.
Lo: Tak.
Li: Nie.
H: Tak. – Liam z Niallem wymienili spojrzenia.
Li&N: Dobra.
Li: Ale jak powiedzą ‘nie’…
N: To koniec tematu.
Ash&Lo&Jo: Okey. – Zjedliśmy śniadanie i poszliśmy do ogrodu. Brryyy. Jeszcze zimno jest. Szkoda, że nie można się jeszcze kąpać, ale mniejsza.
Siedzieliśmy wszyscy na tarasie i gadaliśmy.
Ja, Liam, Ashley, Harry, Eleanor, Louis, Niall i Harry oraz Zayn, gdyż dzieci smacznie spały w łóżeczkach.
Nagle usłyszeliśmy dźwięk jakiegoś auta. Louis od razu zerwał się i pobiegł za dom, gdzie podjechało to coś.
Minęło z 5 minut i do ogrodu wparował Louis z kilkoma mężczyznami którzy trzymali ogromny karton.
M: Pan sobie sam poradzi z rozłożeniem?
Lo: Tak.
M: Jest pan pewnie? To trudne.
Lo: Tak, tak. Do widzenia.
M: Do widzenia i powodzenia. – Wrócili do samochodu, a my patrzeliśmy na Lousia.
***Ashley***
Co to kurwa jest… Duże. W kartonie. Co ten Idiota znowu wymyślił…..
H: Louis… Co to jest?
Lo: A to niespodzianka. – Uśmiechnął się i stanął nad ogromnym kartonem który miał wymiary na oko 6m x 6m.
Podeszliśmy do tego kartonu. Żadnych napisów. NIC.
Harry i Zayn oraz Louis otworzyli to, a tam….


________________________________________________


Dzień dobry ;((
(Właśnie jest po pogrzebie Roksanki, na którym nie mogłam być! ;(((, jest 11:45, a o 10 był :( )
Wiem, post nie za długi, ale…
Jestem w dość dużej żałobie, gdyż zginęła w wypadku moja dobra znajoma, a druga jest w bardzo ciężkim stanie ;(
Więcej nie piszę ;(
No i wiecie….
Ale post jest w miarę wesoły, prawda?
J
Mam nadzieję…
Komentujcie….
I wiem, że miał być post już dawno, bo obiecałam, ale nie miałam Internetu, i teraz już jestem na wakacjach i jest tutaj Net właśnie :)


Roksana, spoczywaj w pokoju, Księżniczko Nialla
[*]

Niall, gdy zobaczył Cię,
Od razu poczuł,
Że musi zatrzymać przy sobie Cię.
Pokochał od razu.
Nie zraniłby nigdy.
Lecz, gdy ten nieszczęsny wypadek…
Koniec.
Ciemność, nicość.
Świat aniołów dla Roksany rozpoczął się,
A dla Blondyna rozpacz, po utracie Ciebie.
Roksana Horan
Piękne, prawda?
Dokładnie.




Zawsze w sercu Horan’a
Będzie miejsce dla Ciebie, Roksana.

NA ZAWSZE W NASZYCH SERCACH, KOCHANIE <3

~ Alex xx

piątek, 20 czerwca 2014

Rozdział 60.



***Alex***
Nie wiem o co Louisowi chodzi! Kretyn! Frajer. Zasrany. Jak On może na mnie tak mówić? Przecież... ja... Go... Kiedyś...



Kochałam.......

Nie przyznam się do tego.
Zbyt mnie zranił, to rozdział zamknięty, muszę wszystkich oszukiwać, że ja go nie znałam, że nic z nim mnie nie łączyło, ale. Czy długo tak można? Nie dziwię się...
***Louis***(18.03.2014r. - wtorek)
Wyszedłem z kibla i zobaczyłem, jak Niall właśnie do niego zmierza. Nie spojrzał na mnie. Spuścił wzrok i po prostu ominął mnie, jakbym nie istniał. Złapałem Go mocno za rękaw bluzy.
N: Spierdalaj. - Powiedział spokojnie.
Lo: Będziesz żałował, uwierz mi. Niall, kocham Cię jak brata i chcę Twojego szczęścia.
N: Nie wierzę Ci, może się w Niej zakochałeś, choć nie dziwię Ci się, po między Tobą a Eleanor widać, że... Wasza miłość już prysła.
Lo: Co? Ja.. Ja Ją kocham i Ona mnie kocha, wiem to. Więc..?
N: Gdyby Cię kochała, nie robiła by tego.
Lo: Co masz na myśli? - Lekko się denerwowałem i mocniej Go złapałem za rękaw.
N: Gdyby Cię kochała i gdybyś o Nią bardziej dbał to...
Lo: NO MÓW! - Ryknąłem, a on pokręcił przecząco głową.
N: To by się nie puszczała za pieniądze z każdym.
Lo: Pieprzysz.
N: Mam zdjęcia. - Faktycznie. Moja dziewczyna dawała się obmacywać jakiemuś staremu kolesiowi. Później z kimś innym, i następnym.
Lo: Nie... - Ale.. Szczerze mówiąc, nie żałuje. Wiedziałem, że to długo nie przetrwa.... - Ale muszę Ci teraz ja coś powiedzieć. Co Twoja KOCHANA ALEX robi.
Ax: Louis! Jak Ty możesz! - Ta Szm..ata się tu znalazła.
Lo: POWIEDZ MU! TERAZ! POWIEDZ TO! MIEJ ODWAGĘ! JEŚLI JESTEŚ Z NIM ZARĘCZONA TO BĄDŹ WOBEC NIEGO SZCZERA! ROZUMIEM, ŻE MOŻESZ GO KOCHAĆ, ALE NIE MOŻESZ GO OKŁAMYWAĆ, BO SZCZEROŚĆ TO PODSTAWA W ZWIĄZKU! JESTEŚ JESZCZE ZWYKŁYM BACHOREM, GÓWNIARĘ JESTEŚ! 
Ax: Jesteś walnięty, Louis, zapisz się do psychiatry, nie moja wina, że nawet na ojca się nie nadajesz! 
Lo: Co.
N: Spałaś z NIM!?
Ax: Nie! Chodzi o to, że Eleanor jest w ciąży! A Louis miał być ojcem maleństwa, tak? 
Lo&N: JAK TO ELEANOR JEST W CIĄŻY?!
Ax: NO NORMALNIE! Ale żaliła się nam, Joe, mi, Ash, że już jej nie poświęcasz czasu, że za sesje nie dostaje za dużo i musiała jakoś zarabiać, dlatego się... Puszczała z innymi! Ale Louis Ty jesteś pusty!
Lo: Akurat Ty jesteś gorsza. Powiedz mu TY to teraz, albo ja to powiem.
Ax: Pierdol się. 
***Niall***
Zbiegła BARDZO szybko po schodach na dół i wybiegła z domu, chyba... Lou mówi serio, że coś się dzieje. Ale nie mogę w trochę uwierzyć, chociaż wtedy by nie uciekła tak........
Lo: Chodź, powiem Ci wszystko. - Pociągnął mnie do swojego pokoju.
N: I? Jeżeli Ty coś... wymyśliłeś, czy to jest słabe, to uwierz mi, że nie daruję Ci tego...
Lo: Dobrze... Słuchaj uważnie.

Ja z Alex bardzo dobrze się znam... Nawet... Z Nią kiedyś byłem, i... dlatego wiem, jaka to jest dziewczyna... Byłeś u Niej kiedyś w domu?
N: Tak.
No to właśnie. Znasz może... Jej kolegę Justina jakiegoś?
N: Tak, też, bardzo się go boi, nienawidzi go.
Ale ma powody, i to nie małe... Alex kiedyś była z Jusem. Bardzo długo. Jak na taką młodą miłość. Chodzili ze sobą trzy lata. Całe gimnazjum przebili razem. A potem... Byłem ja. 
Parę razy ze sobą sypialiśmy, aż w końcu.. Zakochaliśmy się w sobie i... Chciałem, że Ona się z Justinem rozstała, Ona nie chciała, sam to mu powiedziałem, to dostał taki atak furii, że mi złamał rękę, a Alex była cała pobita, strasznie mi było Jej żal, ma pełno blizn.
N: Tak, tak, zauważyłem to już kiedyś.
Właśnie. Z jednej strony była zmuszona, by z Nim być, ale na boku byłem ja, czyli nie była wierna Jemu... A potem, zaszła w ciążę. Dałem Jej pieniądze i... Usunęła ciążę, usunęła nasze dziecko... NASZE DZIECKO.... Potem nagle przyszła do naszego domu, z Tobą. Bylem w szoku. Już wiesz, dlaczego... Tak chciałem Cię przed Nią 'obronić'...

N: Wierzę Ci. - Przytuliłem go mocno. - Ale ja Ją kocham....
Lo: Jeżeli się kochacie to myślę, że powinniście porozmawiać szczerze, to....
N: Kocham Cie, Louis, dziękuję. - Wierzę mu, i teraz mi głupio, że Mu nie wierzyłem. Wybiegłem z domu i pokierowałem się myślami, gdzie Ax mogła by iść........
Pobiegłem do Jej ulubionej kawiarni. Nie ma jej.
Jej dom!
Nie, lepiej nie.
PARK. No tak. PARK.
Wiem, banalne, ale Ona tam kocha siedzieć.
Pobiegłem do Central Park London.
Jest. Wiem, mało realne? Jak z bajki trochę, ale mówię poważnie.
N: Alex! - Krzyknąłem w jej stronę. Widziała mnie - ja Ją. Chwila. Zaraz się spotkamy i zaraz ona mi wszystko wyjaśni. Jeszcze moment.
Podeszła.
Spojrzała mi prosto w oczy. Moje niebo z jej oceanem.
Ax: Wiem. Sorry.
N: Sorry? Czemu mi nic nie powiedziałaś?
Ax: Bo po co? Nie wiem jakbyś zareagował? Kochałam Cię i nie chciałam, żeby przez Louisa i przeze mnie nasz związek się rozpadł.
N: Kochałaś mnie? Teraz już nie kochasz?
Ax: Pewnie, że Cię kocham i będę kochać, ale nie wiem, czy po tym Ty będziesz ze mną chciał być...
N: Oświadczyłem Ci się i.... - Zamarła na chwilę.. - I nie żałuję tej decyzji...
Louis powiedział, że rozumie, że się się kochamy, ale nie chciał naszego w związku, bo wiedział, że utrzymuję się w nim kłamstwo. Chciał mnie i Ciebie przed tym ochronić. Ale teraz nie martw się, wszystko się już wyjaśniło... Chyba, że masz jeszcze mi coś do powiedzenia?
Ax: Żałuję... - Zaczęłam płakać.
N: Czego żałujesz... - Złapałem ją delikatnie za ramiona i zmusiłem, że spojrzała mi w oczy.
Ax: Że usunęłam swoje dziecko...
N: Masz już śliczną córeczkę...
Ax: Wiem, kocham ją, ale przecież.. Teraz pewnie mój synek, albo córeczka miała by parę miesięcy, pół roczku...
N: Rozumiem. Ale, może to i dobrze. Pomyśl, że teraz Twoje dziecko jest w niebie i patrzy na Ciebie i Cię wspiera duchem. Popatrz. - Spojrzeliśmy w niebo. - Na pewno się do Ciebie teraz uśmiecha i wybacza Ci to, że pozwoliłaś mu odejść do Pana Boga, bo wiedziałaś, że tam będzie mu lepiej, bo chciałaś Go obronić przed złymi ludźmi na ziemi. I tak jest dobrze. Przytuliłem Ją z całych sił.
Ax: A Ty... Wybaczasz mi?
N: Gdyby mi na Tobie tak bardzo nie zależało, to bym Ci nie wybaczył, ale sama widzisz, że ja Cię kocham.
***
Wróciliśmy do domu.
Siedzimy wszyscy przy stole i jemy obiad, który przygotowaliśmy my, chłopacy.       No dobra, żartuję. Ale pomogliśmy dziewczynom!
Haha, żart.
Leżeliśmy na kanapie i oglądaliśmy mecz, a nasze laski kuchciły w kuchni.
Tak, tak właśnie było.
***Liam***
Zjedliśmy PYSZNĄ pieczeń i właśnie musiałem im to powiedzieć.
Li: Ludzie.
Wszy: Co?
Li: Słucham, a nie 'co'. Chłopaki, kiedy przeprowadzka? - Uśmiechnąłem się.
Chł: JUTRO!
Li: Dokładnie.
Ash: Jak jutro?
Li: A tak to.
H: Właśnie. 
Li: I wiecie, że MUSICIE z Nami zamieszkać?
Jo: Mój stary się nie zgodzi.
Ash: Nie ma takiej opcji.
Ax: Już widzę jak moi wujkowie pakują moje walizki.
N: No co Wy! Więcej optymizmu!
Li: A właśnie, że nie. Bo WASI rodzice się już zgodzili. - Właśnie Joe spadła szklanka.
Jo: Sorry.
Li: Spoko. To jak?
Jo: Nie ma sprawy, za 10 minut jestem spakowana. 
1D: I to rozumiemy! 
***Zayn***
Bo tej wspaniałej rozmowie udałem się do mojej dziewczyny, Mayi.
Zapukałem do drzwi. 
Otworzyła mi jakaś młoda osoba. Nie widziałem jej wcześniej w Mayi domu.
Z: Dzień dobry, zastałem Mayę McCartney?
K: Słucham?
Z: No.. Dziewczyna, blond włosy... Jeździ często na deskorolce..
K: A! Przykro mi, ale poprzednia rodzina wyprowadziła się...
Z: Gdzie? - Spytałem zaskoczony, że Maya mi nic nie powiedziała?!
K: Chyba do Stanów... Tak do Stanów.
Z: Do widzenia... - Odszedłem zdezorientowany. Zadzwoniłem do Mayi, ale usłyszałem tylko 'nie ma takiego numeru'...


___________________________________________________________


Siemanderko!!!
Co tam?
Wiem, wiem, wiem, BARDZO DŁUGO NIE BYŁO POSTA.
Ale, szkoła, szkoła itp.
Nie rozpisuję się.
Komentujcie i następny post albo dzisiaj w nocy albo jutro na 100000000000% !! <3
~ Alex xx








wtorek, 3 czerwca 2014

Rozdział 59.


KONIECZNIE WŁĄCZ
<LINK - BRUNO MARS - BILLIONAIRE>

***Joanne***(17.03.2014r. - poniedziałek)
Około 4 wróciłam do domu. Cieszę się, że dziewczyny mają to już za sobą i teraz razem mamy swoje dzieci. Właśnie. One są nasze, i oczywiście... Hmm.. Tu trzeba się zastanowić, bo Char jest albo Liama, albo... Zayna, Dan i Darcy są Hazzy i, a Julietta  jest Jusa, i nic nikt na to nie poradzi.... Chociaż, co my mamy do tego? To sprawa Alex i Jusa.. I Nialla trochę też..
Przespałam się parę godzin i wstałam.
Poszłam do Charliego, już nie spał, ale bawił się swoim misiem, taaak uroczooo.. Spojrzał na mnie i się zaśmiał. Jak na 4 miesięczne dziecko jest już taki duuuużyyy.. Tak szybko rośnie, przecież przed chwilą miał miesiąc! Zadzwonił dzwonek do drzwi. Założyłam szlafrok i słyszałam jak mama ciepło wita... Liama! Zbiegłam na dół i go przytuliłam.
Li: Cześć. Zabieram Ciebie i Charliego gdzieś, gdzieś.. Gdzieś. - Spojrzałam na niego jak na.. Debila. - No bierz bobasa i lecimy. <śmiech> - Liam ubrał i tak dalej Charliego i w między czasie ja też się ubrałam i pomalowałam się delikatnie oraz uczesałam. Liam czekał już z Charliem na dole. L
iam spojrzał gniewnie na moje buty. Oh, obcasy.
Li: Wiesz, że tego nienawidzę...
Jo: Wiem, ale ja to kocham.
Mj: A gdzie jedziecie? - Spytała.
Li: Zabieram Ich na spacer niedaleko. - Uśmiechnął się słodko.
Tj: Gwiazdka, plejasek. - Mruknął.
Li: Słucham?
Tj: Ubrany? To spadaj.
Li: Łysy dziad. - Teraz Liam mruknął.
Mj: To się bawcie dobrze, Joe nie wracaj za późno.
Li: Odwiozę Ją, do widzenia. - Wyszliśmy z domu. Liam zapiął Charliego i pojechaliśmy. Jechaliśmy przez miasto.
Jo: Li, gdzie jedziemy?
Li: Zobaczysz.
Jo: Liam.
***Alex***
Jestem cholernie zmęczona. Jest godzina 7:58. Spałam jakieś 3-4 godzinki. Ale nie mogę dalej spać. Po cichutku wstałam nie budząc Nialla i Julii.
Wyjęłam z torby rzeczy i po cichu wyszłam do łazienki się ubrać, uczesać i pomalować. Gdy wróciłam Niall już nie spał i był ogarnięty.
N: Nasza córka śpi jeszcze. - Nie odpowiedziałam, uśmiechnęłam się. - Wiesz, co jest piękne? Że jedynym czarem przeszłości, jest to, że minęła.
Ax: Tak, to jest piękne, i że nasza przeszłość nadaje kształt naszej przyszłości.
N: Dokładnie. Alex... My, to znaczy Liam, Harry, Zayn i Louis... Kupiliśmy dom. Dwa domy. I chcemy w nich zamieszkać. Razem. MY.
Ax: Ale, że. J-a-k. Louis mnie nienawidzi... - Szukałam jeszcze jakiś argumentów, ale Ni mi przerwał.
N: Wiem, ale ja Cię kocham i moje uczucia się nie zmienią i jestem tego pewny i mam nadzieję, że ty też mnie kochasz, że czujesz coś prawdziwego do mnie, że to nie jest głupie zauroczenie, że przejdziemy razem przez ten świat, za rękę i z Juliettą i jeżeli mnie kochasz to bądź tu i mnie nie opuszczaj, bo taka miłość nie chodzi pieszo, trzeba o nią też dbać, więc róbmy wszystko razem, żebyśmy byli naprawdę szczęśliwi, jako prawdziwa rodzina. Mimo wszelkich sprzeciwów damy radę, jeśli będziemy trzymać się razem, więc...
Ax: Niall.. Jesteś moim najwspanialszych chłopakiem jakiego dotąd miałam i uwierz mi, chcę tylko Ciebie, czuć Twój dotyk, zapach, czuć smak Twoich ust. Czuć je blisko moich. Kocham Cię. - Uśmiechnął się. Spojrzałam w jego niebieskie oczy. I tyle wystarczyło, żeby się w nich zakochać.
N: Ufasz mi? Wierzysz mi? Kochasz mnie?
Ax: Tak. Wystarczy, że patrzę w Twoje oczy. I wszystko staje się jasne.
N: Wyjdziesz za mnie? - Kleknął przedtem i wyjął cudowny pierścionek.
Ax: Nialll... Ja mam 17 lat niecałe! Głuuuptasie! - Pacnęłam go w nos.
N: Ja Cię tylko zaklepuję.
Ax: Ale czekaj, muszę się zastanowić, może tak, może nie...
N: Ax..
Ax: No pewnie, że TAK!

  <mina Nialla: bndubwuibfwiubeuiwbecuibwiucbuwbcuiwbcuwe>

***Niall***
Czaicie? Mam narzeczoną. Czaicie to kurwa? Mogę się hajtnąć. 
Z: Niall, co ćpałeś?
N: Alex.
Z: Ćpałeś Alex?
N: Dokładnie.
Z: Yyyy..... Czyli? Seks? Bitwa jakaś? Zakupy? CO CI JEST!
Ax: A no tylko zgodziłam się za niego wyjść.
Z: Zła decyzja.
N: Ryj, fagasie jebany.
I: Co jest? - Właśnie przyszła Iza, Harry, Daniell, Darcy, Liam, Joe, Charlie, Louis i Eleanor.
Z: Ta Kretynka, sorry - wtrącił szybko - zgodziła się wyjść za tego Kretyna.
N: RYJ.
Z: Miło mi, ja Zayn.
N: Phh.....
I: Ogarnijcie się, Debileeeee.
Lo: TA DZIWKA ZGODZIŁA SIĘ ZA NIEGO WYJŚĆ?! NIALL! NIE!
Ax: O co Ci chodzi?! Przestań! Ja Go kocham!
Lo: Srocham.
N: Przepraszam Louis, ale.. To chyba koniec naszej przyjaźni, jeśli nie możesz zaakceptować mojej narzeczonej.
Lo: Niall.! Idioto! Ty nie wiesz nawet... Jesteś draniem. Zobaczysz, będziesz miał złamane serce. Uwierz mi, proszę!
N: Nie.
H: Ja.. Uważam, że Niall ma rację. Louis, Alex jest naprawdę w porządku i kocha Nialla.... Powinniśmy im pomagać, a nie ich rozłączać, Lou. - Ten pokręcił przecząco głową i poszedł do swojego pokoju.
Ax: Co za Palant.
N: Dokładnie. - Złożyłem pocałunek na Jej miękkim i lekko różowym policzku. Widziałem, że jest smutna, co mój najlepszy przyjaciel opowiada o Niej.
***Louis***
Co za Szmata! Parszywa Dziwka! Niall... Przekona się.
Znajdę dowody.
Udowodnię im.
Że to szmata.
Dziwka.
Suka.

Kocham Cię...


_________________________________________________________


Hejkaaaaa! :)
Wiem, STRASZNE ZAKOŃCZENIE, ALE SORRKA xD
Dalej nie mówię jak będzie, bo sama nie wiem.. >.<
K O M E N T U J C I E .
~ Alex xx