KONIECZNIE WŁĄCZ
***Joanne*** (15.11.13r. - piątek)
Może to bolało - poród, ale jestem teraz taka szczęśliwa..! Li zadzwonił po moich rodziców. Ale do swoich już nie. A co najbardziej mnie w tym boli?
Że jesteśmy już prawie rok ze sobą, a Jego rodzice dalej myślą, że On jest z Danielle, nawet nie wiedzą, że zostali dziadkami, ale... W najgorszym wypadku może być to dziecko Z.... Zayna. Ale Ono jest takie podobne do Liama. Po prostu jest Liama. Mówię Wam.
Li: Kochanie, za 20 minut będą. - Uśmiechnęłam się delikatnie. - Hej, co jest? - Przytulił mnie.
Jo: Po prostu.. Dziwnie się czuję, bo Twoi rodzice... Oni nawet nie wiedzą, że zostali dziadkami! Nawet nie wiedzą, że nie jesteś z Dan, że jesteś ze mną... - Musnął moje usta.
Li: Dobrze, pojedziemy do Nich, jutro, okej?
Jo: Co? Mówisz serio?
Li: Tak. W środę wyjeżdżamy.
A: Co?
Jo: Własnie, jak to wyjeżdżacie?
N: No... Paul dzwonił...
Jo: A jak ja bym rozdziała, a by nagle Paul zadzwonił to co?! BYŚ SOBIE POJECHAŁ, BO PAUL ZADZWONIŁ?!
Li: No nie, ale...
Jo: Co do wyjazdu. Jedziemy sami, czy...?
Li: A po co Nam więcej dzieci? <śmiech>
N: Haha, o jakie śmieszne. Idę do toalety. Zaraz wracam. - Wyszedł z sali.
Z: Dobra. Co robimy?
H: Coś trzeba wymyślić...
A: Ale co?
Li: Jak co?
Z: No trzeba Nialla z kim zeswatać!
Jo: No ale, po co?
A: Jak będzie chciał to sam sobie znajdzie dziewczynę, no nie? Jak Wy mu wybierzecie to ... Masakra będzie....
Z: Pamiętacie, On mówił, że podoba mu się Lovato, nie?
A: No chyba żartujesz.
H: My to robimy dla Niego.
Lo: A może Katy Perry?
Z: To też dobre!
Jo: Nie, proszę! Dajcie mu samemu znaleźć sobie dziewczynę. - Wrócił Niall.
Przyszła pielęgniarka i zabrała naszego synka na badania.
***Harry***
H: Alis, a może pojedziemy na jakieś wakacje? Może do Hiszpanii?
H: No a po co jeździ się na wakacje, geniuszu? Z Niallem, Louisem.
Z: Eeej. To ja z Perrie pojedziemy gdzieś...
H: I gitara gra.
N: No nie wiem, nie jestem pewien. Nie chcę opuszczać Jade..
Li: Nie opuszczasz Jej Niall.. Ona jest cały czas przy Tobie, rozumiesz?
N: Eh..
Jo: No to gra. My jeszcze dzisiaj wyjdziemy...
Lo: Zadzwońmy po ochronę.
H: No tak..
N: Jeżeli nie chcesz stracić dziecka... - Louis zadzwonił do Paula, który zadzwonił po ochronę.
Przyjechało nasze dziecko. Znowu je wziąłem na ręce. Ono jest takie śliczne, i takie... Fajnee..
Przyszedł lekarz i zbadał Joe i jeszcze raz chłopczyka i Joe poszła się ubrać. Poszła z Nią Ashley, a nasz synek został z Nami.
N: Daj mi Go. - Wysunął ręce, a ja mu dałem chłopca. - Ale nie wiem czy chcę jechać.. Damy Wam spokój, tylko dla Ciebie Haz i dla Ash.
Lo: No co Ty! Właśnie ktoś musi im we wszystkim przeszkadzać!
H: Jasne... Niall, jedźcie, prosimy, w imieniu Ashley i moim.
N: No, no, a potem będzie, wypierdalać, nie. - Zaśmialiśmy się.
Przyszyły dziewczyny.
Li: O kurde, nie wziąłem z samochodu nosidełka.
Jo: Co za geniusz!
Li: Ja nie idę.
H: Ja też nie. - Zagraliśmy w kamień, papier, nożyce.
Niall odpadł, Liam odpadł, Zayn odpadł i Louis odpadł.
Fajnie. Ja idę. Fanki...
A: Wydaję mi się, że ochroniarzy jeszcze nie ma, Harrysiu.
H: Pójdę, i zaraz wrócę. - Wyszedłem ze szpitala. Kilka... No kilkanaście, dobra kilkadziesiąt fanek było... Pobiegłem do samochodu i wyjął nosidełko. Nie wiedziałem co zrobić, te dziewczyny tam stały... W tej chwili podjechał czarny duży samochód z którego wyszła ochrona. Od razu opanowała fanki i w spokoju dostałem się do szpitala. Już przy wejściu stali wszyscy. Czyli Joe ma już wypis. Dzięki pomocy ochrony trafiliśmy do samochodu i pojechaliśmy do domu.
______________________________________________
A się rozpisałam ! Ale to dobrze, prawda? ;)
Zapraszam do komentowania! Jutro pojawi się rozdział 38 :)
Komentujcie!
Ale post pojawi się jak będzie 30 wejść i 3 komentarze :)
Dacie radę, prawda? :)
Kocham Was moje wy misie, których jest niestety mało :(
~ Mrs.Horan xx