środa, 27 listopada 2013

Rozdział 37.


KONIECZNIE WŁĄCZ

***Joanne*** (15.11.13r. - piątek)
Może to bolało - poród, ale jestem teraz taka szczęśliwa..! Li zadzwonił po moich rodziców. Ale do swoich już nie. A co najbardziej mnie w tym boli?
Że jesteśmy już prawie rok ze sobą, a Jego rodzice dalej myślą, że On jest z Danielle, nawet nie wiedzą, że zostali dziadkami, ale... W najgorszym wypadku może być to dziecko Z.... Zayna. Ale Ono jest takie podobne do Liama. Po prostu jest Liama. Mówię Wam.
Li: Kochanie, za 20 minut będą. - Uśmiechnęłam się delikatnie. - Hej, co jest? - Przytulił mnie.
Jo: Po prostu.. Dziwnie się czuję, bo Twoi rodzice... Oni nawet nie wiedzą, że zostali dziadkami! Nawet nie wiedzą, że nie jesteś z Dan, że jesteś ze mną... - Musnął moje usta.
Li: Dobrze, pojedziemy do Nich, jutro, okej?
Jo: Co? Mówisz serio?
Li: Tak. W środę wyjeżdżamy.
A: Co?
Jo: Własnie, jak to wyjeżdżacie?
N: No... Paul dzwonił...
Jo: A jak ja bym rozdziała, a by nagle Paul zadzwonił to co?! BYŚ SOBIE POJECHAŁ, BO PAUL ZADZWONIŁ?!
Li: No nie, ale... 
Jo: Co do wyjazdu. Jedziemy sami, czy...?
Li: A po co Nam więcej dzieci? <śmiech>
N: Haha, o jakie śmieszne. Idę do toalety. Zaraz wracam. - Wyszedł z sali.
Z: Dobra. Co robimy?
H: Coś trzeba wymyślić...
A: Ale co?
Li: Jak co?
Z: No trzeba Nialla z kim zeswatać!
Jo: No ale, po co?
A: Jak będzie chciał to sam sobie znajdzie dziewczynę, no nie? Jak Wy mu wybierzecie to ... Masakra będzie....
Z: Pamiętacie, On mówił, że podoba mu się Lovato, nie?
A: No chyba żartujesz.
H: My to robimy dla Niego.
Lo: A może Katy Perry?
Z: To też dobre!
Jo: Nie, proszę! Dajcie mu samemu znaleźć sobie dziewczynę. - Wrócił Niall. 
Przyszła pielęgniarka i zabrała naszego synka na badania.
***Harry***
H: Alis, a może pojedziemy na jakieś wakacje? Może do Hiszpanii? 
A: Po co?
H: No a po co jeździ się na wakacje, geniuszu? Z Niallem, Louisem.
Z: Eeej. To ja z Perrie pojedziemy gdzieś...
H: I gitara gra.
N: No nie wiem, nie jestem pewien. Nie chcę opuszczać Jade..
Li: Nie opuszczasz Jej Niall.. Ona jest cały czas przy Tobie, rozumiesz?
N: Eh.. 
Jo: No to gra. My jeszcze dzisiaj wyjdziemy...
Lo: Zadzwońmy po ochronę.
H: No tak..
N: Jeżeli nie chcesz stracić dziecka... - Louis zadzwonił do Paula, który zadzwonił po ochronę.
Przyjechało nasze dziecko. Znowu je wziąłem na ręce. Ono jest takie śliczne, i takie... Fajnee..
Przyszedł lekarz i zbadał Joe i jeszcze raz chłopczyka i Joe poszła się ubrać. Poszła z Nią Ashley, a nasz synek został z Nami.
N: Daj mi Go. - Wysunął ręce, a ja mu dałem chłopca. - Ale nie wiem czy chcę jechać.. Damy Wam spokój, tylko dla Ciebie Haz i dla Ash.
Lo: No co Ty! Właśnie ktoś musi im we wszystkim przeszkadzać! 
H: Jasne... Niall, jedźcie, prosimy, w imieniu Ashley i moim.
N: No, no, a potem będzie, wypierdalać, nie. - Zaśmialiśmy się.
Przyszyły dziewczyny.
Li: O kurde, nie wziąłem z samochodu nosidełka.
Jo: Co za geniusz!
Li: Ja nie idę.
H: Ja też nie. - Zagraliśmy w kamień, papier, nożyce.
Niall odpadł, Liam odpadł, Zayn odpadł i Louis odpadł. 
Fajnie. Ja idę. Fanki... 
A: Wydaję mi się, że ochroniarzy jeszcze nie ma, Harrysiu.
H: Pójdę, i zaraz wrócę. - Wyszedłem ze szpitala. Kilka... No kilkanaście, dobra kilkadziesiąt fanek było... Pobiegłem do samochodu i wyjął nosidełko. Nie wiedziałem co zrobić, te dziewczyny tam stały... W tej chwili podjechał czarny duży samochód z którego wyszła ochrona. Od razu opanowała fanki i w spokoju dostałem się do szpitala. Już przy wejściu stali wszyscy. Czyli Joe ma już wypis. Dzięki pomocy ochrony trafiliśmy do samochodu i pojechaliśmy do domu.


______________________________________________


A się rozpisałam ! Ale to dobrze, prawda? ;)
Zapraszam do komentowania! Jutro pojawi się rozdział 38 :)
Komentujcie!
Ale post pojawi się jak będzie 30 wejść i 3 komentarze :) 
Dacie radę, prawda? :)
Kocham Was moje wy misie, których jest niestety mało :(
~ Mrs.Horan xx

niedziela, 17 listopada 2013

Rozdział 36.


KONIECZNIE WŁĄCZ 

***Liam***
Trzymam się bardzo dobrze. Dobra, kogo chcę oszukać. Zaraz umrę na zawał.
Li: Joe, kochanie, trzymaj się!
Jo: Możesz wyjść?
Li: Czemu?
Jo: NO WYJDŹ! STRESUJESZ MNIE!
Li: Ale... - Wyszedłem.
N: Ej? Twoja dziewczyna rodzi, a Ty se będzie teraz palił? - Już zapalałem papierosa, ale Niall mnie oświecił. Oddałem Zaynowi fajkę i wpadłam znowu do sali.
A: Kochanie, oddychaj...
Jo: Charlie... - Sapała.
Lek: Proszę, pani Joanne, jeszcze chwileczkę... - Stanąłem obok Ashley.
A: Patrz, to Twój synek. - Zobaczyłem główkę... Pogłaskałem Joe po głowie i szepnąłem, że będzie dobrze.
Jo: Liam, kur... Stresujesz mnie! Spróbuj wypchać piłkę z dupy, zobaczymy jak Ci pójdzie! - Krzyknęła, a ja się odsunąłem.
***Niall***
Czekamy, czekamy.. A ja cały czas myślę o Jade. Nie mogę się z tym pogodzić. Moja dziewczyna nie żyje od miesiąca. Rozumiecie? Nie żyje od miesiąca.
Z: Niall, będzie dobrze.. Poznasz nową dziewczynę....
N: Co może lepszą od Jade?!
Z: Nie powiedziałem, że lepszą. Ale pokocha Cię.. Niall... Twoja miłość jest za rogiem, tylko musisz po Nią sięgnąć. - Dał mi buziaka w policzek, wstał i poszedł do automatu po kawę, zapewne.. Zayn.. Jak ja Go kocham...
***
Po 20 minutach Liam wybiegł z sali i zaczął się drzeć.
Li: Mam synka!
1D: Mamy synka!! - Zaczęliśmy się drzeć jak opętani. To super, że mamy synka.. Ale nie wiem, jak ja mogę się cieszyć.. Przecież dzisiaj był pogrzeb Jade.. Ale nie mogę żyć przeszłością...
Wiem, że teraz Jade jest obok mnie i się cieszy razem z Nami. Strasznie mi tego żal, że nie obroniłem Jej.. I, że dlaczego to akurat ją spotkało? Dlaczego? To okropne. Lekarz wyszedł i powiedziałem, że możemy na chwileczkę wejść.
Weszliśmy do sali. Joanne trzymała małego. Mały jest śliczny. Bardzo ładny. Może nawet podobny do Joe, nie.. Chyba Liama? A tam...  Ale muszę powiedzieć. To dziecko jest piękne. Denise niedługo też urodzi małego... Wszyscy po kolei braliśmy małego do rączek. Harry czuł się jak by to było jego dziecko. Harry je najdłużej trzymał. Czemu?!
N: Ja też chcę! - Wziąłem maluszka na ręce. Czułem się świetnie.
Po mnie wziął szczęśliwy Zayn.
Super, pierwsze dziecko w naszej rodzince...
Lekarz powiedział, że jeszcze dzisiaj wrócimy wszyscy do domu. A Jade mówi, że dziecko jest wspaniałe.
Ja to wiem..


_______________________________________


Heja :) Przychodzę do Was z nowym postem :) Dołączyłam piosenkę, chyba pasuję do tego rozdziału :)
Dwa gify są i dwa zdjęcie, to chyba dobrze, nie :)
Komentujcie!
~ Mrs.Horan xx

piątek, 15 listopada 2013

Rozdział 35

MIESIĄC PÓŹNIEJ (mniej więcej 15.11.13r.)
***Ashley***
Właśnie trwa pogrzeb mojej przyjaciółki. Tej młodej, ślicznej, mądrej i zabawnej dziewczyny. 
Nie wiem nadal jak to się stało, że Ona nie żyje... Moja przyjaciółka.. Jade, moja przyjaciółeczka...
Stoimy przy samym grobie Jade. Wszyscy strasznie płaczemy, dla Nas to jest straszna tragedia... Mimo to, że jest Jade tata, jakoś specjalnie się nie interesuje pogrzebem swojej córki... A ta Jego kochanka.... lepiej nic nie mówić. Stoi sobie jakby była nie wiadomo gdzie, ubrana jak pierwsza lepsza dziwka i jeszcze przeklina po nosem typu 'kiedy to się kurwa skończy!', 'mówiłeś, że tylko chwilę!' Masakra...
Pogrzeb się skończył, a Niall cały czas wpatrywał się grób z zdjęciem Jade, a tuż przy Ja gropie jest Jej matki Suzane. Co za tragedia spotkała tą rodzinę... 
***Joanne***
Pogrzeb się skończył... Po długiej namowie Nialla pojechaliśmy do domu. Ten jest przybity.. Strasznie...
Nie wiedzieliśmy co z Nim zrobić, choć sami nie byliśmy tak bardzo happy... Może to nie jest za bardzo w porę, ale poszliśmy do zoo..
Choć wiemy, że gdzieś tam Jade przy Nas czuwa. Mieliśmy do przejechania zaledwie kilka kilometrów.
Nagle zaczął mnie strasznie boleć brzuch...
Jo: Liam, wody.. 
Li: A skąd ja Ci teraz wezmę wodę?
Jo: Mi odeszły! - Na te słowa, Zayn gwałtownie zatrzymał samochód i wrzasnął do Perrie.
Z: Co ja mam zrobić?!
P: Jedź do szpitala, debilu! .. Sorry, musiałam. 
Jo: Szybciej, chyba, że urodzę w samochodzie Ci syna!
Li: Zaaaayn!
Z: Louis!
Lo: Ja? - Co za debile... Kurna, ja tu umieram, a Ci się będą przezywać.
Jo: Ja mówię poważnie! Charlie zaraz wyjdzie!
Li: Charlie, Joe trzymajcie się!
Jo: Ty Nas lepiej nie pocieszaj!
***Harry***
Zayn zwolnił, bo znaleźliśmy się już na parkingu. Wszyscy wybiegliśmy z auta. Liam 'czołgając' się z Joanne doszli do izby przyjęć. Joe zaczęła krzyczeć. Ciekawe jak to jest... Pewnie one tylko tak dramatyzują...
Pielęgniarki od razu zajęły się Joanne. Poszliśmy na piętro i czekaliśmy przed salą, gdzie Joanne miała urodzić synka. Do sali mógł wejść tylko mąż, bądź chłopak. Ale Joanne przebłagała, że Ashley z Nią też musi być i była.
Jej krzyki było słychać chyba w całym szpitalu.. Ale to jeszcze nie koniec Jej przygody...


_____________________________________________


Hejka ;) Na to wcześniejsze ADRIAN nie zwracajcie uwagi xD
To takie tam .. xD
Wiem, że bardzo krótki, przepraszam, ale następny będzie dłuższy :)
Jak widzicie połowa porodu Joe jest C: i pogrzeb Jade...
Ale na miejsce Jade potem wejdzie Alex, zobaczycie ;)
Joe urodzi zdrowego chłopczyka, bez obaw ;)
Do kolejnego ;D
~ Mrs.Horan xx


wtorek, 12 listopada 2013

Rozdział 34.

***Niall***
To co się chwilę temu wydarzyło by straszne. Czułem jakby ta 'fanka' mi wbijała nóż, no ale w końcu moją dziewczynę... Zabili? Tego jeszcze nie wiemy.. No ale.. Co ? Na pewno umarła.. Tak wiem, to przykre, to cholernie boli, ale wątpię żeby przeżyła... Jej krew na chodniki jest jak rzeka. Pełno Jej krwi i zapachu.
Pewnie to była ostatnia chwila, którą ją widziałem. Co ja teraz zrobię?
Kocham, kochałem Ją, bardzo.. To była ta dziewczyna, z którą chciałem spędzić resztę życia. Czekałam na Nią ponad trzy miesiące, wierzyłem, że się wybudzi ze śpiączki i wybudziła i dlaczego zaraz spotkała Ją taka tragedia? Dlaczego? Czy Bóg tak chciał? Czy Ona coś złego zrobiła? Czy Ona po prostu...
Nie chcę o tym rozmawiać, dla mnie to jest naprawdę straszne... Co mamy robić? Lekarze kazali KAZALI Nam jechać do domu, mimo moim krzykom, płaczem nie pozwolili zostać. Nawet mi.. Byłem Jade chłopakiem.. A nawet nie mogłem przy tym być. Mówię Wam, Harrego nie widziałem. Wyglądał strasznie.. W końcu dla Niego to też była przyjaciółka... I Joeanne... Ona w ogóle.. Płacze jak nie wiem.. Nie wiem co ma robić. Przez kilka sekund straciła najlepszą przyjaciółkę. To jest bardzo straszne. Czuję się jakby ktoś mi wyrwał kawałek jakieś wnętrzności. Ale ta pusta w środku dobija. Nie wiem co się teraz stanie.. Jestem załamany, ale mam nadzieję, że Jade wie, że Ją bardzo kocham.
***Ashley***
Co za Debile, nie chcieli mnie wziąć ze sobą do mojej najlepszej przyjaciółki. Przecież ja się zachowuję w stu procentach normalnie. Jestem normalnym człowiek. No prawie, ale w tej większej części. No dobra w tej mniejszej... Pierdolcie się!
Czekamy z Louisem, Liamem, Zaynem i Perrie w salonie.. Czekamy i nic..
Li: Zadzwonię do Harrego. - Zadzwonił, ale jak to Harry, ma w dupie to. Zadzwonił do Nialla. Odebrał. - Co? Nie, nie... To nie możliwe. Pierdolisz... Pierdolisz, rozumiesz?! To nie możliwe... Pa... - Rozłączył się, a wszyscy spojrzeli na Niego zdumieni.
Li: Jade nie żyje. - Haha. Dobry żart, choć mówił to bardzo poważnym tonem.
A: Powtórz. - Powiedziałam rozbawionym tonem.
Li: Czy Ty możesz się nie śmiać! Twoja przyjaciółka nie żyje! Rozumiesz?!
A: Nie.
Li: Ashley, przestań! Jade naprawdę nie żyje.
P: Jedna mniej. - Odezwała się Perrie spoglądając na swoje różowe paznokcie.
Lo: Perrie!
Z: Przestańcie. Liam, jak Jade nie żyje? - Zapytał spokojnie.
Li: Nie wiem.. - Pokręcił przecząco głową siadając na kanapie. - Za 10 minut będę.. - Dodał.
Po 10 minutach przyjechali. Serio jakoś mi się nie chciało wierzyć, że Jade nie żyje, no ale, wyglądało to serio prawdziwe...
Niall wszedł, a za Nim reszta.
Jo: Ona nie żyje! Ali! - Ali? Ona do mnie powiedziała Ali.. Tak na mnie mówili koleżanki jak byłam malutka.
A: Ale jak nie żyje?
Jo: Dziewczyna, Ona miała nóż... - Jąkała się i zarazem płakała. - I po prostu zabiła Jade, rozumiesz?! 'Kochała' Nialla i powiedziała, że teraz za to zapłaci, Alison! - Przytuliłam Ją bardzo mocno.z..
Wszedł Harry.
H: Alis, to było straszne... - Ten również płakał, więc musiało to być prawdziwe.. Zaczęłam płakać.. Przytuliłam Harrego.
Lo: Zawieśmy One Direction. - Teraz wszyscy zamarliśmy, zapadła cisza. Długa cisza.
H: Nie możemy. - Odezwał się Harry.
Li: Musimy, nie rozumiesz tego, że NASZA 'fanka' zabiła człowieka, i to dziewczynę Nialla?
H: Ale...
Lo: Spokojnie, nie kończymy tylko zawieśmy.
N: Ale co na to powie menager?
Z: My też mamy przecież jakieś słowo do powiedzenia, prawda?
P: No ale co teraz będzie?
Z: Co ma być? Będziemy żyć dalej....
P: Dobra, jak się pozbieracie zadzwońcie. - I wyszła. Jestem ciekawa, jak Zayn z Nią wytrzymuje...
Zadzwonili z szpitala. Czyli jednak była nadzieja!
N: Ha...Halo?


____________________________________________


Hej, hej :) Dodaję posta ;) Wiem, że trochę po czasie, ale w ciągnęła mnie znowu gra moviestarplanet xdd... I wiecie kupiłam VIP'a i zapindalam xD
Komentujcie, Misie ♥
~ Mrs.Horan xx



niedziela, 10 listopada 2013

Rozdział 33.

***Harry***
Co tej dziewczynie strzela do głowy, czasami mam wrażenie, że Ona ma 5 lat, a ja jestem Jej ojcem..
Zapakowałem towarzystwo do samochodu i wróciliśmy do domu.
N: Wreszcie Harry, możemy jechać?! - Weszliśmy do domu.
H: Zobacz co spotkałem na wagarach?
N: Ja Ich nie znam.
A: Niall..
N: Jedziemy?
Jo: Tak. - Ja, Harry i Niall i Joanne pojechaliśmy po Jade do szpitala, Ashley nie braliśmy bo to dziecko jest chyba naćpane, najdelikatniej mówiąc...
Po chwili z małymi korkami fanek dojechaliśmy do szpitala.
Weszliśmy na piętro i do sali Jade.
Ja: Cześć. - Uśmiechnęła się.
***Niall***
Ona jest taka piękna, taka kochana... Śmieje się teraz, wszystko..
Ja: Wypis już mam teraz tylko muszę się zarejestrować na badania za kilka dni.. - Jade była już ubrana, więc wzięła torbę, którą oczywiście ja przejąłem, a ta zrobiła krzywą minę typu 'mogę sama nieść tą torbę'.. Zeszliśmy i Jade poszła się zarejestrować, poszło szybko. Wyszliśmy przed szpital. Było tam mnówstwo fanek.
Szliśmy z Jade za rękę. Fanek spojrzenie było bezcenne..
Fa: Ona żyje?!
Fa2: Nie. Teraz zginiesz suko. - Dziewczyna wyjęła nóż. Podeszła do Jade, a Jade osłupiała, dziewczyna zbliżała do mojej dziewczyny.. - Nawet nie wiesz jak namieszałaś mu w głowie.. Jesteś chora, idiotka. Leci na kasę Nialla i tyle. Liczy się dla Ciebie On? Czy Jego pieniądze? Czy sława?
Ja: O czym Ty mówisz?
N: Hej, co Ty robisz?
Fa2: Nie wtrącaj się kochanie. Ale teraz Jade zapłacisz za ten czas, który zmarnowałaś Jemu.
***Jade***
Podeszła do mnie blisko i wbiła mi nóż w brzuch. Poczułam okropny ból, wyjęła nóż i wbiła go drugi raz, tyle, że obok. Padłam na kolana, zamknęłam oczy i miałam wszystkie wspomnienia...
Chodzę do 2 klasy i wygrałam konkurs.. Oh to było takie piękne, potem mama umarła, poznałam Nialla, zakochałam się w Nim, a teraz... Umieram? Nie, ja żyję...
Ja: Kocham Cię Nia... - Wybełkotałam i zobaczyłam przed oczami ciemność, jakbym zasnęła...
Słyszałam jeszcze głosy lekarzy.. 'Odsuńcie się.. Ona będzie żyć' Ale ja już nie chcę..
Umarłam, ale będę z Niallem do końca.. Będę Go obserwować, będę z Nimi, kocham Ich wszystkich, Ashley, Joanne, Harrego i resztę, tylko odeszłam ze świata żywych....


__________________________________________________


W sumie to chciałam Go inaczej napisać, ale tak wyszło... Śmierć Jade, ale to nie koniec bloga, tylko po prostu będzie nowa postać.. : )
Komentować.
~ Mrs.Horan xx


sobota, 9 listopada 2013

Rozdział 32.

***Ashley***
Mimo to, że Joanne jest w 8 miesiącu ciąży chodzi do szkoły, bo czuje się bardzo dobrze, zresztą ja też, ale te krzywe spojrzenia na Joanne.. Te myśli '16-latka w ciąży' To jest przykre, gdy ludzie mówią, że ta dziewczynka sobie nie poradzi, powinna oddać dziecko, żeby sobie nie zmarnowała życia..
Jak można oddać swoje dziecko? Jak? To straszne. Joanne była dziewczyną... Która, potrafiła coś palnąć w nie odpowiednim momencie.. Za co, niektórzy ją po prostu skreślali z listy znajomych, a jak dowiedzieli się, że zna One Direction to masakra.. Po prostu stwierdzili, że to zwykłe szczęście. Z czasem ustępowała, ale jak Joe zaciążyła powróciło, tylko dużo gorzej. Wszyscy robili Jej wszystko na złość, ale na szczęście Liam Ją wspierał.. I ja..
Wstaliśmy rano niechętnie, dokładnie jest 7:01.. Joe dała mi to, a sama ubrała to. Pewnie mnie Hazza zabije za to, że ubrałam koturny wysokie, ale Joe pobije, że mi to dała..
O.. 7:40 wyszłyśmy z domu. Punkt 8 znalazłyśmy się w klasie.
(Pt - pani Turne, wychowawczyni)
Pt: Kiedy Jade wróci do szkoły?
A: Nie wiadomo.
Jo: Prawdopodobnie w przyszłym tygodniu.
Pt: Wy zostańcie po lekcji. - Zaczęłyśmy lekcje.
***Joanne***
Po lekcji usiadłyśmy na ławce i czekałyśmy jak zacznie gadkę.
Pt: Na kiedy masz termin, Joe?
Jo: Na około 15 listopada.
Pt: Pamiętaj, zawsze Joanne, możesz na mnie liczyć. - Wtf..
Jo: Dobrze, dziękuję. - Wyszłyśmy i poszłyśmy na fizykę..
Fizyka równie szybko minęła. Okazało się, że nie mamy w-f'u, więc z Ash urwałyśmy się na godzinkę.
Poszłyśmy do parku.
Ashley wyciągnęła coś z kieszeni... No tak..
A: Chcesz?
Jo: Nie, ale Ty też nie powinnaś..
A: Pierdolisz. - Odpaliła i zaciągnęła się papierosem.
Jo: Nie pal tego!
H: Ashley? - O Hazza?
Jo: Hazza! - Podbiegłam do Niego, a Ashley paliła sobie dalej mając w czterech literach..
H: Co Ty robisz? - Ashley nic. Popatrzała na Niego tylko.
A: ... Ciągnę, żeby nie zgasł. - Parsknęłam śmiechem, a Hazza pobladł.
H: A szkoła?
A: Nie ma.
H: Czy Ona coś po za szlugą coś brała?
Jo: Chyba nie..
H: Chodźcie.
A: Nie.
H: Ashley!
A: No co chcesz?!
H: Dużo! - Jedziemy do szpitala po Jade.
A: Niee! Ona nie żyje.
H: Co? - Chyba jednak coś brała.
A: Nie żyje. Zgredki ją zabili.
H: Ja rozumiem, że jesteś w ciąży majaczysz, ale..
Jo: Może papierosy są przeterminowane? <śmiech>
H: Jedziemy.. Gdzieś! Do domu..! - Zapakował Ashley do samochodu, a ja za Nim i pojechaliśmy do Nich do domu.. W sensie do chłopaków.


________________________________________________


Masakra! Do bani jak nie wiem ! Ale w następnym będzie lepiej..
: C
No to . Tyle.
~ Mrs.Horan xx

piątek, 8 listopada 2013

Przepraszam

Cholernie Was przepraszam, że nie dodałam posta już od siedmiu dni!
Bardzo Was przepraszam! Myślę, że jeszcze dzisiaj (09.11.13r.) dodam posta oraz imagina na moim drugim blogu (<LINK DO BLOGA>..
Sorrka, ale w ogóle, bardzo dużo nauki, no wiecie... 
Jeszcze raz Was bardzo przepraszam ♥
Kocham Was Misie ; **
~ Mrs.Horan xx

sobota, 2 listopada 2013

Rozdział 31.

***Jade***
Nawet nie wiecie jak ja się cieszę, że wreszcie wychodzę...
WRESZCIE... Znaczy to jutro, ale mniejsza.. To już jutro.. Wreszcie będę z Niallem i całą resztą...
Może być coś piękniejszego? Rodzina, to jest moja prawdziwa rodzina..
Po obchodzie reszta poszła do domu, a ja otworzyłam laptopa i na facebooka weszłam..
Niestety źle zrobiłam, bo dostałam pełno wiadomości od anonima.
Ty debilko wredna! Odebrałaś mi go! Mojego chłopaka! Jebana suko, jesteś podła! Ale nie martw się nie długo trafisz do tej swojej matki. Jesteś taka sama jak ta suka! Chamska suka z Ciebie!
Niedługo nadejdzie twój koniec. On będzie mój, tylko mój. A tą Ashley i Joanne też się pozbędę. Bo tylko będę mi i Niallowi zawadzać. Zachciało Ci się balować z moim chłopakiem? On jest mój i tylko mój, suko! Jeszcze raz Go dotkniesz, a pożałujesz! M
(13.10.13r.)
A następne były takie.
Nawet nie myśl sobie, że Ci tak łatwo odpuszczę, suko! M
(12.10.13r.)
I ta.
Teraz to będzie Twój koniec, dorwałam Cię. Szukałam Cię od kilku miesięcy, ale mam.. I Nialla mego też znalazłam. Nienawidzę Cię. M
(08.10.13r.)
A tam, pewnie ktoś se robi głupie żarty.. Ale M? Nie znam nikogo na M.. Nie.. No chyba, że by to była Meggie... Ale Ona, niee... Meggie, no tak.. Kto to jest, prawda? Meggie to nasza 'koleżanka' najdelikatniej powiedzieć, jest wredna i samolubna, i twierdzi, że 'kocha' Nialla, chociaż tego nie okazuje, ale to nie Ona..
Przecież po co? Nawet czasami gadałyśmy..
Ale i tak padały kurwy...
Mniejsza.
Zamknęłam laptopa i poszłam do kiosku, który był na parterze w szpitalu i kupiłam sobie gazetę, w której nie było NA SZCZĘŚCIE nic o mnie i Niallu...
***Ashley***
Cieszę się, że z Harrym jesteśmy narzeczeństwem, ale to i tak nie przetrwa. Wyprowadzam się w ciemną dupę... I będzie lipa.. Doszliśmy do domu, tak zaczęliśmy chodzić, bo Liam stwierdził, że tak będzie bezpieczniej i świeże powietrze Nam się przyda. Kit, że to trzy kilometry i mnóstwo fanek co daje jakieś pięć godzin drogi.. Zajebiście.
Tsa.
Doszliśmy do domu, PO TRZECH GODZINACH! I usiedliśmy na kanapie i Joe zaczęła opierdzielać Liama..
Jo: Liam, Ty Sukinkocie, jeszcze jedna taka wyprawa, a będziesz szukał zębów po Londynie.
Li: To samo zdrowie.
Jo: To se sam zapierdalaj po Londynie, a nie nasz ciągasz! Harry to zaraz umrze! - Spojrzeliśmy na mega zdyszanego Harrego.. No tak zapomniałam dodać, że przez pół drogi mnie niósł.
A: Coś Styles słabą kondycję masz, nie wiem czy chcę Cię za męża. - Zaśmiałam się, a ten spiorunował mnie wzrokiem.
H: Nawet do Afryki pójdę dla Ciebie.
A: To lepiej zacznij iść, bo zaraz będzie ciemno. - Znowu się zaśmiałam, ale teraz z resztą, na co Hazza jeszcze bardziej się zezłościł.
H: To idę...
A: Misiu, żartowałam.
H: Spać.
A: To się fakaj, Zayn mnie odwiezie, prawda?
Z: Aa.. E... Tak.
A: No.
Jo: Też się załapuję.
Li: A nie spacerkiem?
Jo: Nawet nie próbuj. - Zayn ruszył tą swoją zacną dupkę i ruszyliśmy do domu. W sensie każda do swojego..
***Zayn***
Jedziemy właśnie w samochodzie. Może teraz im to powiedzieć?
Bo potem nie będzie okazji.. A może nie?
Nie wiem.. Malik kurwa zastanów się! Są to moje przyjaciółki, ale jednak nie wiem.. Może One wygadają...
Wyszliśmy przed dom Josie, bo Ashley powiedziała, że śpi u Niej..
Staliśmy pod drzwiami.
Otworzyłem buzie, ale po chwili ją zamknąłem, nie miałam odwagi powiedzieć... Może potem to zrobię....
Jo: Co?
Z: Ee.. To może odbiorę Was po szkolę?
A: Spoko.
Z: O której?
A: 13:30 i pojedziemy po Jade, okej?
Z: No spoko. Do zobaczenia. - Pożegnałem Je i pojechałem do Perrie.


__________________________________________________


Jeje, kolejny rozdział ! :D 
Jakieś teraz mi takie dłuższe wychodzą, ale to dobrze prawda? :) 
A zwłaszcza, że dodałam wczoraj 30 post, a dzisiaj (co prawda jest 23:20) dodałam 31, ale dłuższe :) 
To chyba dobrze, prawda : ) 
CZYTASZ = KOMENTUJESZ 
Napisz chociaż to jedno słówko z anonima czy z czego innego 'super' 'do bani' czy coś, no, proszę!
To dla Was 2 minutki MAX 2, a dla mnie szeroki uśmiech C :
I prawdopodobnie teraz będzie mega dramat (za kilka rozdziałów), ale nie skończę pisać bloga, bo pojawi się nowa postać.. :  )
No to chyba na tyle.. Tak?
Komentować!!!
~ Mrs.Horan xx


piątek, 1 listopada 2013

Rozdział 30.

***Ashley***
Cholernie się cieszę, że Harry mi się oświadczył, to jest niesamowite..
Ale nie mogę tak żyć.. Muszę mu powiedzieć..
Przecież i tak prędzej czy później wyjdzie to na jaw...
A: Harry... - Powiedział smutno, na co wszyscy się na mnie spojrzeli.
H: Tak? - Uśmiechnął się.
A: Bo... No... Nie zobaczysz dziecka, jak się urodzi.. I...
H: Co Ty mówisz? - Wszyscy się zdziwili.. Ale no tak.. To trudno tak powiedzieć..
A: Bo... Moi rodzice...
H: Co Twoi rodzice?! - Już się zdenerwował..
A: No..
H: No mów! - Krzyknął, a pielęgniarka weszła do sali.
Pie: Proszę tak nie krzyczeć! I proszę wyjść, zaraz będzie obchód, muszę posprzątać. - Wyszliśmy z sali i Harry czekała jak dokończę, ale nie odzywałam się.. W ogóle, nie mogłam z siebie słowa wydusić, to było strasznie trudne..
Dwie straszne rzeczy, które chcą zrobić moi rodzice.. Coś strasznego..
H: No mów! Powiedz to!
A: Moi rodzice powiedzieli, że...
***Jade***
Razem z Niallem poszliśmy na te jebane badania.
I nudy. Bada mnie, pyta mnie wszystko... Nudyyy!
Jakaś masakra, serio.
Dobra, wreszcie wyszliśmy... Idziemy korytarzem..
N: Hazza..? - Zaczął. Hazza płakał, jakoś wszyscy mieli zbite miny..
Ja: Co jest?!
H: Ona się wyprowadza...! - Spojrzał na Ash.
Li: A najlepsze jest to, że...
Z: Do Ameryki do Nowego Yorku.. - Co? Co?! CO?!?!?! Nie, nie.. To seeen..!
Ash: A na dodatek..
H: Jej rodzice chcą, żeby usunęła ciążę... - I teraz to mnie powaliło.
Ja: Nie.
Ash: Taak.. Jade, to koniec.
Ja: Nie! To.. To początek! - Ta pokręciła przecząco głową.
I zaczął się obchód.
***Louis***
Ja to mam gorsze sprawy... Jak już wiadomo, ja jestem bezpłodny...  I co ja mam zrobić?
Nie dość, że nie mam jeszcze, oby jeszcze, dziewczyny to jeszcze nie będę mógł mieć dzieci..
Tragedia... Czuję się strasznie..
Ashley się wyprowadza... Straci dziecko z Hazzą...
Harry, kiedy jest mu potrzebny ten przyjaciel to go nie ma. Jestem do dupy..


_______________________________________________


Wiem, może tragedia mała.. Ale spoko. Będzie okej..
Znaczy nie. ; (
Zobaczycie potem.. ;(
Komentować.
~ Mrs.Horan xx