***Harry***(01.04.2014r.
– wtorek)
Wszy: Trampolina!
Ash: Louis, wariacie, czego Ty nie wymyślisz?!
Lo: No… Jak pytasz.. To jeszcze mam parę fajnych pomysłów. – Uśmiechnął się.
Jo: Nienawidzę skakać na trampolinie. NIENAWIDZĘ.
Li: Wygląda na to, że będziesz musiała.
Ash&Lo: Dokładnie!! <śmiech>
El: Ohh, jakie szczęście, że ja NIE MOGĘ… - Uśmiechnęła się.
Z: Louis, Debilu, dlaczego Ty powiedziałeś, że SAMI to złożymy? Tu jest instrukcja, ale po CHIŃSKU!
H: No czyli nie ma instrukcji, prościej mówiąc.
Ash: Będziemy skakać..! Kocham Cię, Lou za to trampolinę! – Naskoczyła na Niego i pocałowała Go w policzek.
Lo: Wiem, wiem, ale nie podrywaj mnie, bo jakby jest tutaj Twój narzeczony i moja dziewczyna.
Ash: JA ŚLEPA NIE JESTEM.
Li: Louis, Tępaku, zaginasz po telefon i dzwonisz do tego gościa, który Ci TO sprzedał i mówi jak składać krok po kroku. – Cisza. – TERAZ! – Wydarł się, a Louis pobiegł do domu po telefon.
Po chwili z Nim wrócił i podał Go Liamowi.
Li: O nie, nie, nie, przyjacielu. TY DZWONISZ! – Louis przewrócił oczkami i wystukał numer.
Chwila później.
Li: I…?
Lo: I… - Zrobił krzywą minę. – Nie odbiera….?
Z: Ja Cię zaraz rozjebię!
***Niall*** (Pięć godzin później, cały czas nikt nie doszedł do tego, jak do rozłożyć)
Męczymy się z tym wieczność, ale Louis tylko chodzi i się szczerzy!
N: Czekajcie. Tu są sprężynki, tu są śrubki, TYSIĄCE RODZAI ŚRUBEK – spojrzałem na Louisa, a on pokazał zęby, jak jakiś koń – Dalej, mata, siatka, stelaż. - Niby mało tego? A do złożenia trudne jak cholera, trudniejsze niż złożyć kurwa jebany samochód.
Lo: A może tak, tak? – Louis z Zaynem rozłożyli stelaż w kształcie koła.
N: Dalej, geniuszu.
Lo: I teraz może tak? – W miejsce dziurek Louis powkładał sprężynki i mocno je docisnął, następnie ułożyliśmy matę. – Wiedziałem, że to tak ma być, ale nie mogłem się powstrzymać, musiałem udawać przed wami, że nie umiem tego złożyć.
H: A telefon?
Lo: A nie, akurat to prawda.
H: Ashley, która godzina?
Ash: Twoja ostatnia, bejbe.
H: A serio?
Ash: 14.30.
N: KTÓRA?! – Krzyknąłem.
H&Ash: 14.30!
N: Alex mnie rozjebie! Miałem być po Nią pół godziny temu! Lecę po Nią!
Jo: Nie musisz. – Zaśmiała się.
***Alex***
ZABIJĘ GO! NO PO ROSTU GO ZABIJĘ! MIAŁ BYĆ PO MNIE PÓŁ GODZINY TEMU I NIE PRZYJECHAŁ, ŚWINIA PARSZYWA! NIE DOŚĆ, ŻE W PÓŁUDNIOWYM LONDYNIE ZACZĘŁO LAĆ, TO JESZCZE ZMOKŁAM DO SUCHEJ NITKI. POTEM SPOTKAŁAM KOLEGÓW I MNIE OBLALI Z WODY, A NA KONIEC JAKIŚ DZIECIAK PODŁOŻYŁ MI NOGĘ!
Ax: Nialler, idę do Ciebie! – Krzyknęłam w stronę Nialla.
N: Nie musisz….
H: Alex, za pobicie gwiazdy grozi niemal dożywocie! – Poinformował mnie. Jednak, co mnie to.
Ax: Ale Harry, ja Go zabiję i zakopię w ogródku. – Uśmiechnęłam się i podwinęłam rękawy mokrej bluzy i ściągnęłam kaptur z głowy.
Teraz się zaczęła jazda.
Zrobiłam krok w stronę mojego narzeczonego, a ten krok w tył i tak ze dwa razy w końcu On zaczął uciekać, więc rzuciłam w krzaki torbę i pobiegłam za Nim.
Dobrze, że LA (lekko atletyka) to dla mnie ogromna przyjemność.
Biegłam za Nim jakieś 15m i zaczął zakręcać w stronę powrotną, zrobiłam to samo. Biegł, biegłam, biegł, biegłam. Aż ten Debil się wyjebał o nogę Liama.
Liam poleciał z hukiem na trawnik, na Niego Niall, a ja nie wyhamowałam i wjebałam się na Nich…
Ax: No. I złapał lis szczura. – Wszyscy się zaśmialiśmy.
N: No zapomniałem! NO SORRY! To jego wina! – Wskazał palcem na niewinnego Louisa.
Lo: No, no, no, sobie coś chyba uroiłeś.
Ax: WIESZ CO JA PRZEŻYAM PODCZAS DROGI DO DOMU!?
N: Oświeć mnie.
Ax: Zaczęło lać, więc cała zmokłam, potem jak już trochę wyschłam spotkałam Jacoba, Dave, Robbiego i mnie Ci frajerzy oblali wodą, czyli byłam znowu mokra, a jak już byłam prawie przy domu, jakiś osrany bachor podłożył mi nogę!
N: Mnhhh, faktycznie, straszny dzień!
Ax: Jeszcze słowo.
Lo: Ludzie. POMÓŻCIE MI!!!!
Li: A ja?! Mam na sobie co najmniej 15000kg!!!
Ax: NO DZIĘKI!
Li: No co Ty, Ty ważysz z 50 kg, to ten słoń waży 14950kg!!!
Ax: Tak to pasuję!
Lo: Mhmhmmm! Ludz….! – Louis wpadł do oczka wodnego.
El: Louis!? LOUIS! – Podbiegła do oczka wodnego, gdzie siedział Louis owinięty siatką do tej trampoliny.
Ej! Właśnie trampolina.
Ax: A co to właściwie jest za trampolina?
H: Louis zrobił nam niespodziankę.- Powiedział z wyrzutem.
Ax: Nie umiecie Jej złożyć, prawda?
Wszy: Nie... – Przyznali.
Ax: Od czego jest w końcu Ciocia Alex. – Wstałam z Nich, a Oni odetchnęli z ulgą, to jeszcze Ich delikatnie kopnęłam, Nialla dwa razy.
N: A to za co?! – Oburzył się.
Ax: Za szkołę. – Minęło 10 minut zanim Louis wydostał się z oczka wodnego.
Na szczęście siatka szybko wyschła.
Ax: A teraz macie szczęście, że mój kuzynek miał podobną trampolinę i musiałam ją składać.
N: Tą, która stoi w ogrodzie?
Ax: Dokładnie.
N: Pozdro. – Nie minęło 15 minut, a siatka była już bezpiecznie powieszona na całym stelażu.
N: Ty mój, geniuszu. – Pocałował mnie w policzek.
Li: To kto pierwszy wskakuje?! – Cieszył się jak dziecko!
***Liam***
Wooo! Kocham trampoliny!
Li: Joeee! Chodź, sobie poskaczemy! – Zrobiła wielkie oczy ze zdziwienia.
Jo: Nieee! Posrało Cię chyba ja nie będę skakała na żadnej głupiej trampolinie!
Li: Właśnie, że będziesz! – Złapałem Ją w pasie i wrzuciłem na tą trampolinę. Wszedłem po Niej ja. Puściłem oczko do reszty, a Oni szybko się ulotnili.
Jo: Wypuść mnie stąd! – Poraczkowała do wyjścia, ale złapałem ją za nogi i opadłem obok Niej.
Li: Joe. Kocham Cię. I… Rozmawiałem z Zaynem i podjęliśmy decyzję, że na razie nie jesteśmy gotowi dowiedzieć się, czy Charlie jest moim synem, czy Zayna..
A Ty? A Ty jak widzisz tą sprawę?
Jo: Nie wiem, Liam… Z jednej strony chcę już widzieć to na papierku, że Charlie jest Twoim synem, ale boję się, że będzie tam pisało nazwisko Zayna.
Li: Rozumiem.
Jo: Ja to przemyślę… Ale wydaję mi się, że macie rację.. – Zapadła chwila ciszy.
Teraz albo nigdy.
Li: Będę oryginalny. – Nadal leżeliśmy tak obok siebie na tej ogromnej trampolinie i patrzeliśmy sobie w oczy. – Joanne Cook, czy… A w chuj. OŻENISZ SIĘ ZE MNĄ?! – Wydarłem się, a Ona się zaczęła śmiać.
Jo: No pewne! Ej, ale to są najlepsze oświadczyny ever!
Po pierwsze; na trampolinie.
Po drugie; w zajebistej pozycji
Po trzecie; Best ever słowa!
I nie spodziewałam się tego po Tobie, akurat Liam! Bardziej bym pomyślała, o reszcie chłopaków, żeby tak powiedzieli i w ogóle, ale najwyraźniej się myliłam!
Kocham Cię, Liam! – Pocałowała mnie baaaaaaardzo czule w te moje zajebiaste usteczka.
Popatrzeliśmy w okna. Wszyscy stali i się na Nas lampili.
Jo: Oni wiedzieli?
Li: No pewnie, od tygodni.
Jo: CO?! I nikt mi nie powiedział?!
Li: Mamy dobrych przyjaciół, że jak się ich poprosi do dotrzymają obietnicy. – Włożyłem na Jej palec pierścionek zaręczynowy. – A teraz kontynuacja planu. Idziemy na górę…
Jo: Po co? – Spojrzałem na nią z ulitowaniem. – Aaa! Ale teraz?
Li: Taaaak!
Jo: No dobra.
Li: Ale.. Musimy się teraz postarać o dziewczynkę! – Reszta wszyła z domu i zaczęli głośno bić brawa i śmiać się z ostatnich słów wypowiedzianych przeze mnie.
_________________________________________
Dzień dobrrrryyyy! ;)
Nadal w żałobie, ale trzymam się…
Post fajny, co?
WESOLUTKI
I Liam i Joe <33
Aww
Komentujcieeeeee!!!!
~ Alex xx
Wszy: Trampolina!
Ash: Louis, wariacie, czego Ty nie wymyślisz?!
Lo: No… Jak pytasz.. To jeszcze mam parę fajnych pomysłów. – Uśmiechnął się.
Jo: Nienawidzę skakać na trampolinie. NIENAWIDZĘ.
Li: Wygląda na to, że będziesz musiała.
Ash&Lo: Dokładnie!! <śmiech>
El: Ohh, jakie szczęście, że ja NIE MOGĘ… - Uśmiechnęła się.
Z: Louis, Debilu, dlaczego Ty powiedziałeś, że SAMI to złożymy? Tu jest instrukcja, ale po CHIŃSKU!
H: No czyli nie ma instrukcji, prościej mówiąc.
Ash: Będziemy skakać..! Kocham Cię, Lou za to trampolinę! – Naskoczyła na Niego i pocałowała Go w policzek.
Lo: Wiem, wiem, ale nie podrywaj mnie, bo jakby jest tutaj Twój narzeczony i moja dziewczyna.
Ash: JA ŚLEPA NIE JESTEM.
Li: Louis, Tępaku, zaginasz po telefon i dzwonisz do tego gościa, który Ci TO sprzedał i mówi jak składać krok po kroku. – Cisza. – TERAZ! – Wydarł się, a Louis pobiegł do domu po telefon.
Po chwili z Nim wrócił i podał Go Liamowi.
Li: O nie, nie, nie, przyjacielu. TY DZWONISZ! – Louis przewrócił oczkami i wystukał numer.
Chwila później.
Li: I…?
Lo: I… - Zrobił krzywą minę. – Nie odbiera….?
Z: Ja Cię zaraz rozjebię!
***Niall*** (Pięć godzin później, cały czas nikt nie doszedł do tego, jak do rozłożyć)
Męczymy się z tym wieczność, ale Louis tylko chodzi i się szczerzy!
N: Czekajcie. Tu są sprężynki, tu są śrubki, TYSIĄCE RODZAI ŚRUBEK – spojrzałem na Louisa, a on pokazał zęby, jak jakiś koń – Dalej, mata, siatka, stelaż. - Niby mało tego? A do złożenia trudne jak cholera, trudniejsze niż złożyć kurwa jebany samochód.
Lo: A może tak, tak? – Louis z Zaynem rozłożyli stelaż w kształcie koła.
N: Dalej, geniuszu.
Lo: I teraz może tak? – W miejsce dziurek Louis powkładał sprężynki i mocno je docisnął, następnie ułożyliśmy matę. – Wiedziałem, że to tak ma być, ale nie mogłem się powstrzymać, musiałem udawać przed wami, że nie umiem tego złożyć.
H: A telefon?
Lo: A nie, akurat to prawda.
H: Ashley, która godzina?
Ash: Twoja ostatnia, bejbe.
H: A serio?
Ash: 14.30.
N: KTÓRA?! – Krzyknąłem.
H&Ash: 14.30!
N: Alex mnie rozjebie! Miałem być po Nią pół godziny temu! Lecę po Nią!
Jo: Nie musisz. – Zaśmiała się.
***Alex***
ZABIJĘ GO! NO PO ROSTU GO ZABIJĘ! MIAŁ BYĆ PO MNIE PÓŁ GODZINY TEMU I NIE PRZYJECHAŁ, ŚWINIA PARSZYWA! NIE DOŚĆ, ŻE W PÓŁUDNIOWYM LONDYNIE ZACZĘŁO LAĆ, TO JESZCZE ZMOKŁAM DO SUCHEJ NITKI. POTEM SPOTKAŁAM KOLEGÓW I MNIE OBLALI Z WODY, A NA KONIEC JAKIŚ DZIECIAK PODŁOŻYŁ MI NOGĘ!
Ax: Nialler, idę do Ciebie! – Krzyknęłam w stronę Nialla.
N: Nie musisz….
H: Alex, za pobicie gwiazdy grozi niemal dożywocie! – Poinformował mnie. Jednak, co mnie to.
Ax: Ale Harry, ja Go zabiję i zakopię w ogródku. – Uśmiechnęłam się i podwinęłam rękawy mokrej bluzy i ściągnęłam kaptur z głowy.
Teraz się zaczęła jazda.
Zrobiłam krok w stronę mojego narzeczonego, a ten krok w tył i tak ze dwa razy w końcu On zaczął uciekać, więc rzuciłam w krzaki torbę i pobiegłam za Nim.
Dobrze, że LA (lekko atletyka) to dla mnie ogromna przyjemność.
Biegłam za Nim jakieś 15m i zaczął zakręcać w stronę powrotną, zrobiłam to samo. Biegł, biegłam, biegł, biegłam. Aż ten Debil się wyjebał o nogę Liama.
Liam poleciał z hukiem na trawnik, na Niego Niall, a ja nie wyhamowałam i wjebałam się na Nich…
Ax: No. I złapał lis szczura. – Wszyscy się zaśmialiśmy.
N: No zapomniałem! NO SORRY! To jego wina! – Wskazał palcem na niewinnego Louisa.
Lo: No, no, no, sobie coś chyba uroiłeś.
Ax: WIESZ CO JA PRZEŻYAM PODCZAS DROGI DO DOMU!?
N: Oświeć mnie.
Ax: Zaczęło lać, więc cała zmokłam, potem jak już trochę wyschłam spotkałam Jacoba, Dave, Robbiego i mnie Ci frajerzy oblali wodą, czyli byłam znowu mokra, a jak już byłam prawie przy domu, jakiś osrany bachor podłożył mi nogę!
N: Mnhhh, faktycznie, straszny dzień!
Ax: Jeszcze słowo.
Lo: Ludzie. POMÓŻCIE MI!!!!
Li: A ja?! Mam na sobie co najmniej 15000kg!!!
Ax: NO DZIĘKI!
Li: No co Ty, Ty ważysz z 50 kg, to ten słoń waży 14950kg!!!
Ax: Tak to pasuję!
Lo: Mhmhmmm! Ludz….! – Louis wpadł do oczka wodnego.
El: Louis!? LOUIS! – Podbiegła do oczka wodnego, gdzie siedział Louis owinięty siatką do tej trampoliny.
Ej! Właśnie trampolina.
Ax: A co to właściwie jest za trampolina?
H: Louis zrobił nam niespodziankę.- Powiedział z wyrzutem.
Ax: Nie umiecie Jej złożyć, prawda?
Wszy: Nie... – Przyznali.
Ax: Od czego jest w końcu Ciocia Alex. – Wstałam z Nich, a Oni odetchnęli z ulgą, to jeszcze Ich delikatnie kopnęłam, Nialla dwa razy.
N: A to za co?! – Oburzył się.
Ax: Za szkołę. – Minęło 10 minut zanim Louis wydostał się z oczka wodnego.
Na szczęście siatka szybko wyschła.
Ax: A teraz macie szczęście, że mój kuzynek miał podobną trampolinę i musiałam ją składać.
N: Tą, która stoi w ogrodzie?
Ax: Dokładnie.
N: Pozdro. – Nie minęło 15 minut, a siatka była już bezpiecznie powieszona na całym stelażu.
N: Ty mój, geniuszu. – Pocałował mnie w policzek.
Li: To kto pierwszy wskakuje?! – Cieszył się jak dziecko!
***Liam***
Wooo! Kocham trampoliny!
Li: Joeee! Chodź, sobie poskaczemy! – Zrobiła wielkie oczy ze zdziwienia.
Jo: Nieee! Posrało Cię chyba ja nie będę skakała na żadnej głupiej trampolinie!
Li: Właśnie, że będziesz! – Złapałem Ją w pasie i wrzuciłem na tą trampolinę. Wszedłem po Niej ja. Puściłem oczko do reszty, a Oni szybko się ulotnili.
Jo: Wypuść mnie stąd! – Poraczkowała do wyjścia, ale złapałem ją za nogi i opadłem obok Niej.
Li: Joe. Kocham Cię. I… Rozmawiałem z Zaynem i podjęliśmy decyzję, że na razie nie jesteśmy gotowi dowiedzieć się, czy Charlie jest moim synem, czy Zayna..
A Ty? A Ty jak widzisz tą sprawę?
Jo: Nie wiem, Liam… Z jednej strony chcę już widzieć to na papierku, że Charlie jest Twoim synem, ale boję się, że będzie tam pisało nazwisko Zayna.
Li: Rozumiem.
Jo: Ja to przemyślę… Ale wydaję mi się, że macie rację.. – Zapadła chwila ciszy.
Teraz albo nigdy.
Li: Będę oryginalny. – Nadal leżeliśmy tak obok siebie na tej ogromnej trampolinie i patrzeliśmy sobie w oczy. – Joanne Cook, czy… A w chuj. OŻENISZ SIĘ ZE MNĄ?! – Wydarłem się, a Ona się zaczęła śmiać.
Jo: No pewne! Ej, ale to są najlepsze oświadczyny ever!
Po pierwsze; na trampolinie.
Po drugie; w zajebistej pozycji
Po trzecie; Best ever słowa!
I nie spodziewałam się tego po Tobie, akurat Liam! Bardziej bym pomyślała, o reszcie chłopaków, żeby tak powiedzieli i w ogóle, ale najwyraźniej się myliłam!
Kocham Cię, Liam! – Pocałowała mnie baaaaaaardzo czule w te moje zajebiaste usteczka.
Popatrzeliśmy w okna. Wszyscy stali i się na Nas lampili.
Jo: Oni wiedzieli?
Li: No pewnie, od tygodni.
Jo: CO?! I nikt mi nie powiedział?!
Li: Mamy dobrych przyjaciół, że jak się ich poprosi do dotrzymają obietnicy. – Włożyłem na Jej palec pierścionek zaręczynowy. – A teraz kontynuacja planu. Idziemy na górę…
Jo: Po co? – Spojrzałem na nią z ulitowaniem. – Aaa! Ale teraz?
Li: Taaaak!
Jo: No dobra.
Li: Ale.. Musimy się teraz postarać o dziewczynkę! – Reszta wszyła z domu i zaczęli głośno bić brawa i śmiać się z ostatnich słów wypowiedzianych przeze mnie.
_________________________________________
Dzień dobrrrryyyy! ;)
Nadal w żałobie, ale trzymam się…
Post fajny, co?
WESOLUTKI
I Liam i Joe <33
Aww
Komentujcieeeeee!!!!
~ Alex xx