piątek, 23 sierpnia 2013

Rozdział 11.

***Louis***
Świetnie, ten Idiota, czy On zawsze tak musi? Zakochałem się w Ashley! Jestem tego pewien!
Wiem co mówię, ale Ona mnie nie kocha.. Myślałem, że serio byśmy byli razem.. Ale mój najlepszy przyjaciel zdobył Ją... Zdobył.. Louis, jesteś Idiotą, mogłeś Jej udowodnić, Ona Cię jeszcze do końca nie zna, ale właśnie, ja Jej też nie znam.
Szedłem ulicą. Padał deszcz, lał wręcz. Deszcz moczył mi mocno ubranie. Powinno być ciepło, jest maj..
A tu ulewa jak w październiku, ale co się dziwić, to jest Londyn...
Londyn żyje swoim światem.
Szedłem bardzo szybko, usłyszałem za sobą jakieś kroki. Odwróciłem głowę.
Zobaczyłem za sobą biegnących Nialla, Zayna i Liama.
Li: Zwariowałeś?!
Lo: Odczep się! Czemu Harry ma mieć lepiej!?
N: On nie ma lepiej, Idioto!
Lo: Ale czemu, Ashley..!?
Z: Ogarnij się chłopku, wracamy do domu! Chodź! - Szarpnął mnie mocno za rękaw i pociągnął za siebie.
Szliśmy w ciszy. Mieli lipne miny... Dlaczego ja się w ogóle Ich słucham? Nie muszę, mogę się iść nawet powiesić, będę miał ochotę to pójdę.
Ciągnęli mnie za sobą jak psa, po chwili byliśmy w domu, bo nie odszedłem zbyt daleko.
Przekroczyliśmy próg.
***Jade***
Chłopaki pobiegli za Louisem. Ashley i Harry tylko rozmawiali. Siedziałam wgapiona w telewizor, Joanne też.
Czuję się jakby to co chwilę temu się działo, jednak nie istniało.
Jo: Ej.. Obudź się. - Wyszeptała w moim kierunku.
Ja: Co..? - Zmarszczyłam brwi. Zobaczyłam chłopaków, na szczęście z Louisem... - Louis! - Podbiegłam do Niego i  Go przytuliłam, On również mnie przytulił. - Spokojnie.. Ale musisz to zaakceptować, że Harry kocha Ashley, a Ona Jego..
Lo: Ale dlaczego?
Ja: Lou... - Dałam mu buziaka w policzek, a Ten się uśmiechnął.
N: Czekaj, czekaj... Po pierwsze ja tu jestem i po drugie to ja jestem Twoim chłopakiem, nie?!
Ja: Nie jesteś kochanie, jeszcze nie jesteśmy tak oficjalnie parą. - Uśmiechnęłam się do Niego puszczając Louisa z obięć.
N: Nie?
Ja: A tak?
N: No to... - Podrapał się po głowie. - Zostaniesz moją oficjalną dziewczyną?
Ja: No pewnie. - Uśmiechnęłam się i złączyłam Nasze usta w pocałunku, reszta zaczęła bić brawo.
N: Jesteśmy takim Jallem. - Uśmiechał się.
Ja: Pomysły.. - Przewróciłam oczami. - Może coś porobimy?
N: Może przejdziemy się gdzieś?
Ja: Może okej?
N: Idziemy. Czeeeeść! - Krzyknął do reszty i wyszliśmy z domu.
Szliśmy uliczką Londynu. Te stare budynki, piękność. Uwielbiam tutaj chodzić, chociaż za często z domu nie wychodziłam..
Niall splótł nasze palce. Spojrzałam na nie i się uśmiechnęłam.
Ja: Kocham Cię.
N: Ja Ciebie bardziej.
Ja: A nie boisz się, że ktoś nas zobaczy?
N: To co stego? Ja też mam prawo do szczęścia.
Ja: Właśnie. - Zatrzymaliśmy się.
Spojrzałam w Jego niebieskie oczy, a On w moje. Staliśmy tak dłuższą chwilę...
W sumie nie wiedziałam o co chodzi...
N: Wiesz... Mam takie dwie sprawy...
Ja: Słucham?
N: Chodzi o to, że... Zaczynamy trasę... Od jutra.
Ja: Co? Jutra?! Żartujesz tak?
N: Nie...
Ja: Kiedy się dowiedziałeś?
N: Wczoraj..
Ja: No trudno..
N: Ale jeszcze jest dobra wiadomość. - Uśmiechnął się. - Po trasie chciałem Cię zabrać do swojej rodziny.
Ja: Co?
N: No... Do mojego ojca i mojej matki.
Ja: To wiem, ale... Nie sądzisz, że to za szybko?
N: Dlaczego?
Ja: Znamy się nie cały miesiąc, a Ty mi proponujesz...
N: Tak. - Nasze usta złączyły się w pocałunku. Z języczkiem..
Ja: Wracamy? - Oddaliłam swoją twarz od jego.
N: Jeszcze nie. - Ruszyliśmy razem dalej.
***Ashley***
A: Lo...
Lo: Nie wymawiaj mojego imienia!
A: Louis, przepraszam!
H: To nie jest Jej wina! Louis opanuj się!
Lo: Ja Cię człowieku nie znam!
H: Ogarnij się chłopaku! Najpierw Joanne, Liam i Zayn, a teraz co, My!?
Lo: Tak! Nie odzywaj się do mnie!
H: Louis, przestań!
A: Przestańcie!! Louis nie możesz Go o to obwiniać, ja Cię nie kocham! A chyba byś nie chciał, żeby Cię okłamywała! Musisz to zrozumieć!
Lo: Nawet nie wiesz jak się czuję!
A: Louis!
Lo: Nie wymawiaj już nigdy mojego imienia.
A: Nie możesz..
Lo: Właśnie, że mogę.
A: Ale jak?
Lo: Nie chcę Cię znać, Was znać! - Pobiegł do swojego pokoju.
Czy czuję się wina? Trochę... W końcu ja namieszał i w Jego życiu i Jego. No ale co ja mam zrobić? Boże... Trzeba było się nie przeprowadzać... Może było by lepiej pomiędzy nimi?
Załamałam się, kocham Louisa jako brata, najlepszego przyjaciela. Co prawda znam Go dwa tygodnie, ale jestem już w stanie powiedzieć to. I to, że kocham Harrego najmocniej na świecie.
Usiadłam na kanapie w salonie, a Joe mnie przytulała i pocieszała.
Jo: Dobrze wiesz, że to nie Twoja wina, Ash!
A: Nie?
Jo: NIE.
A: To dlaczego Louis mnie nienawidzi?
Jo: Jak nienawidzi?! Co ty teraz...
A:To dlaczego..
Jo: Ashley, chodź się przejdziemy, może spotkamy... Jalla... Mniejsza, Nialla i Jade. <śmiech> - Tak więc zrobiłyśmy, ruszyłyśmy nasze cztery litery w stronę drzwi wyjściowych.
Li: A Wy gdzie?
Jo: TYLKO na spacer.
H: Tak?
A: Tak... - Odparłam krótko.
Wyszłyśmy. Szłyśmy wolno przed siebie.
***Jade***
Szliśmy i szliśmy..
Nie wiedziałam gdzie.
Ja: Teraz mi powiedz, gdzie idziemy?!
N: Tutaj. - Spojrzał przed siebie.
No.. Ładne miejsce..
Muszę przyznać..
Ja: Wow... - Odparłam krótko.
N: Idziemy na młyn. - Uśmiechnął się.
Ja: Chyba nie ten? - Wskazał na to ogromne 'kółko'.
N: No właśnie to. - Uśmiechnął się jeszcze szerzej.
Ja: Nie. Błagam, nie.
N: No chodź. - Stałam wryta w ziemię, a Niall próbował mnie zaciągnąć na to.. - Idziesz?
Ja: Nie.
N: Idziesz. - Wziął mnie na ręce i ruszyliśmy  ku temu wielkiemu 'kołu'..
Niall już kupił bilety.. Matko, ja się tam chyba zeszczam.. Nie no, ale...
N: Gotowa?
Ja: Nie.
N: Jak dobrze, że się rozumiemy. - Uśmiechnął się, zaciągnął mnie tam.. Usiedliśmy obok siebie, a to coś zaczęło powoli się ruszać...
Ja: Boże...
N: Oj, nie dramatyzuj.
Ja: Uwierz mi, jeżeli to się nie zatrzyma...
N: Tak, tak. - Znowuż poczułam Jego słodkie i ciepłe usta na swoich. Uwielbiam to. Poczułam jak dosłownie 'wiruję'. To się tak szybko kręciło... Wtuliłam się w Nialla, Ten objął mnie swoimi ramionami i czułam się na prawdę bezpieczna..
To tak magicznie.........
Zaczął dzwonić mój telefon. Szybko zobaczyłam kto. Widniał tam napis "Tata". Za bardzo nie mogłam odebrać, ale i tak nie miałam ochoty z Nim rozmawiać. Rozłączyłam się i schowałam telefon z powrotem do kieszeni spodni.
Po kilku sekundach dostałam sms.
Ja: Cholera.
N: Co jest?
Ja: Sam zobacz. - Przeczytał sms.
N: I co??
Ja: No... Jeżli On serio zerwał z Margaret..?
N: No, jeżeli tak?
Ja: Wrócę do domu. Z tego co wiem, jeszcze stoi na swoim miejscu.. - 'Kręciliśm' się dalej.
***Joanne***
Wyszłyśmy z domu i ruszyłyśmy przed siebie. Żal mi i Ashley i Louisa.. No ale to nie jest wina Ash...
Kocha Harrego, a On kocha Ją.. Nic na to nie poradzimy.
Szłyśmy razem z Ash w stronę centrum.
Może malusie zakupy się zrobi..?
Jo: Zakupy?
A: Ba! - Przyśpieszyłyśmy kroku. Po chwili byliśmy już w sklepie.
No to nasz żywot...
Po krótkim czasie kupiłam to, tym razem nie kupię ubrań. Przyszła Ashley i miała to.
Jo: Uu.. Bielizna.. - Uniosłam brwi.
A: Daj spokój. <śmiech> - Zapłaciłyśmy za drobne zakupki i ruszyłyśmy do domu.
Szłyśmy.. Na dworze było już ciemno. Chociaż była dopiero 21:45..
Dopiero.. Tak, jest maj..
Wyszłyśmy zza zakrętu trafiając na...
Nialla i Jade?!
Jo: Jalla?!
Ja: Skończ z tym! Wkurwia mnie to!
Jo: Jade, Niall, cześć.
Ja: Miło mi. - Uśmiechnęła się.
N: Zakupy? - Spojrzał na nasze torby z zakupami.
Jo&A: Pewnie.
Jo: Idziemy? - Pokiwali tylko głową i kroczyliśmy dalej do domu chłopaków.
Po dokładnie 10 minutach doszliśmy.
A: Jesteśmy! - Krzyknęłam zdejmując buty. Przeszliśmy do salonu gdzie była reszta.
Li: Jak zakupy?
H: Co kupiłyście? - Usiadłam Liamowi na kolana i zaczęłam liczyć na palcach.
Jo: Kolczyki, torebkę, perfum...
Li: To świetnie! - Spojrzałam na Niego obraźliwie, że mi przerwał.
H: A Ty? - Zwrócił się do Ash.
A: Bieliznę...
Z: Będzie seks.
A: Sukienkę.
Z: Impreza.
A: Buty.
Z: Do sukienki.
A: Perfum.
Z: Wiadomo.
A: Jesteś Debilem.
Z: No pewnie. - Wybuchnęliśmy śmiechem.
A: Gdzie Louis? - Zniżyłam swój ton.
Z: U siebie..
H: Nie przejmuj się Nim.
N: No więc... - Klasnął w dłonie. - Zjedzmy coś!


_____________________________________________________________


Jest post. Wiem, że po... TYGODNIU?! 
Przepraszam, przepraszam, przepraszam!
Jest post, taki troszkę chyba dłuższy.. ;)
I jeszcze dzisiaj wieczorem pojawi się 12 rozdział. Ale nie obiecuję :)
Komentować, głosować i kochać :) xd
~ Niallinka ♥



sobota, 17 sierpnia 2013

Rozdział 10.

***Jade***
Ta noc była fajna.. Znaczy nie mam na myśli tego więcej, tylko miło mi się z Niallem rozmawia..
Bardzo Go lubię, a może to ten serio jedyny?
Wygramoliłam się z łóżka i popatrzałam na śpiącego jeszcze Nialla.
Ja: Mój Słodziak. - Uśmiechnęłam się i musnęłam Jego usta, a ten powalił mnie na siebie, że leżałam na Nim. - Ej.. Ty spałeś!
N: Wydawało Ci się. - Spojrzał mi prosto w oczy..
Ja: Ja Ci nie mogę patrzeć w oczy bo to jak hipnoza!
N: Ale ja lubię jak dziewczyna patrzy mi w oczy. - Uśmiechnął się i pocałował mnie w usta. Ktoś wszedł do pokoju. - Pukać nie umiesz?!
Li: Ups, sorry, nie wiedziałem, że przeszkadzam w tym...
Ja: W czym!?
Li: No w tym.. Emć.. Intymnym..
Ja: Znalazł się ten, który tego nie robi..
Li: Ja nic do tego nie mam, ale mówię, że śniadanie Hazza zrobił.
N: Wstaję! - Zrzucił mnie z siebie po czym na mnie spojrzał. - Sorry, nie chciałem, ale to silniejsze ode mnie! - Pobiegł do kuchni, a ja zaczęłam się śmiać jak głupia..
Li: On jest już taki.. Ubieraj się, spadamy do domu.. Zostaw ojca, miej Go gdzieś.. Musimy wrócić, Twój dom jest w Londynie, przy Niallu. - Uśmiechnął się.
Ja: Ee.. Okej? Tylko nie mam rzeczy jakbyś raczył sobie przy.. - Rzucił mi to.
Li: Rano z Louisem postanowiliśmy Ci kupić. - Uśmiechnął się.
Ja: To która jest godzina?
Li: 12.
Ja: O ja pierdzielę.. A teraz wyjdź, bo chcę się przebrać.
Li: Wychodzę. - Wyszedł, a ja zamknęłam drzwi i ubrałam komplecik od Niego.
Poszłam do reszty, a Niall się zakrztusił jedzeniem jak mnie zobaczył.
Ja: Coś nie tak!?
N: Wręcz przeciwnie..
Ja: Wracamy?
1D: Tak!
Ja: Bardzo chętnie! To Niallusiu, kochanie dokończ pięknie śniadanko i idziemy.. A potem lecimy.. I w domku. - Spoczęłam na fotelu.
Li: A Ty nie jesz?
Ja: Nie mam jakoś apetytu..
Li: Źle...
Ja: Już?
N: Moment!
Ja: No streszczaj się!
N: Mam się udusić?
Ja: Może było by lepiej. - Uśmiechnęłam się do Niego po czym musnęłam Jego blond czuprynę.
Li: Niall! - Zabrał mu jedzenie...
N: Tak nie wolno!
Li: Dalej, się spóźnimy! - Poszedł się szybko ubrać i wyszliśmy.
Po chwili już byliśmy na lotnisku. Nic nie mówiłam tacie, miałam to w dupie, tylko rzeczy..
Siedzieliśmy już w samolocie..
Ja: Tylko kurde, moje rzeczy, teraz nie mam nic, poza telefonem i pieniędzmi..
N: Poradzimy sobie.
Ja: Wyśle mi tatuś pocztą laptopa i ubrania. <śmiech>
N: Nie będzie potrzeby.. - Uśmiechnął się. Dobra mniejsza..
Pomyślałam o Joe... Ciekawie jak się biedna czuje.. Pewnie fatalnie, co my jej zrobiliśmy.. I jeszcze ciąża..
I na myśl wpadła mi Ashley...
Właśnie..
Ja: Chłopaki..
1D: Który?
Ja: Louis i Harry.. Co tam u Ashley?
Lo&H: U Niej wszystko w porządku!
Ja: A wiecie, że tak nie wolno.. Nie możecie Jej wziąć na pół..
H: Kto powiedział, że Nam się podoba.
Lo: Właśnie. - Parsknęli śmiechem.
Ja: No już taka głupia nie jestem!
H: No dobra. Ale ja byłem pierwszy, ten Ciul się wpierdolił!
Lo: Sam jesteś Ciul i to ja zacząłem!
Ja: Dzieci kochane.. Nie pomyśleliście, że ma chłopaka.
Lo&H: Nie ma! Pytaliśmy.
Ja: Macie mnie... Ale pytaliście Ją razem!?
Lo: No nie..
Ja: Po Was się wszystkiego można spodziewać..
***Joanne***
Leżał na łóżku i nie miałam najmniejszej ochoty wstawać..
Mama akurat musiała.... NO MUSIAŁA!
Ma: Wstawaj, no! - Zaciągnęła ze mnie kołdrę. - Masz gościa!
Jo: Kogo!? - Zapytałam energiczniej po czym do pokoju weszła Ashley.
A: Hej, nie przeszkadzam?
Jo: No.. Nie.
A: Na pewno?
Jo: Na pewno.. Co jest?
A: Chodzi o Louisa i Harrego... Oby dwóm się podobam.. Ale nie wiem jak to wytłumaczyć Louisowi, że nie jest w moim typie.. Jak mu to powiem wprost.. No to wiesz..
Jo: Taa... Ale jesteś pewna, że Harry?
A: Tak, z Nim pogadam o wszytskim! Tak... Jest inaczej, magiczniej. - Zaśmiała się.
Jo: Magicznie.. Najlepiej delikatnie jakoś..
A: Jak zrobię coś głupiego to Twoja wina. <śmiech>
Jo: Kiedy wracają?
A: Są już w samolocie.
Jo: SERIO?!
A: No..?
Jo: O M G ! Muszę się ubierać! Pomożesz coś wybrać?
A: Pewnie! - Przeszukałyśmy moją szafę i wybrałyśmy to. - Przejdziemy się gdzieś? - Zaproponowała.
Jo: A dlaczeo by nie? - Ryszłyśmy na dwór.
M: Kochanie, a Ty gdzie?! - Krzyknęła z kuchennego okna.
Jo: No, na spacer.
M: Tylko uważaj na malucha! - Kurwa, akurat teraz musiała?!
A: Malucha?
Jo: Ashley, ja jestem w ciąży.
A: Serio?
Jo: Tak.. Ale albo z Zaynem albo Liamem, ale nie chce o tym mówić..
A: Woo.. No okej.. - Ruszyłyśmy przed siebie..
***Jade***
Prawdopodbnie dolecieliśmy, bo słyszałam jak Niall mnie budził, a chyba by mnie nie budził tak bez potrzeby..
Ja: Dolecieliśmy?
N: Tak. Pospałaś sobie..
Ja: Ja nie spałam!
N: Nie wcale. - Uśmiechnął się. Wysiedliśmy z samolotu i już czekał na Nas samochód. Weszliśmy i pojechaliśmy do domu chłopaków. Londyn, jak dobrze być tutaj..
Ja: Musimy zadzwonić do Ashley i Joe.
Lo: Już tutaj idą.
Ja: Musimy przeprosić Joanne.
H: Ale mieliśmy za co się gniewać..
Ja: Ale teraz musimy Jej pomagać.. IM..
Li: Oby było moje..
Z: Będzie Twoje.
Li: Okaże się. - Dojechaliśmy. Pod domem stało już kilka fanek i paparazzi.. W małym tłumie szybko dostrzegłam Ashley i Joe.
Ja: Ash i Joe! - Wysiedliśmy z samochodu po czym szybko wpuściliśmy do domu dziewczyny.
Li: Przepraszamy.. - Spojrzał na Nas..
Ja: Tak, Joanne, przepraszamy Cię! - No niech się ruszą.. Szturchnęłam z łokcia Nialla, a ten zrobił to samo co ja.. - A Ciebie serdecznie witamy! - Przytuliłam Ash.
Lo&H: Jeszcze serdeczniej! - Uśmiechnęli się i weszliśmy do salonu.
A: Właśnie, Lou, możemy pogadać?
Lo: Pewnie. - Uśmiechnął się i wstał. Poszli pewnie do pokoju Louisa.. Czyli Ashley podjęła decyzje.
***Harry***
No to już teraz wiemy kogo woli.. Dlaczego to On ma zawsze lepiej?!
Dlaczego Ona mi się akurat spodobała.. A tyle o Nią 'walczyłęm', te słodkie sms od Niej.. Pewnie Louis dostawał jeszcze bardziej miłosne...
No trudno, pewnie jeszcze zaznam smaku zauroczenia w życiu...
***Louis***
Poszliśmy z Ashley do pokoju. Usiedliśmy na łóżku. Chwile w oczy sobie patrzeliśmy, aż postanowiłem Ją pocałował, już się zbliżałem o ta mnie odepchnęła.
A: Nie, Louis, nie.. Chciałem porozmawiać z Tobą o Harrym..
Lo: O Harrym!?
A: No bo.. Przepraszam, nie wiem jak mam Ci to powiedzieć, ale do Niego czuję naprawdę coś..
Lo: Jestem Ci obojętny, prawda?!
A: Louis! Spokojnie!
Lo: Jak mam być spokojny, kocham Cię!
A: Przykro mi, ale mi się podoba Harry! Louis, przepraszam! - Wybiegł z pokoju.
***Ashley***
Pobiegłam za Nim, widziałam jak chciał wyjść z domu, ale Niall, Liam i Zayn nie dopuszczali do tego.
Chyba namieszałam, ale jak inaczej miałam mu powiedzieć..
A: Przepraszam! - Krzyknęłam w Jego stronę, a On tylko spojrzał na mnie.. To spojrzenie, ta nienawiść...
Ja: Daj spokój, Ash, nie Twoja wina.. To była Twoja decyzja.
A: Ale nie wiedziałam..
H: I co? Ani ja, ani On!? To kogo, do kurwy masz?!
Lo: Ciebie! - Krzyknął siłując się z chłopakami.
H: Nie rozumiem. - Pokręcił głową.
A: Dobrze słyszałeś. - Usiadałam obok Niego. - Chodziło o to, że chciałam mu powiedzieć, że nie jest w moim typie, że podobasz mi się.. Ty.. - Spojrzałam w Jego zielone ślepka...
H: Mówisz.. Poważnie? - Odgarnął kosmyk moich włosów za ucho.
A: Tak, serio.. - Nie wahał się, pocałował mnie. Nie odrzuciłam Go, chociaż widziałam jak Louis na to patrzy i cierpi.. Usłyszałam tylko trzask drzwi i słowa Nialla "kurwa"...


__________________________________________________________


Nowy post! Ale nistety na długo :(
Wyjeżdżam jutro (niedziele) i nie wiem kiedy wracam.. Jak będę mogła to będę pisała wpisy u ciotki, ale zależy.. 
No przykro mi :(
~ Niallinka ♥






czwartek, 15 sierpnia 2013

Rozdział 9.

***Joanne***
Nie wierzę, że Oni tak mnie potraktowali, jak zwykłą szmatę, którą nie jestem...
Fajnie, nie mam gdzie iść.. Teraz mogę tylko liczyć na Zayna.. Zadzwoniłam do Niego.
Z: Joe, po co dzwonisz?!
Jo: Co u Nich?!
Z: No..
H: Z kim Zayn tam rozmawiasz?!
Z: Ee.. Z.. Kolegą! - Usłyszałam.
H: Pokaż!
Z: Harry oddaj to! - I tylko 'pik, pik, pik'...
Nie wiedziałam co zrobić... Nie wiedziałam, zadzwoniłam do mamy...
M: No, halo?
Jo: Mamo... Ja jestem w ciąży.
M: Jak w ciąży?
Jo: No.. Normalnie, tylko proszę, Ty się ode mnie nie odwracaj, bo Jade i chłopaki mnie wyrzucili z hotelu..
M: Mówiłam, nie jedź, zostań. Wracaj do domu..
Jo: Powiesz tacie?
M: Powiemy. Czekamy w domu..
Jo: Pa.. - Rozłączyłam się i schowałam telefon do kieszeni. Poszłam na lotnisko.
***Jade***
Ja: Ej.. Nie uważacie, że trochę źle zrobiliśmy, nie wiemy gdzie pójdzie...
Li: Jak by coś było, chyba by zadzwoniła?
Ja: No nie wiem...
Z: Liam, ale na serio... Stało się, ale to już wcześniej! Nie byliście jeszcze razem!
Ja&Li&N&H: A Wy byliście razem?!
Z: To Wy nie wiedzieliście!?
Li: Ee... No..?
Ja: Zajebiście. A czemu Nam nie powiedzieliście?
Z: Bo się wstydził! Wy jak zawsze jakąś siarę robicie! Ty Jade nie! Ale Ci debile tak!
N: Grzeczniej..
Z: Nie, kurwa, nie grzeczniej!
Li: Zadzwonić do Joe?
Ja: Tak, zadzwoń!
***Liam***
Dobrze robię, że dzwonię? Nie wiem... Ona urodzi dziecko Zayna, a ja będę miał je wychowywać..?
Zadzwoniłem.
Jo: Liam?
Li: Joe... Gdzie jesteś?
Jo: Lecę do Londynu..!
Li: Wiemy, ale my strasznie Cię przepraszamy, Zayn wszystko wytłumaczył.. No...
Jo: Ah.. No tak, i co kurwa mam teraz wrócić?! Nic nie było!?
Li: Przemyśl to.. My Cię strasznie przepraszamy... - Rozłączyła się.
Ja: i co?
Li: Przemyśli, chyba...
Ja: Ej dobra, ale ja nie mam ochoty na imprezę, mam ochotę się wyspać..
N: No ej!
H: Ja też chcę spać.
Ja: Ale moment, moment, moment! Zayn, Liam..? - Spojrzała na Nas..
Z: Stary, przepraszam Cię, wiem, że nie powinienem! - Zrobił krok w moją stronę.
Li: Wiem, że żałujesz.. Ale co ma powiedzieć Joe, będzie miała dziecko.. - Zrobił krok w Zayna stronę po czym się przytuliliśmy.
Ja: Szczere?
Li&Z: Szczere. - Uśmiechnęliśmy się.
Ja: Ja myślę..
N: Przytulisz mnie?
Ja: Jasne. - Wtuliła się w Nialla. - Hazza, idziemy spać? - Wytrzeszczeliśmy na nich oczy.
Ja: No żartowałam!
H: Tak. - Wybuchnęliśmy śmiechem.
Lo: Muszę zadzwonić.
H: Nie, to ja musze zadzwonić!
Lo: Odwal się, byłem pierwszy!
H: Louis!
Ja: Ej, przecie macie swoje telefony
Lo&H: Ale Ona jest jedna!
Ja: Oo...
N: Chłopcy zakochali się w dziewczynie, jednej!
Lo&H: Zamknij się!
Lo: Dobra, kto pierwszy przybiegnie stąd do domu Jade.
H: Głupi jesteś?! Wiadomo, że będziesz pierwszy!
Ja: No przestańcie! Zadzwoni jednej, potem...
H&Lo: To ja pierwszy!
Ja: No kurwa, jak z małymi dziećmi!
Li: Synu, mój... - Położyłem rękę na ramieniu9   Hazzy.
H: Słucham, ojcze?
Li: Ustąp głupszemu. - Wszyscy parsknęliśmy śmiechem oprócz Lou, bo to o jego chodziło..
***Jade***
Nie znam Ich tak długo, a czuję się jakby to było moja rodzina..
Ale fajnie mieć takich 'braci' i takiego 'chłopaka' i taką 'przyjaciółkę''...
Lo: Skończę za trzy godziny!
H: E..! - Louis wszedł do swojego pokoju.
Ja: Niech zgadnę! Chodzi o Ashley!?
H: Ee.. No.. Tak.
Ja: Oho.. Dobra, idziesz? - Spojrzałam na Nialla.
N: Nom. - Poszedł za mną do Jego pokoju.
Ja: Cholera.. Śpię tak. - Spojrzał na mnie, miałam krótkie jeansowe spodenki i krótką bluzeczkę.
N: A może na bieliźnie?
Ja: Nie licz, na coś..
N: Na coś... Dobra...
Ja: Jesteś zboczony.
N: A Ty ładna. - Leżał już w łóżku.
Ja: Zabieram kołdrę, więc jak coś, możesz mnie zwalić z łóżka..
N: Aha.. Gadam przez sen, więc jak coś, możesz mnie zwalić z łóżka. - Położyłam się obok Blondyna. - Chyba zarwę nockę.
Ja: Dlaczego?
N: Muszę się na patrzeć na Ciebie.
Ja: Po towarzyszę Ci. <śmiech> - Rozmawialiśmy tak i rozmawialiśmy, aż zasnęłam..
***Joanne***
Cieszę się, że Liam zadzwonił, może nei wszystko stracone? Może tak naprawdę to dziecko Liama?
Może poronię, nie wiadomo.. Zobaczymy za 9 miesięcy..
Lot miał jeszcze trwać 2 godziny. Postanowiłam napisać do Liama...
"Słuchaj... No, ja Cię rozumiem.. Ja Ciebie też strasznie przepraszam i kocham Cię.." Po chwili dostałam odpowiedź..
"Ja Ciebie też strasznie kocham, ja już się nie gniewam... Jak wrócimy do Londynu, a wrócimy chyba za kilka dni, to się spotkamy? : )"
"Pewnie, z Tobą zawsze i wszędzie : *"
"Kocham Cię, Was"
"My Ciebie też kochamy"
"Napisz jak dolecicie"
"Dobrze ^^"
Nie wierzę, napisał kocham WAS... Wszystko się ułóży..
Zasnęłam.
***
Usłyszałam głos kobiety, która mówiła, że wysiadamy.
Złapałam torbkę i wyszłam z samolotu. Poszłam odebrać bagaż i zadzwoniłam do mamy.
M: Halo?
Jo: Cześć, mamo.. Mogłabyś przyjechać po mnie, czekam na lotnisku..
M: Oczywiście, zaraz będę. - Rozłączyła się, a ja wyszłam przed budynek..
Czekałam, czekałam, aż zobaczyłam czarny samochód mojej mamy. Podszedłam bliżej. Mama wysiadła z samochodu i włożyła moją walizkę do bagażnika, a sama weszłam do przodu.
Pojechaliśmy do domu...
***W domu***
Przekroczyłam próg domu...
M: Musimy powiedzieć teraz tacie.
Jo: To on nie śpi!? - Jest 1 w nocy, a mój strauszek na mnie czeka..
T: Cześć Joe! - Przytulił mnie.
Jo: Ostrożnie, bo dzie...
T: Co?
M: Thomasm, musi porozmawiać..
Jo: Tato... Mamo Ty wiesz.. Zostaniecie dziadkami...
T: Co!? Dziewczyno, ile Ty masz lat?!
Jo: To było przez przypadek!
M: Thomas! Nie krzycz na Nią. - Zapanowała cisza.
Jo: Ja.. Pójdę spać. - Zatargałam walizkę, która stała w przedpokoju do swojego pokoju. Wyjęłam z Niej piżamkę i poszłam się umyć. Wzięłam szybko, chłodny prysznic i wskoczyłam do łóźka..
Do swojego łóżeczka..
Usłyszałam pukanie.
Jo: Proszę..?
M: Joanne... Spokojnie, ja Ci pomogę, we wszystkim.. Nie przejmuj się tamtymi chłopakami, tylko zaskoczyło mnie zachowanie Jade..
Jo: Nie, to nie Jej wina, nie dziwie się Jej.. Bo ja najpierw spałam z jednym chłopakiem, a potem z Jego przyjacielem.. Ale zobacz. - Pokazałam Jej sms'y, moje i Liama..
M: Będzie dobrze. - Przytuliła mnie i wyszła.
Włączyłam TV i zasnęłam.


___________________________________________________________________________


Jest pościk! Może nie jest jakoś specjalnie długi.. 
Ale jak już zauważyliście Liam się 'złamał'...
Reszta też się jakoś pogodziła..
Wiem, może teraz jakoś będzie trochę nudnawo, ale coś wymyślę :)
~ Niallinka ♥

środa, 14 sierpnia 2013

Rozdział 8.

***Joanne***
Obudziłam się obok Liama. Wstałam powoli, bo nie chciałam Go budzić.
Li: Wstałaś?
Jo: Nie śpisz?
Li: Nie.. - Uśmiechnął się.
Jo: Jedziemy po Jade?
N: Tak.
Jo: A Ty tu...
N: JEDŹMY! - Poszłam do łazienki i ubrałam to i wzięłam dla Jade ten kąplecik.
Zbiegłam na dół do salonu.
Jo: Już Niall... Reszta jedzie?
1D: TAK!
Jo: Okej.. - Wpakowaliśmy się do Ich samochodu i pojechaliśmy do szpitala.
***W szpitalu***
Wbiegliśmy do budynku i pokierowaliśmy się na odział.
N: Przepraszam! - Zawował do idącego lekarza.
Lek: Słucham?
N: Czy Jade Hard została już wypisana?
Lek: Tak, mogą państwo Ją zabrać do domu. - Uśmiechnął się, a my weszliśmy do sali, w której czekała na Nas Jade.
N: Cześć! - Mocno przytulił Jade.
Ja: Cześć. - Uśmiechnęła się.
Jo: Masz, Jade.
Ja: O dzięki.. - Wzięła ubrania i poszła się przebrać.
N: Ale co za ojciec to jest...
Jo: Wiesz... To przez tą Margaret, Jade ma racje.
Ja: Idziemy.
Jo: Ta..
Ja: A Ciebie zamorduję, że dałaś mi szpilki..! - Wskazała na mnie palcem.
Jo: Jade, musimy w hotelu porozmawiać.
Ja: Okej?
N: Jak się czujesz, kochanie?
Ja: Nie rozkręcaj się..
N: Misiu.
Ja: Niall..
Jo: A nie myślicie, że powinniśmy chociaż zadzwonić do dyrektorki?
Ja: Wypadało by..
Jo: Ale Ty dzwonisz..
Ja: W sumie, racja.. Ona jest dla mnie jak matka. Ale w hotelu.
Doszliśmy do hotelu i poszliśmy do naszego pokoju, który dzielił się jeszcze na kilka.
Jo: Możemy? - Wskazała na pokój prawdopodobnie Jej i Liama. Ja przytaknęłam i weszłyśmy do Niego, po czym Joe zamknęła drzwi.
Ja: No, więc..?
Jo: Chodzi o dziecko..
Ja: Coś nie tak?
Jo: Ono.. Nie jest Liama...
***Jade***
CO!? NIE JEST LIAMA?! A ja Ją miałam za przyjaciółke, najbliższą.. A ta się puszcza na lewo i prawo..
Ja: A czyje?!
Jo: Zz... Zayna.
Ja: Przegięłaś! - Wstałam z łóżka. - Jesteś zwykłą dziwką! Szmatą!
Jo: Jade, proszę!
Ja: Nie! Idę powiedzieć Liamowi!
Jo: NIE! Nie mów! - Mówiła przez łzy.. Musiałam mu powiedzieć, musiał się dowiedzieć..
Ja: Liam! - Wszyscy gwałtownie wstali..
Li: Co?
Ja: Chodzi o dziecko Joe..
Li: I moje. - Uśmiechnął się.
Ja: Nie, nie Twoje..
Li: Jak nie moje?! Co Ty pierdolisz?!
Ja: Ono jest... Przyznaj się. - Wszyscy wytrzeszczeli na mnie oczy. - Dalej!
Z: Jade... To nie tak było!
Li: Ty?! Zayn! Puściłeś się z Joe!?
Z: No... Ale to tak nie było!
Li: Super! - Wybiegł z hotelu.
N: Pobiegnę za Nim! - Wybiegł za Liamem.
Z: Ale skąd wiesz, że to moje dziecko..?!
Ja: Joe tak stwierdziła..
Z: Ale to na pewno jest Liama!
Ja: Zobaczymy, za 9 miesięcy..
Lo: Ale na prawdę?
Z: Tak..! To było w Londynie! NIe było to celowo.. Tylko Joe pokłóciła się z Liamem.. I ja chciałem Ją pocieszyć i..
H: I zaciągnąłeś Ją do łóżka!
Z: Nie, tak to Ty nie było..
Ja: Dobra, przegięcie.. - Usiadłam na kanapie. Zadzwonił Niall.
N: Jade..
Ja: No?
N: Liam powiedział, że wróci, pod warunkiem..
Ja: Jakim?
N: Że Joe ma zniknąć z naszego życia.
Ja: Ale nie można tak..
N: To co?
Ja: W sumie ma racje. Niech się stąd wynosi! Podła Suka! - Rozłączyłam się.
H: Co?
Ja: Nico! - Weszłam do pokoju gdzie Joe płakała. - Słuchaj.
Jo: Tak?
Ja: Wynoś się z naszego życia!
Jo: Ale.. Jak!?
Ja: Wynoś się! Nie wiem, jedź do Londynu, byle co! Ale zostaw Nas!
Jo: Teraz z dzieckiem chcesz mnie zostawić!?
Ja: Nie mamy wyboru... - Joe wstała z łóżka wzięła swoja walizkę i wyszła z hotelu.
W sumie miałam gdzieś gdzie pójdzie, co zrobi.. mogła myśleć szybciej.
Wróciłam do chłopaków. Zdecydowanie byli w szoku..
H: Super, Joe jest w ciąży..
Lo: Extra..
Z: Ze mną, chyba..
H: Ty też namieszałeś! Nie jesteś bez winy!
Z: Wiem, ale to było..
Ja: Wiemy! To nie było celowo.! Przez przypadek jej zrobiłeś dziecko, nie!? - Umilkł..
Zadzwoniłam do Nialla. Powiedziałam mu, że Joe nie ma i po chwili przyszedł z Liamem.
Płakał, strasznie płakał..
Li: Jak Ona mogła?
Ja: Liam.. - Przytuliłam Go..
Li: Może wszystko się ułoży?
Ja: Na pewno się ułoży. - Dałam mu buziaka w policzek.
N: Czuję się zazdrosny.
Ja: To się czuj. - Wysłałam mu przelotnego buziaka.
Li: A Ty się do mnie nie odzywaj.. Jak Ty mogłeś?! - Popatrzał na Zayna.
Z: Ja przepraszam stary..
Li: Skończ.. Może kiedyś..
Ja: Już Joe nie ma..
Li: Ale ja Ją cały czas kocham!
H: A Ty, Zayn, kochasz Joe?
Z: Nie! Nie kocham Jej!
Ja: Chociaż tyle. Dobra, Liam nie płacz.. Będzie, musi być dobrze! - Wytarł ręką łzy i wstał.
Li: Pójdźmy gdzieś..
H: Impreza?! - Wszyscy przytaknęliśmy.
Ja: Ale moment.. Nie mam 18 lat! - Wszyscy buchnęliśmy śmiechem.


__________________________________________________________________


To taka niespodzianka dla Was : ) 
Dodałam już dzisiaj posta, bo Was kocham ♥
No to komentujcie.. I wiem Liam, Joe..
~ Niallinka ♥

wtorek, 13 sierpnia 2013

Rozdział 7.

***Joanne***
Nie tylko Jade nie chce lecieć.. My też tego nie chcemy, ale będzie z Nią...
W głowie mi się to nie mieści, że Ona będzie od Nas tyle setek kilometrów.. Że nie będzie telefonu i tych kilku słów "Przyjdź do mnie"...
Wylądowaliśmy.
Jo: I gdzie jedziemy?
Ja: Na ulicę <podaje ulicę>.
N: No to lecim. - Wyszliśmy z hotelu i pobiegliśmy po bagaże. Kilka fanek było..
Louis zadzwonił po dwie taxówki.. Bo w jedną nie bardzo...
Weszliśmy podzieleni przez "ojca" i pojechaliśmy na tą ulicę, gdzie miał stać mój nowy dom..  Wyszliśmy z aut i snęliśmy w siódemkę przed domem...
Ja: Jak ja Go zobacze z tą kobietą zobaczę, to chyba...
N: Nie chybuj.
Ja: Nie skomentuję tego.. - Liam zrobił pierwszy krok do przodu.. Za nim polazła reszta, tylko ja stałam jeszcze z tyłu...
N: Chodź. - Pociągnął mnie za rękę i ja poszła z Nimi. Liam zadzwonił do drzwi.
Otworzył On..
Tja: No cześć Jade, wejdźcie. - Weszliśmy. - Może, kochanie byś mi Ich przedstawiła?
Ja: Nie jesteś wart znać Ich imion.
Tja: No Jade. - Uśmiechnął się.
Ja: A więc Niall, Harry, Liam, Louis i Zayn...
1D: Dzień dobry. - Krótko odparli.
Jo: Dzień dobry. - Uśmiechnęłam się.
Tja: Witajcie dzieci. No więc, Jade, to Twój nowy dom..
Ja: Co za buda....
Tja: Uważaj, bo...
Ja: Bo co!? Znowu mnie kurwa zamkniesz w łazience?!
Tja: Jesteś moja.
Ja: Czy Ty coś brałeś!?
***Jade***
Co za okropny to jest człowiek..
Był takim wspaniałym ojcem.. Ale to ta Margaret, ja to wiem...
Tja: Skończ, kochanie. - Próbował mnie pogłaskać po głowie, ale odepchnęłam Jego rękę.
Ja: Nie dotykaj mnie! Nie jesteś moim ojcem! Jest świnią!
Tja: Mów co chcesz, do 18 nie wypuszczę Cię z domu.
Ja: Ale Ty głupi.
Tja: Idź do swojego pokoju.
Ja: Chodźcie, bo na Tego dziada nie mogę patrzeć. - Chłopaki i Joe tylko patrzyli na mnie wielkimi oczami... - No co..? To przez Niego. - Przewróciłam oczami i weszliśmy po schodach. Hm.. Który to może być mój pokój? Otworzyłam pierwsze drzwi na lewo. Bingo.. Moje rzeczy.
Usiadłam na łóżku i się rozpłakałam po czym zakryłam rękoma twarz..
N: Ej, Jade...
Ja: Ja tu nie wytrzymam! Margaret.. To Ona tak 'urządziła' mojego ojca.. On był inny... - Niall mnie przytulił.
Jo: Masz Nas..
Ja: Dzięki. Ale mi się wydaję, że tata coś bierze...
Li: Serio?
Ja: Muszę się przyjrzeć Margaret..
Lo: Tylko chłopacy pamiętajcie, że za cztery dni trasa.
N: Tak, tak..
Ja: Może się gdzieś przejdziemy?
Tja: Nie, Ty już nie wychodzisz.
Ja: Bo co?! I wyjdź z tąd!
Tja: Bo nie!
Ja: Jesteś żałosny, wychodzę! - Pociągnęłam za rękę Nialla, a za Nim reszta wstała.
Mój ojciec złapał za ramię Nialla.
Tja: Dopadnę Cię. - Zeszliśmy na dół.
Mar: Witaj córeczko. - Zwróciła się do mnie.
Ja: Witaj szmato! I żegnaj, podła jędzo! - Wyszliśmy z domu. - Podła jędza, kurwa sama do tego doprowadziła, kurwa sta... - Przerwał moją gadkę Niall, a raczej Jego usta na moich..
N: Musiałem.
Ja: Jeszcze raz. - Uśmiechnęłam się do Niego i wpiłam się w Jego usta.
Ach.. To jak... Hm.. Zaciągnąć się papierosem? Mniejsza, ale tak super...
Z: Już myślałem, że tego nie zrobisz...
N: Nie zrobiłbym, ale musiałem.
Li: A więc.... My chyba musimy Wam coś powiedzieć... - Wszyscy wytrzeszczeli na Nich oczy.
Jo: Bo... - Złapała za rękę Nialla.
Li: Bo... Joe jest w ciąży,
Ja: Co?! Serio?!
Jo: Tak, ale..
Ja: Ale co?
Jo: Bo... Nie, ja Ci to potem powiem...
Li: Już sobie wyobrażam jak będę chodził z tym maluszkiem na spacery.. - Joe momentalnie odsunęła się od Liama. - Co jest?
Jo: Y nic...
Ja: Joe...
Jo: Nic, chodzi o dziecko, potem Ci powiem. - Widziałam, że jest jakaś dziwna.... Coś musi ukrywać, tylko co... Jeszcze jak chodzi o dziecko...
Mniejsza, ale że już się z Liamem przespała...! No szok..
A przecież jeszcze ma całe życie przed sobą, a Ona kurwa rodzić dzieci już będzie..
Nie no, do dzieci nic nie mam, są fajne, takie bąbelki.. Ale to za dobre kilka lat.
Doszliśmy na jakiś rynek, przynajmniej tak mi się to skojarzyło...
H: Idziemy coś przekąsić?
N: Pewnie. - Zeszliśmy schodami w dół, do jakiegoś baru. Widziałam, że są tam szklane drzwi, ale Harry najwyraźniej ich nie dostrzegł... Niall zaczął 'padać' ze śmiechu... Harry pozbierał się z podłogi i weszliśmy do środka.
Ja: Co zamawiamy?
N: Może...
Li: Nie, Ty nie zamawiasz...
Z: Może lazanie? - Przytaknęliśmy. Zayn zawołał kelnera i zamówił. Po kilkunastu minutach dostaliśmy lazanie.
W małym pośpiechu zjedliśmy Ją i zaczęliśmy się zbierać.
N: Przypomniał mi się Harry...
H: Zamknij się, Debilu... - Wychodziliśmy...
Kolejny huk.. Tym razem to Niall wpadł na te szklane drzwi...
H: I łyso Ci!? <śmiech>
N: Nie widziałem! - Wdrapaliśmy się po schodach na górę i usiedliśmy na ławeczce przy fontannie.
Lo: Idziemy do hotelu..
Ja: Ja sama zostaję? - Zrobiłam smutną minkę...
N: Jak co dzwoń..
Ja: Okej... - Chłopaki odprowadzili mnie pod dom i ruszyli dalej z Joe do hotelu.
Stałam przed drzwiami.
Słyszałam jak się Margaret kłóciła z moim ojcem.
Tja: Nie możesz mi rozkazywać! To moja córka, kocham Ją! Przestań!
Mar: Pozbądź się Jej, Peter! Albo ja to zrobię!
Tja: Spokojnie... Załatwimy to.. Wyślemy Ją gdzieś.
Mar: Ale byle szybko! Nie chcę mieć na utrzymaniu tej dziewuchy!
Tja: Ale to moja córka, i ja zarabiam!
Mar: Skończ! Milcz. Lepiej zrób mi drinka...
Boże, to wszystko Margaret... Co za podłą suka. Zapukałam i weszłam do domu.
Mar: Cześć kochanie. - Uśmiechnęła się.
Ja: Nie odzywaj się do mnie tak!
Mar: Idź do swojego pokoju! I mnie przeproś.
Ja: Przepraszam Cię, pasożycie!
Mar: Coś Ty do mnie głupia dziewucho powiedziała!?
Ja: Prawde! I mnie nie obrażaj! Wiem, ze to Ty kazałaś wszystko robić! Mój tata jest inny!
Mar: Gówniaro jedna! - Podeszła do mnie i popchnęła mnie na schodach. Uderzyłam głową o schodek.
Ale na szczęście nie straciłam przytomności. Wstałam szybko i pobiegłam do swojego pokoju.
Starałam się nie zamykać oczu... Zadzwoniłam do Joe.
Ja: Joe, przyjedź... - Wyszeptałam i telefon wypadł mi z ręki. Poleciałam z hukiem na ziemie.. Jeszcze chwilę słyszałam wszystko, nikt nie szedł po schodach, czyli mają mnie w dupie. Straciłam przytomność.
***Joanne***
Wiedziałam, wiedziałam, że nie mogę zostawić Jej tam samej!
Pędem powiedziałam Liamowi, że musimy jechać, a ten zebrał resztę.
Wpakowaliśmy się do samochodu i poejchaliśmy na ulicę domu tej Margaret.
Podjechaliśmy. Światła się paliły.
Zapukaliśmy do drzwi.
Otworzył ojciec Jade.
Jo: Musimy zobaczyć Jade!
Tja: Nie ma takiej potrzeby, jest w świetnym stanie.
N: To zobaczymy! - Wepchnęliśmy się do środka i wbiegliśmy do pokoju Jade.
Leżała... Nieprzytomna.
N: Coś Wy jej zrobili!
Tja: Margaret!
Mar: Co!? To Ty!
Tja: To Ty ją popchnęłaś!
Lo: Jedziemy do szpitala! - Louis wziął na ręcę Jade.
N: Ej, ja chciałem.
Lo: Cicho! - Szłam za Niallem. Wychodziliśmy z Jej pokoju, a ojciec Jade uderzył Nialla w twarz. Zayn stał obok, więc oddał Mu. Złapał delikatnie Nialla, żeby się nie przerwócił. Krwawił. Leciała mu krew z wargi i nad okiem.
Z: Chodź, Niall. Musimy dojechać. - Zayn wziął pod ramie Nialla i wybiegliśmy z domu 'tych psychopatów' i pojechaliśmy jak najszybciej się dało do szpitala.
Lekarze od razu wzięli Jade na jakąś salę, a Nialla pięlęgniarki obejrzały.
Czekaliśmy na holu odziału. Czekaliśmy jak wyjdą z tej cholernej sali i powią, że Jade zaraz móże wyjść.
***2 godziny później***
Wszyscy już przysypiali, aż wyszedł z sali lekarz.
Wszy: I co z Jade!? - Krzyknęliśmy chórkiem.
Lek: Już się wybudziła, miała duży wstrząz mózgu, ale opanowaliśmy sutuację. Myślę, ze rano Ją wypiszemy.
N: Całe szczeście..
Lek: A przepraszam bardzo, co się wtedy stało, i czym to ma związek z pańskimi urazami? - Zwrócił się do Nialla.
N: Nic nie wiemy. Podobno macocha Jade popchnęła Ją, a ta uderzyła głową o coś, a jak już przyjechaliśmy do Niej do domu i Ją wzięliśmy, ojciec Jej uderzył mnie.
Lek: Nie będę się wtrącać, ale trzeba to zgłosić na policję. I mogą iść państwo do domu.
Lo: Niall, chodź pojedziemy do hotelu i z samego rana przyjedziemy po Jade.
N: No dobrze.. - Wyszliśmy ze szpitala i pojechaliśmy do hotelu.
W hotelu się trochę ogarnęliśmy i poszliśmy spać.
***Sen Jade***
Ash: No Jade! Proszę pomóź! Darcy... - Otworzyłam drzwi i ujrzałam to samą dziewczyną...
Obudziłam się..
***Jade***
Ja: Co? Znowu Ona?! I czemu tylko to krótkie zdanie?! - Przybiegły pielęgniarki..
Pie: Coś się stało?
Ja: Nie.. Nic.. Tylko taki tam koszmar... - Przerwóciłam się na drugi bok..
Ale dlaczego przypominała mi ta kobieta tak bardzo Ashley, tylko jakby w wersji straszej..
I jaka Darcy.. Zasnęłam....


_________________________________________________________________


Nie ma chyba dramatu, nie? >.<
No i pewnie za kilka dni przeżyjecie szok.. Chodzi o Joanne.
I Ashley będzie częściej pokazywać :)
Nie mam nic do pisania chyba, nie?
Jakieś pytania macie do mnie? To piszcie jak co ;)
No to komentujcie!
~ Niallinka ♥ 



sobota, 10 sierpnia 2013

Rozdział 6.

***Jade***
Obudziłam się. Wstałam z tego niewygodnego łóżka. Tata już nie spał, musiał przed chwilą wstać.
Ja: Idziesz zaraz do pracy?
Tja: Nie, nie idę..
Ja: Dlaczego? I teraz mi wszystko opowiedz.
Tja: Dobrze. Usiądź. - Usiadłam. - Wczoraj mamie powiedziałem, że... Że mam kochankę.
Ja: MASZ KOCHANKĘ!?
Tja: Tak, ale od dwóch miesięcy i kocham Ją bardzo.
Ja: Jesteś zwykłą świnią!
Tja: Stój!
Ja: Co jeszcze?!
Tja: I powiedziałem, że chce rozwodu, mama powiedziała, że to nie możliwe.. Zaczęła krzyczeć, płakać.. Ja wyszedłem z domu.. Zadzwoniła policja i powiedziała o tym... Też jestem w szoku, Jade! Ale co ja mogłem?
Pokochałem drugą osobę i czuję się z Nią szczęśliwy. I chcę żebyś się razem ze mną przeprowadziła do Nowego Yorku, będziemy mieszkać tam. Będę miał blisko do pracy, Margaret też.
Ja: Co? Ja i Nowy York. NIE! I Margaret... Nie, nie nie! A w ogóle o mnie nie pomyslałeś! Ja się stąd nie wyprowadzam! Poznałam świetnego chłopaka i nie chcę!
Tja: Musisz!
Ja: Mam to w dupie co Ty chcesz!
Tja: Jade! Przestań!
Ja: Chyba już zapomniałeś o mamie!
Tja: Nigdy o Niej nie zapomnę!
Ja: Jesteś zwykłą świnią! Pustą, bezduszną, bez grama serca! - Chwycił mnie mocno za rękę.
Tja: Jade! Będziesz mieszkać z Nami w Nowym Yorku i koniec!
Ja: Zostaw mnie!
Tja: Jak wrócę Cię wypuszczę!
Ja: Nie możesz!
Tja: Idę załatwić sprawy z pogrzebem! Siedź Tu! - Wepchnął mnie do łazienki i zakluczył na klucz.
Co za facet... Dobrze, że wzięłam telefon, nigdy się z Nim nie rozstaję. Wyjęłam Go ze stanika. Zadzwonić do Nialla czy Joe.. Zadzwoniłam do Joe.
Jo: Jade? Czemu Cię w szkole nie ma?
Ja: Jesteś w szkole?
Jo: Tak.
Ja: Ratuj mnie, proszę! Jestem w hotelu tym obok mojego domu, wiesz..
Jo: Czemu mam Cię ratować z hotelu? - Parsknęła.
Ja: Mój ojciec mnie zamknął w łazience!
Jo: Twój tata?
Ja: Powiem Ci później! Zadzwoń po chłopaków i przyjedźcie! Powiesz, że przyjechaliście do Jade i Petera Hard!
Jo: Okej, ale nie robisz mnie.... - Rozłączyłam się. Nagrałam kilku sekundowy filmik, że nie mogę wyjść i wysłałam do Joanne. Po chwili Ona odpisała "Jejku! Zaraz będziemy". Ja walnęłam jeszcze w drzwi i usiadłam na podłodzę...
***Joanne***
Nie no o co do cholery tu chodzi!
Jo: Yy.. Przepraszam! Pani Turne!
Wych: O co chodzi? - Wymusiła od siebie uśmiech..
Jo: Muszę do toalety, no wie pani..
Wych: Tak wyjdź proszę! - Wybiegłam z sali zabierając torbę gdy nie widziała.
Szybko wybiegłam ze szkoły i zadzwoniłam do Liama, bo tylko do Niego jak na razie miałam numer.
Li: Cześć Joe.
Jo: Słuchaj, Liam! Mógłbyś przyjechać z chłopakami po mnie pod szkołę? Jade jest w niebezpieczeństwie!
Li: Co?
Jo: Nie zadawj głupich pytań tylko się pośpiesz, bo jak mnie nauczycielka zobaczy! Szybko! - Ten się rozłączył. Usiadłam pod płotem, gdzie nie mogła mnie zobaczyć nauczycielka przez okno.
Po  minutach chłopaki podjechali swoim czarnym dużym samochodem. Wstałam i spojrzałam sie w okno.
Turne się lampiła. Otworzyła okno.
Wych: Joe!? Idę po Ciebie! -  Zatrzasnęła okno, a ja wsiadłam do samochodu.
1D: O co teraz chodzi!?
Jo: Jedźcie do hotelu <podaje nazwę>!
1D: Po co?
Jo: Ojciec Jade zamknął Ją w łazience, ale mówi prawdę. - Pokazałam Im filmik.
N: Liam przyśmiesz, moja dziew.... Moja koleżanka jest w niebezpieczeństwie! - Liam na rozkaz Nialla przyśpieszył. Po chwili dojechaliśmy do hotelu. Weszliśmy.
(Recepjonistka - re)
Re: Słucham?
Jo: Dzień dobry, my do Jade i pana Petera Hard.
Re: Nic mi nie wiadomo o odwiedzinach.
N: Kurwa, moja dziewczyna jest tam na górze w łazience zamknięta! Jak pani Nam nie wierzy to sobie idzie z Nami!
Re: Proszę się nie unosić. Philip! Zastąp mnie na chwileczkę. - Wyszła zza lady i weszła z Nami po schodach na piętro.
Jo: To ten pokój! - Wskazałam na pokój.
N: Zamknięte. - Recepjonistka wyjęła z kieszeni kartę i otworzyła pokój.
Jo: Jade!
Ja: Joe?! - Głos dochodził właśnie z łazienki..
Z: Kurwa, zamknięte.
Ja: Ludzie, siedze tu już 30 minut.
N: No, ja bym bez jedzenie tam zginął.
Li: Zamknij się synku!
N: Dobrze, ojcze.
H: Może by tak...
Re: Trzeba wywarzyć drzwi.
Ja: A to dajcie mi się odsunąć.
Re: Ja zawołam kolegów.
1D: Hello! My tu jesteśmy!
Z: Pokryjemy koszty.. - Uśmiechnął się do recepjonistki, a ta oblała się rumieńcem.
N: Na trzy?
H: Tak. Raz.
N: Dwa.
N&H&Li: Trzy! - Kopnęli w drzwi, a te rozpadły się z hukiem.
Ja: Wow... Który to?
N&H&Li: Ja.
Ja: Dzięki! - Rzuciła się po koeli na Liama, Harrego i na Nialla.
Re: Ja już pójdę. - Wyszła z pokoju.
N: To teraz co się stało!?
Ja: Moja mama popełniła samobójstwo, bo mój tata ma nową partnerkę i razem z Nią chcą, żebym przeprowadziła się do Nowego Yorku.
1D&Jo: Co!?
Ja: Tak...
1D: Pojedźmy do Nas. - Niall objął Jade i wyszlismy z hotelu, po czym pojechaliśmy do chłopaków.
***Jade***
To straszne, czuć, że nie masz przy sobie już rodziny, rodziny tej prawdziwej. Masz tylko przy sobie najlepszych przyjaciół, ale są dla Ciebie jak rodzina, co jest pocieszeniem...
Usiadłam na bladej sofie.
Obok mnie spoczął Niall.
Cisza...
Ja: Ja nie chcę do Nowego Yorku. - Po moim policzku spłynęła łza, która Niall wytarł ręką.
N: Nie pojedziesz. - Pocałował mnie w policzek. Wtuliłam się w Niego jak w swojego najlepszego przyjaciela, chłopaka.
Ja: ALe muszę, tata jest moim opiekunem.
N: Zamieszkaj z Nami.
Ja: Łatwo Ci mówić. - Zadzwonił mój telefon, odebrałam.
Tjo: Gdzie Ty jesteś!?
Ja: A co Cię to obchodzi!?
Tjo: Jade, przestań! Część Twoich rzcezy jest już w Nowym Yourku, a druga część w samochodzie, tylko zabieram Ciebie i lecimy.
Ja: Ja się z Tobą nigdzie nie ruszam!
Tjo: Jade.
N: Polecimy z Tobą, nie?
1D: Jasne, mamy teraz kilka dni luzu.
Ja: Serio, moglibyście?
Jo: Dla Ciebie wszystko, najko.
Tjo: Kto to?
Ja: Moja nowa rodzina.
Tjo: Nie wygłupiaj się.
Ja: Przylecę za kilka godzin ze znajomymi. Jak już będziemy lądować wyślesz mi adres.
Tjo: Obiecujesz?
Ja: Tak. - Rozłączyłam się i rzuciłam telefonem o podłogę, wyleciała karta i klapka, od iPhona..
N: Zbieramy się?
Ja: Musimy... - 1D zaczęło 'latać' po domu zbierając potrzebne rzeczy. W końcu z kilkoma walizkami weszliśmy do samochodu i pojechaliśmy do Joe. Ta to szybko załatwiła sprawę. Jej mama była wyrozumiałą kobietą i się zgodziła. Zapakowała swoją walizkę do samochodu chłopaków i pojechaliśmy na lotnisko.
***
Już lecieliśmy samolotem. Gwint, że z chłopakami i Joe...
Ja: My debile.. Nic nie powiedzieliśmy Ashley! - Louis i Harry ekspresowo wyjęli komórki. Popatrzeli na siebie i szybko wpisali numer Ashley. Wow, znają Go już na pamięć..
Lo: Ha pierwszy! Nie, nie nic, kochana.
H: Debil! Nie Twoja!
Lo: Ani Twoja! - Wystawił jezyk w kierunku Hazzy. - Musieliśmy nagle wyjechać, będziemy za kilka dni. Do dobaczenie, Ashley.
H: Idiota!
Li: Dość! Nie będziecie kłócić się o laskę!
H: Czemu, tatko?
Li: Bo to drogi synu do niczego nie doprowadza!
L: Fajny wykład.
Lecieliśmy i lecieliśmy...
Aż wreszcie, zaczęliśmy lądować. Wystukałam sms do taty z pytaniem gdzie mamy jechać.. Dostałam po chwili sms. Wysiedliśmy z samolotu i pokierowaliśmy się do domu, mojego nowego domu...


_________________________________________________________________________________



Nie no, on chyba taki smutny nie jest, nie kochane? ; )
Wiem, że ciągle miesza, ale chyba dochodzę.. (Bez skojarzeń xD)
I tak potem będzie wszystko good ;DD Ciekawe jak potoczy się związek Margaret i Jade taty, nie?
Niedługo dostaniecie odpowiedź. : )
Ale w tym świecie nie będzie miejsca dla Jade, więc Ona poprowadzi swoje życie : > .
No komentujcie moje drogie!
~ Niallinka ♥

UWAGA

Mam do Was ogromną prośbę!
Zostawiajcie komentarze!
Nawet nie wiecie ile dla mnie oznacza taki jeden komentarz..
Bardzo Was o to proszę :)
~ Niallinka ♥

czwartek, 8 sierpnia 2013

Rozdział 5.

***Joanne***
Obudził mnie krzyk Liama.. Chyba Liama.
Poszturchałam Jade.
Ja: Cuu.?
Jo: Słyszysz?
Li: Debilu!
Ja: Liama? Owszem. <śmiech>
Jo: Czyli co? Spokojnie się ubieramy i idziemy zobaczyć?
Li: Durniu Ty!! - Wygrzebałyśmy się z łóżko i wyjęłyśmy z walizek ja to, a Hard to.
Jo: Masz aparat?
Ja: Tak... - Po cichu wyszłyśmy z pokoju.. Weszłyśmy do salonu. Obok był ogromny stół.
Jo: Haha! To dlatego krzyczałeś! - Jade pstrykała foty. Liam leżał na podłodze, Zayn Go przewrócił.
N: Kochanie...
Ja: Phh! KTÓRA GODZINA?!
Lo: 9:04.
Ja: Szkoła! Pani Turne Nas zamorduję!
N: Obronię Cię, ale jak mnie odczepicie od Tego zajebanego krzesła!!!
Jo: Kara. <śmiech>
Ja: Spadamy?
Jo: Tak.
1D: NIE!!! - Wzięłyśmy torby i pobiegłyśmy do szkoły.
Ja: Będzie po szkole!
W szkole znalazłyśmy się o 9:35. Czyli na drugą lekcję.. No gwint, że w ogóle w szkole jesteśmy...
Weszłyśmy do sali. Lekcja z panią Turne. Matko...
Wych: Dziewczyny. Ja będę musiała zawiadomić waszych rodziców!
Jo: Ale proszę pani...
Ja: Na autobus się spóźniłyśmy!
Wych: Jade! Ty nie jeździsz autobusem!
Ja: No tak, ale... Dobra, chodź.... - Pociągnęłam Ją i wyszłyśmy do dyrektorki. Znałyśmy to już na pamięć.
Jo: Dzień do bobry. - Otworzyłam drzwi od gabinetu.
Ja: Witam pani Price.
Dyr: O.. Nic nowego. Co TYM RAZEM Jade, Joe?
Ja: Zaspałyśmy.. Znaczy nie spałyśmy u siebie, tylko u znajomych..
Jo: Tak wyszło.
Dyr: Powiedzcie pani Turne, że zadzwoniłam do Waszych rodziców. - Przewróciła oczami, wiedziała, że nasza wychowawczyni się na Nas, zwłaszcza Jade uwzięła.
Wyszłyśmy z gabinetu i wróciłyśmy do sali.
***Jade***
Usiadłam obok Tej nowej..
Ja: A ta pro po.. Jade jestem. - Wysłałam Jej uśmiech.
A: Ashley. - Odwzajemniła uśmiech. - Spotkamy się po szkole?
Ja: Jasne.. Może przyjdziesz do mnie i do moich kolegów?
A: Okej, ale... - Przerwał dzwonek na przerwę.
Jejku.. Jeszcze angielski, matematyka, biologia, fizyka i wos.
Lekcje szybko minęły i dochodziła już 14:30.
Z Ashley umówiłyśmy się za szkołą. Z Joe już tam na Nią czekałyśmy po chwili doszła.
Ash: To idziemy?
Jo: Joanne.
Ash: Ashley. - Uśmiechnęły się do siebie i ruszyłyśmy do chłopaków.
Po 20 minutach doszłyśmy. Po naciśnięciu klamki chłopaki od razu na Nas się rzucili, dopiero po chwili zorientowali się, że nie przyszłyśmy same.. Niall spojrzał na mnie ze znakiem zapytania.
Ja: Yy... Poznajcie Ashley. - Loczek pierwszy się rzucił, żeby się z Nią przywitać.
H: Takie to codziennie przyprowadzajcie.
Li: Cześć. - Uśmiechnął się, a Joe przytulił, jak romantycznie. Ślicznie wyglądają.
H: Wejdź...! - Uśmiechnął się.
A: Dzięki... - Przeszliśmy do salonu.
Lo: Może się czegoś napijesz?
Jo: Chętnie! <śmiech>
Lo: Ty nie! Pytałem Ashley!
Jo: Dżentelmen.. Phii!
A: Nie dzięki...
Jo: A może jednak?
A: Nie, Louis..
Jo: Ale...
Ja: ZAMKNIJCIE SIĘ! Mówi, że nie chce! Przestańcie!
N: Ale jeśli myślisz, że Wasz wybryk z krzesłami odszedł w zapomnienie...
1D: To się mylicie!
A: Hmm..?
Jo: Nie nic, tylko przykleiliśmy Ich do krzeseł..
Ja: I nockę mieli na krzesełkach!
A: Biedactwa.. - Pogłaskała po policzku Harrego, przez co się uśmiechnął.
Ja: Będę spadać..
N: Zostań!
Jo: Spadamy?
Lo: Dopiero przyszłyście! - Spojrzał na Ash.
Ja: Jutro wpadniemy.
Jo: Po szkole!
Ja: Po szkole.. - Przewróciłam oczami.
Jo: Ash, idziesz z Nami?
A: A mogę zostać?
1D: Pewnie!
Ja: Pa. - Wyszłyśmy. Z Joe wybrałyśmy do parku.
Rozmawiałyśmy i o wszystkim i o niczym.. O tym gdyby czasem...
Siedziałyśmy tak same na trawie.
Rozłożone tak.. W sumie miałyśmy wracać do domu, ale mniejsza...
Rozmawiałyśmy dalej, o tym jaki to Liam jest, a jaki to Niall..
Zaczęło się ściemniać.
Wstałyśmy, otrzepałyśmy się z trawy i poszłyśmy w swoje strony do domu.
Zaczął kropić deszcz, który lekko muskał moje ubrania. Zobaczyłam, że koło mojego domu jest policja.
Myślałam, że to coś u sąsiadów, ale nie wiedziałam nawet jak bardzo się myliłam...
***Joanne***
Ruszyłam do swojego domu. Weszłam i przywitałam się słowem "cześć". Mama siedziała jak zwykle przed kominkiem w salonie. Podeszłam do Niej.
Jo: Coś się stało, mamo?
Mjo: Nic, nic, Joe, idź do siebie.. - Łzy spływały Jej po policzkach..
Jo: CO się stało, mamo! - Musiałam od Niej to wycisnąć.
Mjo: Joanne! Idź do swojego pokoju! - Poszłam do pokoju, wyraźnie nie chciała o tym mówić, tylko jedno pytanie mi się nasuwało, o czym nie chciała mówić...
Wpadłam do pokoju. Zobaczyłam małą karteczkę na łóżku. Przeczytałam:
Hej Joeeee ; *
Przyjdźcie jutro po szkole na ulicę <nazwa ulicy> : )
Mamy dla Was małą atrakcję. Ashley będzie.. Tylko trochę się namieszało... Bo i Lou i Hazzie się podobają... Do zobaczyska!  Liam ♥

Fajnie, ciekawie się zapowiada...
Przeczytałem jeszcze zdanie pod tym:
Ps. Zapomniałem, ubierzcie się na sportowo!
O.. Lepiej... Zaczęłam grzebać w szafie, żeby jak tylko wrócić po szkole do domu założyć strój.
Po jakiś 20 minutach wybrałam to. Weszłam na facebooka.. Popisałam chwilę z Ashley. Tak, tą Ashley, która CHYBA staję się naszą przyjaciółką...
No w sumie, Ona jest spoko...
Pobiegłam do łazienki wziąć prysznic. Umyłam włosy, potem na szybko rozczesałam zrobiłam kilka mały koczków, żeby rano się kręciły. Taki sposób.
Położyłam się do łóżka, włączyłam telewizor i zasnęłam.
***Jade***
Kiedy dowiedział się, że ta policja przyjechała do Nas, nie wiedziałam o co chodzi.
Zaczęłam się denerwować..
Ja: O co tu chodzi!?
(Po - policjant)
Po: Zabierzcie tą dziewczynkę! Nie może tu być!
Ja: Ale ja tu mieszkam!
Po: Mieszkasz tutaj? - Wskazał na MÓJ dom, no i rodziców..
Ja: TAK! CO JEST Z MOIM DO CHOLERY DOMEM?!
Po: Powiemy niedługo. Teraz pojedziesz na komisariat.
Ja: No chyba się panu to śni! O CO CHODZI!?
Po: Uspokój się! Spokojnie, nic się nie stało.. Ale chodzi o...
Ja: O kogo do kurwy nędznej chodzi!?
Po: Twoja mama....
Tja: Jade!
Po: Idź, tata się Tobą zajmie!
Ja: O co chodzi!?
Tja: Chodź, w hotelu Ci powiem!
Ja: Jak w hotelu! Hello, my tutaj mieszkamy! - Pokazał ręką na nasz dom..
Tja: Nie możemy tu mieszkać, teraz jeszcze nie.. Chodź. - Poszłam za Nim do samochodu.
Do cholery jasnej o co chodzi?! Co z moją mamą, właśnie gdzie Ona jest...
Ale Ona jest w pracy... Chyba...
Ja: Który dzisiaj jest!?
Tja: 27...
Ja: Za dwa dni zakończenie roku.. A dzisiaj mama powinna być w domu, to dlaczego jej nie ma?
Tja: Bo są dwie rzeczy.. Które mogą zmienić całe Twoje życie... Rozsypać na miliony kawałeczków...
Ja: Do rzeczy...!
Tja: W hotelu Ci powiem, tutaj nie jestem w stanie..
Ciągle mam ten widok, jak policjanci i straż kręci się po domu i wchodzi i wychodzi..
Jak tą taśmą czarno-żółtą okrążają cały dom.. Co się kurwa ktoś tam zabił? Jade głupia jesteś.. Przestań tak myśleć, że niby co...
Dojechaliśmy do hotelu. Z tatą wysiedliśmy z samochodu i od razu wyjął z bagażnika dwie walizki. Zauważyłam, że jedna była moja...
Nie zadawałam pytania. Weszliśmy do hotelu i tata zamienił słówko z recepjonistką i poszliśmy do pokoju.
Tata usiadł nerwowa na łóżko, a ja naprzeciwko Niego na krześle.
Tja: Bo... Mama...
Ja: Mów wreszcie!
Tja: Nie mogę..
Ja: Jesteś Tchórzem! Nie tego mnie nauczyliście z matką! Powiedz!
Tja: Mama... -  Znowu się zatrzymał..
Ja: MÓW DO KURWY!
Tja: Uspokój się...
Ja: Jak mam być spokojna.... - Przerwał mi.
Tja: Mama.. Mama popełniła samobójstwo. - Nagle świat zatrzymał się.
Tylko te słowa.. Popełniła samobójstwo. Łzy zaczęły mi lecieć po policzkach jak rzeki.
Tja: Spokojnie..
Ja: SPOKOJNIE!? A jaki był Tego powód? - Również się zatrzymał. Powiedziałam sobie "dość". Na dzisiaj za dużo tego. Powiedziałam tacie, że pójdę spać, a rano obudzę się z tego koszmaru.. Ale jednak nie...
_________________________________________________________________________________

Wiem, mieszam i mieszkam i wymieszać nie mogę, ale spróbuję :)
Tylko piszcie jak się podoba. Wiem, że ta niespodziewana śmierć matki Jade trochę jest szokująca...
Ale to nie wszystko, naprawdę tego winny jest Jade tata, ale zobaczycie w kolejnym wpisie : > .
Ashley... Będzie się częściej pojawiać. I postram się jak najbardziej umiem wyprostować to..
Dzięki ; **
~ Niallinka ♥


poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Rozdział 4.

***Oczami Nialla***
Ja Jade nie rozumiem.. Myślałem, że jeżeli się poznamy, to się naprawdę polubimy.
Ale trudno, Ona po prostu Nas, mnie nienawidzi..
Przecież nie mogę Jej błagać, żebyśmy się poznali.. Na pewno o Niej zapomnę. Może, Ona nie była taka jak się wydawała?
Li: Niall! Jedziemy! - Wyszliśmy z hotelu i ruszyliśmy i kierunku samochodu..
Dzisiaj trasa, trasa po świecie..
***Oczami Jade***
Otworzyłam oczy, ponieważ strasznie bolała mnie głowa.
Ja: Co się... - Złapałam się za głowę.
Jo: Jade, wszystko dobrze?
Ja: Nie, zawołaj pielęgniarkę.. - Wstała z krzesła i wyszła. Po chwili weszła z powrotem, ale w obecności lekarza...
Lek: Słucham pani?
Ja: Głowa mnie boli, duszno mi.. - Doktorek mnie zbadał, dał jakieś proszki i wyszedł.
Lek: Może pan odwiedzić już swoją dziewczynę. - Usłyszałam z korytarza. Do sali wszedł. Niall...
N: Cześć. - Uśmiechnął się i dał mi róż. - Wiedziałem, że Twoje ulubione.
Ja: Ja śnie? Co Ty tu robisz? Miałeś trasę.
N: Tak, ale jak od razu dostałem sms'a, że jesteś w szpitalu przyjechaliśmy...
Ja: Ile ja tu jestem? - Powoli się podniosłam.
N: Jakieś trzy dni...
Ja: I co? Tak cały czas tu siedzisz?
N: Tak..
Ja: Serio...
N: No... Ale... Dlaczego wtedy byłaś dla Nas taka nie miła?
Ja: Wiem.. Chciałam Was za to strasznie, strasznie przeprosić. Miałeś rację, nie znałam Was...
N: A masz ochotę poznać? - Zaśmiał się.
Ja: Jeśli dasz mi szanse. - Nasze usta złączyły się w pocałunku. Świetnie do siebie pasowały..
Li: Gorzko!
Lo: Słodko, debilu!
N: Zamknijcie się.
Ja: Jest Joanne?
N: Tak...
Li: Joe! - Przyszła.
Ja: A kiedy wyszłaś?
Jo: Ahh.. Dar znikania. <śmiech>
Lek: Może pani się spakować. Za kilka minut będzie już pani wypisana. - Oznajmił i wyszedł. I kolejne głupie pytanie.. KIEDY DO JASNEJ CHOLERY WSZEDŁ?!
Ja: Dobrze? A w ogóle ja mam jakieś rzeczy przy sobie?
N: Tak, Joanne wzięła z Twojego domu..
Ja: Aha, czyli moi zaiści rodzice nawet nie wiedzą, że jestem w szpitalu!?
Jo: Wiedzą, ale nie mogli przyjechać.. Za bardzo są zajęci.
Ja: Kurwa, praca ważniejsza ode mnie..
Jo: Spakuję Cię.
Ja: Dzięki... - Spakowała mnie, a ja założyłam na siebie jakiś strój który przygotowała mi Joe to.
Jakoś się ruszyłam i poszliśmy do mnie do domu.
Cała siódemka weszła do domu... Usiedliśmy na kanapie.
Ja: Więc... - Zaczęłam.. - Dzięki Wam wszystkim.. I jeszcze raz chciałam Was WSZYSTKICH przeprosić...
Li: Spoko..
Z: Nie ma co, było minęło. - Uśmiechnęli się..
Ja: Co jutro jest?
H: Wtorek.
Ja: Ehem... Ale Wy serio urwaliście się z trasy?
Lo: No.. Mamy akurat w Londynie teraz trasę, więc pod rodzę Nam...
Ja: Dzięki. Jesteście super! - Przutiliłam Ich wszystkich, a potem Joe. - A Ty jesteś najlepszą przyjacióką na świecie.
N: Może, pójdziemy do kina?
Ja: Wszyscy?
N: A czemu nie?
Ja: To tylko skoczymy się przebrać. - Złapałam za rękę Joanne i pobiegłyśmy na górę. Ubrałam się w to, a Joe dałam to. Zbiegłyśmy na dół. Chłopaki już czekali przy wyjściu.
Złapałam ze stołu klucze i po przekroczeniu progu zamknęłam Je.
Ruszyliśmy do kina.
***
Poszliśmy na Horror "Rec" No.. Straszny, nie da się powiedzieć.
W pewnym momencie złapałam Nialla za rękę. On tylko się na mnie spojrzał i uśmiechnął, a ja się lekko zaczerwieniłam, ale nie puszczałam Jego ręki.
Kątem oka widziałam, jak Liam się do Joe przystawia, nawet dobrze mu to szło..
Po filmie poszliśmy na lody.
N: Ej... Co Wy na to, żebyście przyszły do Nas?
Ja&Jo: Kiedy?
1D: Najlepiej teraz!
Ja: Pod warunkiem!
1D: Jakim?
Ja: Obudzicie mnie rano! Nie mogę zaspać do budy.. <śmiech>
Li: Spoko...
N: Jak wparujemy rano... - Joe zadzwoniła tylko do mamy, że nie będzie Jej na noc i poszliśmy, a raczej pobiegliśmy, bo się ścigaliśmy do domu.
Chętnie był wyprzedziła Louisa, ale nie wiedziałam gdzie biec...
Dobiegliśmy.. Ogonek cały czas biegł.
Ja: Myślisz, że bym Cię nie prześcignęła?
Lo: Niee!
Ja: Phh.. Jak bym wiedziała gdzie biec, to byś był tam gdzie Niall teraz. - Odwróciliśmy głowy do tyłu. Niall z Harrym byli na samym końcu, Liam dobiegał..
Po mm... 30 minutach doszli wszyscy.
Usiedliśmy na białej kanapie w salonie. Czułam sie skrępowana..
N: Wszystko okej? - Zapytał, całując mnie w czoło.
Ja: Mm.. Tak, tak...
Lo: Może...
Li: Je..
H: Trochę..
Z: Bardzo..
1D: ROZBUDZIMY! - Razem z Joe pomyślałyśmy WTF, o co chodzi!?
Z: Dobrowolnie czy raczej nie?
Ja: A o co chodzi?!
N: Dobra... - Wziął mnie na ręcę i pobiegł ze mną do ogrody. Jak tylko zobaczyłam co mają w ogrodzie...
CHLAM już w byłam w basenie.. Super w szpilkach, koszuli, spodenkach...
Obok mnie wylądowała Joanne.
Ja: Joe!
Jo: Wy tak kurwa zawsze?!
Lo: Nie...
Ja: Jesteście debilami! <śmiech> - Wskoczyli do basenu chlapiąc na boki..
Wyszłyśmy z basenu i pobiegłyśmy do domu. Znalazłyśmy toaletę i wbiegłyśmy do Niej.
***Joanne***
Kurwa, co za debile, pozytywnie zakręceni!
Razem z Jade próbowałyśmy coś wymyślić, żeby im się odpłacić..
Jade pomysł bym bisty.. Otrujmy Ich!
Przyszedł mi do głowy pomysł, żeby Ich przykleić do krzeseł!
Wiem, może dziwny.. Ale może będzie skuteczny!
Wyszłyśmy powoli z toalety.
H: Złe jesteście?
Ja: Skąd!
Jo: Może zrobimy Wam coś do je...
N: TAK! TAK! ZRÓBCIE! - Weszłyśmy do kuchni..
Jade na szybko wymyśliła spaghetti.
Powiedziałyśmy chłopakom, że mamy taką zabawę.. Że będziemy im dawać różne potrawy, a Oni będą zgadywać. Zawiązałyśmy Im chustkami oczy. Wyszłam z Nimi do ogrody, a Jade pobiegła do Ich garażu.
***Jade***
Szybko znalazłam, czego szukałam.
Klej, super klej.. Gdy Joanne Ich zagadywała, ja szybko dałam po kilka kropel na krzesła przy stole.
Szybko zrobiłam to spaghetti..
Ja: No to siadajcie.. - Z Joe zaprowadziłyśmy ich na miejsca... Usiedli. Chyba się skapnęli...
Parsknęłyśmy śmiechem.
Niall chciał wstać, no ale nie mógł..
Z Joanne zaczęłyśmy się śmiać jak głupie!
Li: To nie jest śmieszne!
Lo: Ej! Jestem przyklejony!
Z: No co Ty nie powiesz!
Ja: Eh... <śmiech>
Jo: Mam pomysł.
Li: MÓW!
Jo: Pogadajcie sobie, a jutro powinniście się odkleić.. Szybko się rozkleja ten klej.. <śmiech>
Ja: Świetny pomysł, my się prześpimy w pokoju gościnnym, a Wy na krzesłach.
Z: Zemsta za basen?
Jo&Ja: A co! - Po prostu zostawiłyśmy Ich tam, a same poszłyśmy się umyć i położyłyśmy się spać w pokoju gościnnym.
Nie przeszkadzało Nam to, że śpimy razem.
Luzzzz...
Jo: Dobranoc. <śmiech> - Dalej nie mogła powstrzymać śmiechu..
Zresztą ja też..
Nocka na krzesłach... Bardzo wygodnie...
Pomyślałam, o Tej nowej ze szkoły...
Wyobraziłam Ją sobie jako moją i Joe najlepszą przyjaciółkę. Wzruszyłam ramionami delikatnie i zasnęłam
***Sen Jade***
A: Proszę, pomóż mi! Jade!
Ja: Co?
A: Co, co!? Pomóż mi z Darcy, proszę!
Ja: Ja?! Co, kto!? - Otworzyłam drzwi od jakiegoś pokoju.
Siedziała tam jakaś blondynka, miała na kolanach dziewczynkę, może z dwa latka...
Obok siedziała druga dziewczynka, też z dwa latka. - Ale.. Kim jesteś?
A: Co Ty? - Zaśmiała się, ale wiedziała chyba, że nie wiem o co mi chodzi...
Ja: A kto to? - Spojrzałam na dziewczynki.
A: Jak kto to!? Nia... ~~~ Obudziłam się.
Cała spocona..
Co za sen.....!
Spojrzałam na Joe, nie spała.
Jo: Wszystko dobrze?! - Zaniepokoiła się.
Ja: Nie, miałam sen.. Ale...
Jo: Opowiesz jutro. - Zamknęłam oczy i odwróciła się na drugi bok.
Zrobiłam to samo - Zamknęłam ślepka i zasnęłam, tym razem wszystko dobrze...

sobota, 3 sierpnia 2013

Rozdział 3.

***Jade***
Budzik, dzwoni zasrany budzik.
KURWA MAĆ!
Wstałam i wyłączyłam Go. Podeszłam do szafy. Po kilku minutach wybrałam strój <KLIK>. I wzięłam torbę z książkami i wyszłam z domu, po czym zakluczyłam drzwi, bo oczywiście ja zawsze sama...
Szłam ulicą Londynu.. Do naszego gimnazjum prywatnego..
Jo: Jade!
Ja: Joanne? - Odwróciłam się. Biegła.
Jo: Co tak kurwa zapierdalasz? - Wydyszała.
Ja: A co nie wolno? Chodź.. - Pociągnęłam przyjaciółkę za rękaw jej bluzy i weszłyśmy do budynku.
Na wejście wszyscy się na mnie spojrzeli. - Joanne, o co chodzi?! - Wyszeptałam.
Jo: Nie wiem?
Ja: Jeżeli nie przestaniecie się na mnie gapić, to zaraz wasze oczy będę swobodnie turlać się po podłodze! - Wrzasnęłam. Chodź na marne, bo reszta dalej się lampiła.
N: Ja też się zaliczam?
Ja: Tak! - Pociągnęłam Joanne za sobą, bo tą jak zawsze musiała wmurować w najmniej odpowiednim momencie. Wpadłyśmy do klasy. Kilka uczniów już było.
Czy Wy kurwa nie możecie przestać się na mnie gapić!?
Klasa: Nie wiesz?
Ja: O czym!? - Weszła do klasy pani Turne, wychowawczyni.
Wych: A Ty, młoda damo, nie wyrażaj się tak! Siadaj! - Usiadłam w drugiej ławce, gdzie siedziałam. - Na końcu! - Kurwa, już...
Przewróciłam oczami i zmieniłam miejsce.
Akurat z przodu musieli siedzieć Joe i Nick.... Nienawidzę Tych chłopaków.
Nk: Oj, młoda dama przeskrobała.. <śmiech>
Joe: Uważaj, bo jeszcze dostaniemy.. <śmiech - Wstałam z ławki, podeszłam do Tych dwóch głąbów i Nick'a uderzyłam z pięsci w twarz, a Joe'go zepchnęłam z krzesła.
Wych: Jade!! Do dyrektorki! JUŻ! A Wam kochaniutki nic się nie stało?
Klasa: <śmiech>
Wych: Jade! Do dyrektorki.!
Ja: Już biegnę. - Odparłam i poszła wolnym krokiem do gabinetu dyrki...
Zapukałam.
Dyr: Proszę! - Weszłam. - Jade, to znowu Ty... - Zaśmiała się.
Ja: Tak, pani Reddy...
Dyr: Proszę siadaj.. - Usiadłam.
Ja: Ja tym razem naprawdę nic nie zrobiłam. - Wiedziała, że kłamię.. - No dobra.. Uderzyłam Nick'iego, a Joe'go zepchnęłam z krzesła.
Dyr: Za co? - Weszli chłopacy. Ta 5 debilów...
1D: Cześć Jade, dzień dobry.
Ja: Cześć.
Dyr: Witajcie chłopcy...
H: Co przeskrobała? - Zachichotał.
Ja: Ja? Ja jestem aniołkiem..
Dyr: Pobiła kolegów.
Ja: Nie do końca!
Dyr: I co Jade?
Ja: Mogę iść do domu?
Dyr: Dobrze, ale Harry Cię odprowadzi.
Ja: Czemu akurat On i dlaczego!? Sama dojdę!
H: Idziemy Jade.
Ja: Nie jestem psem! A zwłaszcza twoim!
H: Tak, tak, idziemy. Do zobaczenia. - Zwrócił się do dyrektorki i chłopaków.
Wyszliśmy z budynku.
H: Czemu jesteś dla Nas taka niemiła?
Ja: Przepraszam, ale...
H: Ja wiem, ze podobasz się Niall'owi, że byliście w kinie...
Ja: Mówił?
H: Tak, ale jeszcze powiedział. - Przerwałam.
Ja: Słuchaj! Nie obchodzi mnie co Ten cudny blondas mówił!
H: Ale...
Ja: Nie, Harry nie... Poszliśmy do kina.. I co?
H: Jade!
Ja: Cześć. - Weszłam do domu.
Kurwa, dlaczego wszyscy mnie wkurwiają?!
Skurwiele jebane..
A dobrze im tak, niech się jebią. Wyszłam na podwórko. Słońce świeciło zajebiście mocno...
34 stopnie Celsjusza... Poszłam ubrać się w strój kąpielowy. I wyszłam na podwórko.. Całe szczęście, że przy płocie są wysokie krzewy i nikt nie podgląduje..
Weszłam do basenu.. Ciepło.. ZIMNO..!
Położyłam się na wodzie i leżałam.
Ma: Jade! Masz gości!
Ja: Mama!?
Mj: Nie miałam lotu, ale wieczorem mnie już nie będzie. - Jo kurwa, ciesz się dalej, i mam Cię w dupie.
Jesteś czy Cię nie ma, wali mnie to już.
Ja: Co za goście? Joanne?
Li: Cześć. - Poszłam na dno. Wynurzyłam się.
Ja: CO kurwa...!
N: Mamy iść.?
Ja: Nie no jak już jesteście zostańcie.. Ale tak.. O co chodzi?
H: Nic, przyszliśmy.. Zobaczyć Cię.
Ja: Nie kupuję.
Lo: Serio! Niall prosił Nas, żebyśmy przyszli z Nim zobaczyć Cię.
4/5 1D: LOUIS!
Ja: Ty jesteś aż tak głupi? - Zwróciłam się do Niall'a, a On tylko spuścił głowę. - Nie mogłeś przyjść sam?
Czy Ty zawsze musisz wszystko spieprzyć!?
Z: Ej, ale nie krzycz na Niego, to nie Jego wina!
Ja: Ty się nie wtrącaj!
Z: Ale...
Ja: Jakbyś przyszedł sam...
N: Przepraszam..! Ale ja...
Ja: Wyjdźcie.
H: Jade...
Ja: Idźcie stąd!
Mj: Jade nie tak Cię wychowałam!
Ja: Co? Ty mnie w ogóle nie wychowałaś! Byłam zawsze skazane na siebie!
Mj: Bredzi, chyba ma gorączkę...
Ja: Ja Ci tak kurwa gorączkę! Walcie się wszyscy! - Wbiegłam do domu i w minute ubrałam to, po czym już mnie w domu nie było...
Biegłam do Jao... Po kilkunastu minutkach byłam. Zapukałam.
Mjo: Dzień dobry Jade. Proszę wejdź. Joanne jest na górze w swoim pokoju.
Ja: Dziękuję pani Cook.. - Wbiegłam po schodach do przyjaciółki.
***Joanne***
Słucham muzyki.
Jason'a Mraz'a..  A tu wpadła Jade...
Ja: Joanne...
Joe: Hm..?
Ja: Wszyscy mnie wkurwiają.. - Opowiedziała mi wszystko, ze szczegółami...
Postanowiłam, że Jade dzisiaj będzie u mnie spać.
No i spała.. Jej mama ani razu nie zadzwoniła zapytać się gdzie jest Jade, anni do mnie nie dzwoniła, ani do Jade. Nie chciałabym mieć takiej matki, ale cóź..
Obudziłam się rano, po czym obudziłam Jade.
Ja: A co właściwie dzisiaj jest?
Jo: Piątek.. Idziemy! - Szarpnęłam przyjaciółkę. - Masz, ubierz to!
- Ubrała się <KLIK> i wyszła za mną z pokoju.
Mjo: Dziewczyny, zjedzcie śniadanie. - Zadzwonił dzwonek od drzwi.
'Poleciałam' otworzyć.
Jo: Niall... - Nie wierzę..! Ale nie ... - Co Ty tu robisz?!
N: Wiem, że jest tu Jade! Zawołaj Ją.!
Jo: Nie, Niall, nie chce Cię widzieć.
N: Jade! - Przepchnął mnie i wszedł do mojego mieszkania. - Jade proszę.
Ja: Masz minutę!
N: Przepraszam Cię! Ja nie chciałem, żeby tak wyszło! zacznijmy od nowa. Proszę!
Ja: Twój czas się skończył, dowidzenia! - Odprowadziła Go do drzwi, ale ja tylko słyszałam, że to koniec.. Trzasnęły drzwi.
Mjo: Jade.. Powinnaś dać temu młodzieńcu szansę..
Ja: Nie...
Jo: Pa mamo.
Ja: Dowidzenia. - Wyszłyśmy z domu.
Po 10 minutach doszłyśmy do szkoły.
Weszłyśmy do klasy.
Ja: Pani Turne, ale Ona siedzi w mojej ławce! - Jakaś blondyna...
Wych: Tak trudno zająć Ci miejsce obok, Hard?!
Ja: Hy... - Usiadłam obok dziewczyny.
(Dz): Cześć, jestem Ashley...
Ja: Jade.
(Dz): Spoko, też nie lubię Tej jędzy.
Ja: Ja jeszcze bardziej.
Wych: Co!? DO DYREKTORKI OBY DWIE! - My tylko parsknęłyśmy śmiechem i poszłyśmy do gabinetu.
Ja: Czyli, że jesteś nowa, musiałaś się ze starymi przeprowadzić?
Ash: Tak.
Ja: Spoko.. - Weszłyśmy do gabinetu.
Dyr: Jade?
Ja: Tak, to ja!
Ash: Dzień dobry.. - Powiedziała nieśmiało.
Dyr: Siadajcie.
Ja: A więc.. - Weszli znowu ci chłopacy. - Amen umieram.
Dyr: Jade...
Ja: Prosze... Ja Ich...
1D: Nienawidzę...
Dyr: Ale o co właściwie chodzi... Jade..
Ja: Wracam na lekcje.. - Ash poszła za mną.
Wych: Byłyście u dyrektorki?
Ja: Tak. - Usiadłyśmy w ławce. Z ławki obok wychyliła się Emma.. Dała mi karteczkę.
" Ty udajesz" - Odpisałam. "Ale o co chodzi?" "O to, że Ten Niall się w Tobie zakochał"
Ja: JA PIERDOLĘ! MUSZĘ WYJŚĆ! - Wybiegłam z klasy.
Biegłam prosto do gabinetu dyrektorki. - Proszę pani! Gdzie Oni są?! Chłopaki!
Dyr: No już pojechali do domu...
Ja: Jak do domu!? Już!?
Dyr: Musieli.. Trasa...
Ja:  Ja do Niego nie zadzwonię.. - Usiadłam na krześle i zemdlałam..

czwartek, 1 sierpnia 2013

Rozdział 2.

Obudził mnie rano mój pies, Chapsik...
Ja: Co Ty chcesz piesku? - Szczęknął. - Wypuścić Cię na dwór? - Znowu szczeknął. Pokręciłam głową i zeszłam ze schodów i otworzyłam drzwi od tarasu, a Chapsik jak torpeda wystrzelił.
Popatrzałam na zegar.
Ja: CO!? JUŻ 11:10?! - W duszy nie idę do szkoły.. Jeden dzień wolnego dobrze mi zrobi.
Zrobiłam sobie śliczne śniadanko, zjadłam Je i nasypałam karmy dla Chpasika.
Kurczę, jednak jak siedzę w szkole to coś się dzieje. A tak to teraz nudzę się..
Ja: Chapsik! - Cisza.. - CHAPSIK!!!! - Nie ma Go! Wybiegłam na podwórko..
Nie ma go.. Boże Chapsik.!
Ja: Chapsik!! Świetnie! Teraz będzie, że psa nawet nie umiem przypilnować! - Ubrałam się. <KLIK>
Zadzwoniłam do mamy.
Mj: Jade, ja nie mogę teraz z Tobą rozmawiać.
Ja: Mam ma w dupie to! Chapsik gdzieś uciekł.
Mj: Widzisz, jaka z Ciebie niedorajda jest? Psa nie umiesz przypilnować!
Ja: Jak Ty śmiesz?! Uciekł! I wiesz co? Mam Cię w dupie! Znajdę Go! - Rozłączyłam się i rzuciłam telefon na sofę w salonie. Złapałam się za głowę i zaczęłam płakać.
Usłyszałam pukanie do drzwi.
Jd: Czego!? - Otwprzyłam.
N: To ja może lepiej pójdę..
Ja: Nie, nie! Poczekaj.. To nie tak.. Wejdź, proszę.. - Wszedł
N: Wszystko ok?
Ja: Nie, nie jest ok. Chpasik, mój pies uciekł, moja mama na mnie na wrzeszczała, że psa nie u umiem przypilnować i w ogóle, pojebanie się szuję.!
N: Może pójdziemy Go poszukać? Na pewno nie poszedł gdzieś daleko. - Uśmiechnął się.
Ja: Możemy... - Otarłam ręką łzy i wyszłam z Niallem.
**
Szukaliśmy po całej okolicy.
Nigdzie Go nie było.
Szukaliśmy po całym Londynie.
Wracaliśmy już do domu, Niall chciał mnie odprowadzić.
Zobaczyliśmy przed domem, że coś, ktoś drapie drzwi. Wbiegłam za furtkę.
Ja: CHPASIK! Piesku.. Gdzieś Ty był.. - Przytuliłam psa.
N: Widzisz, znalazł się..
Ja: Wejdziesz?
N: Nie, jest już jest późno, pewnie Twoi rodzice..
Ja: Ja nie mam rodziców. - Spojrzał na mnie jak na głupią. - Znaczy mam rodziców, ale się mną nie interesują, tylko ugotuj obiad, pilnuj psa..
N: No co Ty.
Ja: Serio tacy są.
N: Będziesz jutro w szkole?
Ja: Nie wiem.. Nie chcę mi się isć.
N: Ale musisz chodzić.
Ja: Ej! Nie jesteś moim opiekunem! <śmiech>
N: To co.. A może... - Spuścił głowę.
Ja: No..?
N: Byś mi dała swój numer telefonu? - Popatrzył na mnie tymi swoimi niebieskimi jak ocean paczadełkami...
Ja: Jasne. - Uśmiechnęłam się. Podyktowałam mu swój numer, a On zapisał Go w telefonie.
N: Podpiszę się Niall albo coś. - Uśmiechnął się.
Ja: Spoko.
N: Cześć.
Ja: Pa. - Odszedł, a ja weszłam z Chapsikiem do domu.
Iśc czy nie iść do budy? O to jest pytanie.. Dobra pójdę, moja krzywda...
Z Joanne muszę się spotkać.
Ja: Chapsik, powiedz mi.. Dlaczego czasami moje życie jest takie do dupy, a czasami takie zajebiste? - Szczeknął. - Ty mi chyba za dużo nie pomożesz. - Pogłaskałam Go po grzbiecie i zajrzałam do lodówki.
Zagrzał sobie pizze i ją zjadłam.
Zabrałam telefon z sofy - który przez cały dzień tam leżał - i zobaczyłam, że mam 14 nieodebranych połączeń od Jo...
Dobra, jutro..
Teraz marzę tylko o ciepłej kąpieli i wygodnym łóżku..
Pobiegłam na górę. Wzięłam piżamkę i poszłam nalać wody. Po chwili weszłam do Niej..
Cieplutko.. Nikt mi nie zepsuje te chwili..
Wyszłam z wody i założyłam piżamkę, po czym wklepałam sobie krem na twarz.
Spakowałam lekcję na piątek i położyłam się spać.
Musiałam zadzwonić do Joanne..
Zadzwoniłam.
***Joanne***
Ja tej dziewczyny nie rozumiem.
Podrywa ją taki zajebisty chłopak i to jeszcze z One Direction, a Ona to olewa..
Na dodatek nie było Jej dzisiaj w szkole i jeszcze nie odbiera telefonów.
Jade często chimeruje, ale żeby odrzucać tak wspaniałego faceta?
Na prawdę, żal mi Jej czasami.
Siedzi prawie zawsze w domu, nie mam przy niej nikogo.
Tyle chłopaków się w Niej kochała, a Ona tylko mówiła "Daj sobie spokój." "Nic z tego nie będzie".
Zwierzała mi się kiedyś ze swoich przeżyć jak jeszcze mieszkała w Nowym Yorku..
W Londynie mieszka od roku.
A już potrafiła 'zaczarować' sobą wszystkich.
Ale jest świetną przyjaciółką i na pewno była by dobrą dziewczyną..
Wspominała o jakimś.. Mm.. Raynie...
Że ją skrzywdził..
Od początku zdradzał z najlepszymi przyjaciółkami..
Bił czasami..
To musiało być straszne, chodzić, ufać chłopakowi, który Cię bije, obraża, zdradza.. Musiało być to straszne ciężkie dla Niej.
Ale udało Jej się, zaczęła nowe życie, ale teraz rodzie nie mają dla Niej czasu..
Ale zresztą rzadko widziałam jak by grali w jakąś grę, czy rozmawiali...
Telefon drga..
Dzwoni Jade.
Jo: Jade! Zwariowałaś?! Coś się stało?
Ja: Nie..
Jo: Czemu Cię nie było w szkole?
Ja: Jutro będę.
Jo: Ale dzisiaj?
Ja: Bo zaspałam. Naprawdę zaspałam.
Jo: No dobrze.. Ale czemu nie odbierałaś telefonów ode mnie?
Ja: Chapsik uciekł. Szukałam Go.
Jo: Aha. Znalazł się?
Ja: Tak.. Dobrze, kończę, chcę się wyspać..
Jo: Cześć. Śnij o..
Ja: Nie śnie o nikim!
Jo: Pa. <śmiech> - Rozłączyła się, a ja nastawiłam budzik i zasnęłam.