piątek, 18 kwietnia 2014

Rozdział 58.


KONIECZNIE WŁĄCZ
TRZY MIESIĄCE PÓŹNIEJ

***Ashley***(16.03.2014r. - niedziela)
Ash: HARRY! ZAMKNIJ RYJ!!! - Darłam się w niebo głosy. 
H: Nie mogę znaleźć tych pieprzonych kluczyków!!! NIE MOGĘ!!! - Wywalił wszystko z szuflad, wszystko z wszystkiego. Prościej mówiąc.
Ash: HARRY!!!!!!!! 
Lo: HARRY SZUKAJ TYCH KLUCZYKÓW!
Z: A może weźcie mój samochód? - Rzucił Harremu kluczyki od swojego audi.
Ash: Dzię.... - Mega wrzask, tak na cały Londyn tylko. - Ki Zayn! HARRY!!!!! - Louis z Niallem pomogli mi dojść do samochodu. Usiadłam z przodu, wygodnie.. Harry nie mógł trafić kluczem do dziurki... JA PIERDOLS.
Ash: HARRY, JAK ZA 5 MINUT NIE BĘDZIEMY W SZPITALU URODZĘ TUTAJ DZIECI! CZY TEGO CHCESZ?! CZY CHCESZ OPOWIADAĆ ZA PARĘ LAT SWOIM DZIECIOM, JAK NIE MOGŁEŚ ODPALIĆ JEBANEGO SAMOCHODU I NIE ZDĄŻYLIŚMY DOJECHAĆ DO SZPITALA! - BRAWO! Zaczęliśmy jechać.. Niall, Louis i Liam z tyłu się drą razem ze mną. 
Kurwa, no czemu akurat dzisiaj zachciało się moim dzieciom wyjść na świat. Mogą sobie przecież jeszcze spokojnie pobyć w spokojnym, bezpiecznym brzuszku mamusi. 
Ash: Wdech, wydech. Wdech, wydech. JA PIERDOLE, HARRY SZYBCIEJ!!!
H: Nie mogę, tu jest ograniczenie do 50...
Ash: CHYBA 150! DALEJ!!!
H: Ashi, spokojnie.
Ash: NIE MÓW DO MNIE ASHI I - Wrzask. - SZYBCIEJ NO!!!!
Li: Ash, spoko, będzie ok..
Ash: Jeszcze raz ktoś coś powie, to zabiję!!!!!!!!!! - Co oni se myślą? No kurwa, najlepiej, zapłodnią, a potem radź se sama. Pasożyty jebane!
H: Korek. Nie przejedziemy.
Ash: Powtórz.
H: Ko... - Walnęłam go torebkę. - Kurwa, Ashley, TO JEST KOREK, nic się nie da zrobić!
Ash: HARRRRRRYYYYYYYYYYY!!!!!!!!! - Wrzasnęłam teraz na prawdę głośno bo po prostu czułam jak nasze dziecko ze mnie wychodzi!!!!
Harry ten debil ominął samochody, nawet nie pytajcie jak, jechał raz po trawce, raz po chodniku.. Ale za 5 minut będziemy w szpitalu.. Uff...
N: Ashiii! Spokój! - Dosięgnęłam go ręką i uszczypnęłam przez co wrzasnął, aż tak mocno nie chciałam, ale samo to tak wychodzi! TO TEN BÓL.
Ash: Nie martwcie się chłopaki, ja tylko rodzę. JA KURWA RODZĘ!!!!!!! - Debil w Lokach zaparkował pod samymi drzwiami szpitala. Pomogli mi wyjść z auta i zaprowadzili do środka. 
H: Lekarz!!
N: Jest tu jakiś lekarz!
L: Tak, co się dzieję? - Zauważyła, pani Sokole Oko i spytała. - Który to tydzień? - Spojrzała na chłopaków, bo ja byłam zbyt zajęta wrzeszczeniem, oni mieli miny jakby ktoś ich spytał ile jest 102542 x 248752.
H: Eee. 9 miesiąc. - Pani doktor parsknęła śmiechem i kucnęła przy mnie.
Ash: Równo 33 tydzień. Bliźniaki. - Nic nie odpowiedział tylko prędko wzięła mnie na porodówkę.
***Alex***
Jestem z Justinem, od 2 miesięcy. Chyba się zmienił na lepsze. Powiedział, że chce wychowywać naszego 
synka, ale... Jakiś tydzień temu mnie po raz pierwszy od dłuższego czasu uderzył. Od razu przeprosił, ale wiem, że to nie pierwszy raz.. 
Siedziałam wygodnie w domu Justina, on gdzieś wyszedł, powiedział, że zraz wróci, że mam odpoczywać. Ale to zaraz wróci trwa już dwie godziny.
Poprawiłam się na sofie i poczułam delikatny skurcz brzucha. 
Po kilku minutach drugi.
I potem znowu trzeci, tyle, że dużo silniejszy. 
Nie, nie, nie teraz. NIE TERAZ! Ja rodzę, tak?
KURWA, RODZĘ.
Wzięłam szybko telefon i zadzwoniłam do Jusa - nie obiera. KURWA.
Po chwili namysłu zadzwoniłam do Ashley - nie obiera.
Nie wiem, czy wypada mi dzwonić do mojego jakby ex, rzuciłam go dla Jusa.. Szczerze, był strasznie zły... Mniejsza, chodzi tu o dziecka. Zadzwoniłam.
N: Nie mogę teraz rozmawiać, nie dzwoń więcej. - Warknął i się rozłączył.
Joe!
JOE!
Zadzwoniłam do Joe.
Jo: Halo? Alex, nie mogę teraz rozmawiać, jadę do szpitala...
Ax: Joe, ja rodzę.
Jo: Słucham?
Ax: NO RODZĘ.
Jo: Jesteś pewna?
Ax: A CZY KURWA MOGĘ SIĘ MYLIĆ?! CHYBA WIEM, KIEDY RODZĘ, NIE?!?! POMOŻESZ MI, CZY KURWA NIE?!
Jo: Jak: Nie ma Justina?
Ax: To jest mało istotne teraz, pomóż mi proszę! 
Jo: Zaraz będę. Mamo! Kierunek, jaki kierunek Alex?
Ax: DOM JUSTINA!
Jo: A tak, daj nam minutkę!. - Rzuciłam telefon przed siebie, ale się nie rozjebał. To dobrze. Usiadłam na podłodze. JA PIERDOLE. BOLI. BOLI. BOLIIIIIIIIIIIIIIIII.
Po kilku minutach do domu Jusa wbiegła Joe. Pomogła mi dostać się do szpitala.
***
Weszłyśmy do szpitala.
Jo: Czy ktoś może się nią zająć?! - Krzyknęła usadzając mnie na krześle. Po chwili przyszła jakaś pani doktor.
***Joanne***
 Zadała kilka pytań i wzięła Alex na porodówkę, a ja poszłam czekać. Ashley też AKURAT teraz rodzi. Pewnie właśnie się razem drą. Po chwili poczułam objęcie w talii i ten charakterystyczny perfum. LIAM!
Li: W końcu przyjechałaś.
Jo: Alex rodzi.
H: Jak to: Alex rodzi?
Jo: A co tu jest nie do zrozumienia?
H: TERAZ?!
N: Jak to Alex? Gdzie Justin?
Jo: Nie wiem, powiedziała, że wyszedł i nagle dostała skurcze. - Milczenie. - Ej, co jest?
Lo: Ta dziwka namieszała Niallowi w głowie.
Jo: Ale uważaj na słowa, Tommo.
Lo: Nie, nie, Joe. Ona jest dziwką.
N: Louis, spokojnie. Przecież nawet nie byliśmy parą...
Jo: A właśnie, że byliście.
N: Nie.
Jo: Nie wypieraj się tego.
Lo: Cicho.
H: Ja tam wchodzę. - Otworzył drzwi i zrobił kro do przodu i usłyszał krzyk Ashley i się wycofał, po chwili jeszcze krzyknęła Alex.
Jo: A jakbym powiedziała, że jestem dziewczyną Alex, by mnie wpuścili? - Spojrzeli na mnie jak na Debilkę, - Oj żarcik... - Wyszła pani doktorek.
L: Pani DiLaurentis prosi pana Stylesa na salę, a pani Millou pana... Panią Cadence.
Jo: Oczywiście, kochanie idę do Ciebie. - I wbiegłam do sali. Obok Alex leżała Ashley. Trzymały się za recę.. Lesby. Mówi to właśnie Lesbijka, czyli ja.
Po chwili Hazza wpadł do sali i usiadł przy Ashley.
H: KOCHANIE TRZYMAJ SIĘ!!!!
Ax: ZAMKNIJ MORDĘ HARRY!
Jo: Właśnie.
Ax&Ash: WŁÓŻ SOBIE TO DUPY PIŁKĘ I SPRÓBUJ JĄ WYPCHAĆ.
Ash: W moim przypadku dwie!!! - Wszyscy to chyba usłyszeli i zaczęli się śmiać.. HAHA HA HA . ALE ŚMIESZNE>

GODZINĘ PÓŹNIEJ
NIC SIĘ NIE ZMIENIŁO
ALEX I ASHLEY NADAL CIERPIĄ PODCZAS RODZENIA
(mniej więcej godzina 18)
***Harry***
Czuję się, jakbym to ja miał rodzić. I na dodatek jeszcze Alex tu rodzi! Dziwny zbieg okoliczności.
Siedzimy tu już od około dwóch godzin, a nic się u dziewczyn nie zmienia. Z tego co słyszałem, to Alex dziecko będzie wcześniakiem, co bardzo komplikuje sprawi.
Jo: Harry, poproś Nialla, żeby przyszedł. 
H: Nie. - Warknął którko.
Jo: Proszę Cię. Harry. 
H: Nie, skrzywdziła go.
Jo: Harry, ona go tu potrzebuje. Serio, proszę.
Ash: Prosimy. - Uśmiechnęła się.
H: Okey, ale to tylko dla dziecka Alex i dla Ashley. - Wyszedłem z sali i spojrzałem na Nialla a On na mnie. I kiwnąłem głową w stronę drzwi, a on pokręcił przecząco głową. - Harry, Alex cię potrzebuje. - Zrobił krok w moją stronę, a Louis go zatrzymał za ramię.
Lo: Nie możesz iść do niej! Co ona ci zrobiła! Nie możesz!
N: A możesz nie decydować o moim życiu? Dzięki. - I wszedł do sali, a za nim ja.
Podszedł niepewnie do Alex.
N: Cześć. - Szepnął, lekko się uśmiechając, ale też z nutą złośliwości, smutku...
***Alex**
Niall! Tu jest Niall! Niall ! Naprawdę! 

Ax: Niall! Prze...
N: Nie teraz, za późno i w ogóle nie ma i nie było tematu, ale żal mi ciebie, bo rodzisz Twoje i Justina dziecko, a go tu nie ma.
Ax: Na pewno ma jakąś ważną sprawę.
N: Ciekawe jak ta ważna sprawa ma na imię, Rebecca, Yvona, Sylvie? - Rzucił złośliwie.
Ax: Przestań, on się zmienił, on mnie kocha! - Wrzask. MEGA WRZASK. 
L: Przepraszam, pani Millou, ale nie urodzi pani siłami natury, musimy wykonać cesarskie cięcie... Chłopak może zostać.
Ax: To nie jest... - Nie dokończyłam, bo Niall się uśmiechnął i wziął mnie za rękę delikatnie, czule ściskając.
Słyszałam teraz płacz dziecka...
ASHLEY URODZIŁA! 
Ax: Ashley! Gratulację!
Ash: Dziękuję! - Wysapała.
H: Chłopiec! MAM SYNKA!
***(17.03.2014r. - poniedziałek)
Już po wszystkim. Urodziłam zdrowego synka. A Ashley córkę i synka..
Jest już 3 w nocy.... 
Cesarskie cięcie w ostatnie chwili odwołano. Dzięki wspaniałej obsłudze i Niallowi dałam radę...
Li: Odwieziemy Cię do domu. - Ja i Ash oraz nasze potomstwo byłyśmy same w sali. Z chłopakami oraz Joe oczywiście.
N: Nie. - Spojrzeli na Niego dziwnie. Trudno. Może dam sobie radę sama... - Alex dzisiaj będzie spać u Nas,
Lo: Nie, na pewno nie.
N: Tak
Lo: A właśnie, że nie.
N: A właśnie, że tak! W moim pokoju mogę sobie nawet urządzić.... NIE WAŻNE CO, ALE NIE BĘDZIESZ MI MÓWIŁ CO MAM ROBIĆ, I JA MÓWIĘ, ŻE DZISIAJ BĘDZIE SPAĆ U NAS TO BĘDZIE. PRZEZ WIELE GODZIN CIERPIAŁA, NALEŻY JEJ SIĘ TERAZ TROCHĘ ODPOCZYNKU!
Lo: Własnego domu nie ma?
N: Pewnie, że ma, ale ja chcę, żeby dzisiaj została u nas. Koniec kropka.
Z: A, Harry, Twoje kluczyki były w Twoich jeansach. - Uśmiechnął się.
Ash: Idź, precz, Ty debilu. - Walnęła Harrego.
Z: Współczuję....
Ash: TY TEŻ! -I go jebła.
Przyszedł lekarz z wypisami. Zayn był taki genialny, że jak przyjechał samochodem Harrego do szpitala wziął ze sobą trzy te foteliki. OCH, DZIĘKI, CI ZAYN!
Z Ashley z pomocą chłopaków doczołgałyśmy się do samochód. Jakoś się tam podzieliliśmy. 
***Niall***
Fajnie, że Alex już urodziła i ma to za sobą. Ale zaniepokoiłem się, gdy zobaczyłem siniaka na jej ramieniu, czyżby kochany, ODMIENIONY Justin znowu ją uderzył? Nie, sorry, nie pozwolę na bicie Alex, zwłaszcza, że Jade zabito... Nie pozwolę, żeby ktoś skrzywdził jakąś dziewczynę, nie ważne jako, ale nie. Zwłaszcza Alex. Zwłaszcza Alex..
Dobrze, że się zgodziła nocować u nas, to z nią porozmawiam. 
Weszliśmy do domu. Ten dom mieliśmy sprzedać, więc na razie urządziliśmy jeden większy pokój dla dzieci. Są tam cztery łóżeczka.. Dwa takie drewniane i dwa takie składane.. No wiecie.. Jedno przetransportowałem do mojego pokoju, dwa następne wzięli Harry z Ashley. Ash też ci zostaje u Harrego, Joe musiała wracać.
Otworzyłem drzwi przed Alex.
Ax: Miałeś przemeblowanie... - Powiedziała.
N: Tak, ale nie byłaś tu 3 miesiące... - Usiadła na łóżku i obok siebie położyła swoją córeczkę.
Ax: Piękna jest, prawda?
N: Tak.. Możemy porozmawiać?
Ax: Chodzi o Jusa?
N: Tak.
Ax: To możemy..
N: Dobra, powiem szczerze, prosto z mostu. Czy On Cię znowu bije? Widziałem siniaka na Twoim ramieniu. Nie wygląda jakbyś się uderzyła...
Ax: Tak, uderzył mnie. Ale ja wiem, nie chciał tego... On chce wychować małą...
N: Nie chce. - Przytuliłem Ją i pocałowałem w czubek głowy. - Ja chcę. - Szepnąłem Jej do ucha.
Ax: Ale.. To nie jest Twoje dziecko, nie przeszkadza Ci to?
N: Ale jest Twoje, a Ona jest na prawdę słodziutka i urocza.. To moja córeczka. - Pocałowałem Alex w usta.  - Kocham Cię, i zawsze Cię kochałem, od kiedy Cię pierwszy raz zobaczyłem... 
Ax: A myślisz, że ja o Ciebie nie kocham? Że o Tobie nie myślałam? 
N: Jak zeszłaś się z Justinem...
Ax: Fakt.. Ale masz rację, on mnie nie chce, on nie chce maleństwa naszego.... Zwykły kretyn. 
N: Racja. - Pocałowałem ją jeszcze raz bardzo czule w usta, żeby dać jej poczucie bezpieczeństwa.
Ax: Ale ona do mnie podobna.
N: To prawda, jest śliczna! 
Ax: Bo nasza. - Przytuliła mnie. Tyle wystarczy. TYLKO MY. Teraz w trójkę. Ale my..
***Ashley***
Po dotarciu do domu Hazz zaopatrzył się w w łóżeczka które umieścił u siebie.
Weszliśmy do jego pokoju i Harry włożył chłopczyka do kojca, a ja zrobiłam to samo z dziewczynką.
Ash: Harry, nie sprzedawajcie tego domu. On ma taką historię... 
H: Wiem, ale.. Pomieścimy się.
Ash: Na razie tak. I tak nie wiem jak to będzie... Dzieci u mnie, u Ciebie?
H: Zamieszkaj tutaj. - Przytulił mnie.
Ash: Jak to.. Harry, ja mam dopiero 17 lat... H: No masz, ale masz już też rodzinę... - Zaczęliśmy się całować. A co tam. Jak szaleć to na maxa.
Ash: Jak damy im na imię?
H: Darcy i Daniell. - Nie odpowiedziałam, pocałował go. Podoba mi się. Darcy and Daniell. Harry się ode mnie oderwał i kucnął przede mną. Wyjął z kieszeni pudełeczko. Otworzył. Pierścionek. *DEAD*
H: Ashley DiLaurentis, czy zgodzisz się zostać moją, przyszłą, najwspanialszą żoną na świecie? Czy zostaniesz Panią Styles, i czy będziesz mi towarzyszyła
aż do śmierci? - W moich oczach pojawiły się łzy. 
Ash: Harry, oświadczasz mi się po raz drugi, ale te oświadczyny są prawdziwe. Harry. Kocham Cię i oczywiście, że będę Najszczęśliwszą Panią Styles. Dziękuję. - Założył pierścionek na mój palec i mnie bardzo mocno przytulił, po czym wybiegł z pokoju i zaczął się drzeć:
H: Ashley zostanie moją żoną!!!! - Tak z 30 razy to powtórzył i wszyscy wyszli ze swoich pokoi.
Ax: Gratulację! - Przytuliła najpierw mnie, a potem Harrego, i tak cała reszta.
N: Kiedy ślub?
Ash: Niall, Niall, Niall, Niall... Ja mam dopiero 17 lat... Więc spokój.
H: Nazwaliśmy już nasze dzieci. Chłopczyk to Daniell, a dziewczynka do Darcy. A wy? - Spojrzał na Alex i Niall.
N: Nasza córeczka nazywa się...
Ax&N: Julietta. 
H: Wasza?
N: Wiem, że Alex zeszła się z Jusem, ale On z nią znowu bił... - Co? Bił Ją? ZNOWU?! CO ZA PALANT! JAK JA GO DORWĘ TO ZABIJĘ!!!!
Ax: Niall mi wybaczył.. W końcu jest Najwspanialszym Chłopakiem Na Świecie. - I się pocałowali. 
BOSKO.
Lo: Niall, nie poznaje Was. JA WAS KURWA NIE POZNAJĘ! - Nie kontynuowaliśmy dalszej rozmowy tylko każdy poszedł spać po męczącej nocce w szpitalu... POGADAMY JUTRO.


____________________________________________



DŁUUUUUUUUUUUUUUUUGI POST!!!!
Ale myślę, że fajny :)
Dużo nowych rzeczy się pojawiło!
I teraz prośba do Was! (SZCZEGÓLNIE IZZIE)
Skomentowałybyście ten post, ale tak trochę dłużej? Dłuższa recenzja? :) 
Jak widzicie, Louis się mocno wpienia na Alex, że miesza Niallowi w głowie, w następnym poście będzie ostra kłótnia o to. 
DOBRANOC :)
~ Mrs.Horan xx

Rozdział 57.



***Alex***(16.12.2013r. - poniedziałek)
Spakowana. Wujom powiedziałam, że jadę do koleżanki na parę dni. 
No, bilet mam od Nialla. No to w drogę..
Wujek mnie podwiózł. Oczywiście nie na lotnisko, tylko pod jakiś byle jaki dom, który był niedaleko lotniska.
Odjechał. Super. Teraz tylko na lotnisko. 
Po 15 minutach doszłam. Nogi mnie bolą... Ale mam jeszcze 10 minut do odlotu.
Po odprawie bagażowej i tak dalej zajęłam swoje miejsce.
Lecę do Irlandii..
Lecę do Nialla..
Lecę do rodziców Nialla.
Kurwa. Jebnę. Już jebłam.
Puściłam sms do Ashley. 
"Cześć, nie będzie mnie przez parę dni, niebawem wrócę :)"
"Gdzie będziesz, Alex? Wszystko w porządku?"
"Tak, tak. Lecę do Irlandii"
"Oo, nie mówiłaś, że masz rodzinę w Irlandii."
"Bo Jej nie mam."
"Sorry, albo jestem taka głupia, albo nie rozumiem."
"Jesteś głupia, ale nie dziwię się, że nie rozumiesz, bo nic nie wiesz. Lecę do Nialla do Irlandii, więcej się dowiesz, kiedy indziej."
"O.o"
Skończyłam konwersację z Ashley.
Ja się boję. Ja tam padnę. Przecież Niall musi mi coś o Nich opowiedzieć bo ja tam umrę.
**
Powoli samolot dolatywał.
Napisałam sms jeszcze do Nialla.
"Cześć Niall :) Zaraz będę lądować.."
"Spoko, zaraz będę na lotnisku."
"Jasne, ok."
Po wylądowaniu na irlandzkim lotnisku rozejrzałam się za Niallem.
Stał oparty o swój samochód. Ruszyłam w Jego kierunku, zauważył mnie i do mnie podszedł.
Przytulił mnie, tak czule i ciepło.
N: Fajnie, że chcesz mi pomóc, dzięki..
Ax: Nie ma sprawy, Niall. - Uśmiechnęłam się do Niego.
N: Jesteś wspaniała. - Pocałował mnie w policzek. Włożył moją walizkę do bagażnika i pojechaliśmy do Jego domu.
Ax: Może opowiesz mi coś o swoich rodzicach, rodzeństwie...
N: A, tak, pewnie.. Obecnie w moim rodzinnym domu mieszka: mama, tata, brat, szwagierka i bratanek. 
Ax: Masz tylko jednego brata, tak?
N: Tak. Hmm. Mój tata to Bobby, mama Maura, brat Greg, szwagierka Denise, bratanek Theo. 
Ax: No... 
N: Mniejsza, będzie dobrze. - Spiorunowałam Go wzrokiem, a ten wjeżdżał już na podjazd jego rodziców domu.
Ni wyjął walizkę i po przekroczeniu progu postawił ją w przedpokoju, a mnie popchał dalej, nogi miałam jak z galarety.
N: Dać Ci jakieś tabletki uspokajające? - Parsknął śmiechem.
HA HA HA.
Ax: Dzień dobry. - Uśmiechnęłam się do Nialla mamy.
Mn: Witaj kochanie, mów do mnie Maura, a do Nialla taty Bob.
G: Ja jestem Greg. - Uścisnęłam Jego dłoń.
D: Denise. - Potem Denise.
D: A ja jestem Theo. - Powiedziała za małego.
M: Jesteś pewnie głodna po podróży.
Ax: Nie, nie, dziękuję.
M: Jak chcesz, Niall....
N: Mamo, pójdziemy już do siebie.. - Niall wziął mnie za rękę i zaprowadził po schodach do swojego pokoju.
Ax: Dzięki. - Powiedziałam po tym jak zamknął za mną drzwi.
***Ashley***
Poniedziałek.. Haaah. Jak dobrze, że nie muszę iść do szkoły. Hazza mówił, że wróci już za dwa dni. Co prawda może zostać dłużej, ale powiedział, że chce też trochę ze mną spędzić czasu. To miłe.
Zadzwoniłam do Alex, gdyż oczekuję wyjaśnień..
Ax: Hej, Ashley.
Ash: Alex, o co chodzi z z tą Irlandią?
Ax: Ohh.. Czekaj. Bo Niall powiedział swoim rodzicom, że ma dziewczynę i oni chcieli ją poznać, a wiadomo, że nie ma, więc mu pomagam.
Ash: Przecież TY jesteś JEGO dziewczyną.
N: Słuchaj swojej przyjaciółki!
Ax: Odwal się. <śmiech>
Ash: Nie mam racji?
Ax: Może masz, może nie.. Co z Harrym?
Ash: Mam, mam, a co ma być?
Ax: Noo.. Wszystko w porządku?
Ash: Tak.
Ax: Muszę kończyć, pa.
Ash: Pa.. - Rozłączyła się małpa wredna.
Zadzwoniłam do Josie.
Jo: Halo?
Ash: Co robisz?
Jo: Zaraz wybieram się na zakupy spożywcze...
Ash: Szkoda, że spożywcze, ale idę z tobą.
Jo: Spoko. Za 15 minut pod sklepem?
Ash: Jasne. - Pobiegłam ubrać coś na szybko; wciągnęłam sweter oraz jeansy. Wzięłam wygodne buty, bo pewnie Joe pójdzie z Charliem i pójdziemy na spacerek.. I do tego cieplutka czapeczka i torebka oczywiście.
Poszłam na umówione miejsce.
***Joaane***
Gdy skończyłam z Aszlej rozmawiać wleciałam do swojego (i Charliego) pokoju. Wzięłam na szybko jakieś ubranie, chciałam wziąć miniówkę, ale nie chcę wyglądać jak dziwka.. A te buty specjalnie, muszę wykorzystać okazję, że nie ma Liama, a on nie lubi jak noszę takie wysokie obcasy...
I wyszłam.
Ash już była. Przytuliłam ją i pocałowałam w policzek.
Ash: Ale mały rośniej. - Uśmiechnęła się i spojrzała na mojego synka.
Jo: Tak.. - Trochę posmutniałam.
Ash: Co jest?
Jo: Zayn chce testów na ojcostwo.
Ash: Co? - Szepnęła. - Przecież, on jest podobny do Liama, nie możliwe, żeby był Zayna... AA.. Yy.. Joe, Harry nas zapraszał, mnie ciebie, Alex, Eleanor, Mayę i... Danielle na święta.
Jo: Słucham? - Zrobiła wielkie oczy. - Danielle?
Ash: Yy... Kiedy chcesz zrobić test? - Zmieniła temat, mniejsza.. Jeżeli chcą, żeby przyszła, niech przyjdzie, moja strata.. Wiem, że Li nas kocha.. Mnie i Charliego.. Ja to wiem...
Jo: Jak najszybciej.
Ash: Kupmy te testy na ślinę. - Poszłyśmy do apteki i takie testy kupiłyśmy. A następnie na te zakupy SPOŻYWCZE...  - Dlaczego ubrałaś największe szpilki jakie masz i to jeszcze na zakupy i do tego z dzieckiem? - Zaśmiała się.
Jo: Wykorzystuję nieobecność Liama.
Ash: Aha... Ja niestety nie mogę, maleństwo..a... <śmiech>
Jo: Tak. -  Po zakupach poszłyśmy do mnie
Joe otworzyła drzwi i wyjeła Charliego z wózka. Z kuchni wychyliła się mama.
Mj: Dzień dobry, Ashley, chcecie coś do picia? - Spytała uprzejmie.
Ash: Dzień dobry, panie Cadence, nie dziękuję. - Odparła lekko się uśmiechając i wtedy wyszedł tata.
Tj: Ty też jesteś w ciąży? Co z tym światem się dzieje! Ange, Ange, Ty widziałaś to?!
Jo: Tato! Przestań!
Tj: Ile jeszcze twoich przyjaciółeczek ma dzieci?!
Jo: Nie Twój interes!
Tj: ILE?! - Krzyknął głośno.
Jo: Co Ty za pytania mi zadajesz?! Czy ja cię pytam ile par skarpetek mają twoi kumple?!
Tj: Jesteś bezczelna, pytam ile i z kim!
Jo: to nie jest Twój interes!
Ash: Jestem w ciąży z Harrym, przyjacielem z zespołu Liama. I bliźniaki...
Tj: Masz szlaban! Rozumiesz! Masz szlaban do końca roku! do końca stycznia!
Jo: Co? Nie zabronisz mi!
Tj: Do widzenia. - Powiedział do Ashley.
Ash: Tak, cześć Joe, nie przejmuj się. - Uśmiechnęła się i wyszła.
Mj: Thomas! przestań natychmiast! Co z tego, że jej przyjaciółka tez jest w ciąży?!
Ash: Boże, jesteś żałosny i.. NIENAWIDZĘ CIĘ! - Krzyknęłam i z Charliem na rękach pobiegłam do swojego pokoju.


_________________________________________________


Hejkaaaa!! :D
Parę dni tylko czekaliście, więc nie jest źle :)
Dzisiaj w nocy jeszcze dodam rozdział :)
Czytajciee :)

piątek, 11 kwietnia 2014

Rozdział 56.


KONIECZNIE WŁĄCZ
<LINK - LOREEN - EUPHORIA>


DWA TYGODNIE PÓŹNIEJ

***Alex***(15.12.2013r.)
Jejku. To już grudzień. Jak to szybko mija, prawda? Zaraz są święta. Święta. Święta, które chyba będą najwspanialszymi, jakie dotąd miałam. Bo z tymi Wariatami! Kocham Ich! Izzie, Joe, Liama, Nialla, Hazze! To są wspaniali przyjaciele! Nialla, hmm.. Nie jesteśmy co prawda parą.. Bo niby byliśmy, ale .. Nie, to nie to. No może nam się uda. Nie wiem. Zależy co czas przyniesie. Bardzo Go lubię, On chyba też mnie.. Ale ...
Nie mogę pojąć tego, ze ja już jestem w piątym miesiącu ciąży. Masakra... Znaczy, cieszę się, że to moje dziecko, choć kto będzie jego ojcem to się nie cieszę, no cóż. Mam swojego przyjaciela - Nialla. Wujków..
Może rodziców, chociaż mają mnie gdzieś, jestem za granicą, ale przecież nadal jestem ich córką, prawda? Ja też mam uczucia. Mimo to, że jestem głupią dziewuchą, mam uczucia. Mama wyśle mi tego sms raz na tydzień, ale dzwoni na święte i chyba wtedy kiedy mam urodziny, częściej? Nie, to nie Ona, nie Jej zachowanie...
Boję się Justina. Jak ja urodzę dziecko, i wszyscy się dowiedzą kto jest ojcem. Albo i się nie dowiedzą? Ale.. Już Ash wie, pewnie zaraz cały świat będzie wiedział. I wszystkie światy równoległe. I prostopadłościanowe. Ohh. Ale to durne. Ashiiiiiii.... To (nie) Twoja wina, mój ty le króliku.
Co mam kupić tej zajebistej paczce na święta? Myślę że wyciągnę z jakieś 100 funtów od starych. Albo ze 200...
Właśnie. Trzeba to organizować. Bo mało czasu zostaje.
I o kura. Raz .. 100000.
Miałam Izę zaprosić, obiecałam jej. Znaczy tak jakby obiecałam. Ale..
Ja jebię.
Zadzwoniłam do Niej.
I: Halo? Alex, nie mogę za bardzo rozmawiać, odrabiam niemiecki, bo wiesz, pan Biściak - Biściak? Denne. - Zadał nam bardzo dużo pracy domo....
Ax: Iza, Iza, Iza, Iza. Aż tak źle jak mnie nie ma? Nie ma mnie od paru lat, ale musicie to strasznie przeżywać. Przepraszam Cię, Izo. - Jak zawsze nie skumała.
I: Ja na prawdę się uczę niemieckiego.
Ax: Nie ściemniaj . To jak wpadasz na święta, czy nie?
I: Co?
Ax: Ohh, Isabello, ich fragte oder ankommst du mir in Weihnachtsferien? (tł.pl. Izabelo, pytam, czy przyjedziesz do mnie na święta?)
I: Oł.... Ich, ich.. Ich weiß nicht, meine Freundin. Einfach, bloß.. Meine Eltern. Sie nicht stimmen vermutlich zu... (Ja nie wiem, moja przyjaciółka. Po prostu, tylko. Moi rodzice. Oni się raczej nie zgodzą.)
Ax: Isa. Du must mit ihren Eltern sprechen! (Iza. Musisz ze swoimi rodzicami porozmawiać.)
I: .. Vermutlich sie nicht stimmen zu. (Raczej się nie zgodzą.)
Ax: DOŚĆ NIEMIECKIEGO! Skąd wiesz, że się nie zgodzą? Może jednak?
I: A Twoi wujkowie się zgodzili?
Ax: Yyyy.. Zgodzą się.
I: Może najpierw porozmawiaj z nimi TY.
Ax. No okey.. Za godzinkę? Zadzwonię. Hejko. - Rozłączyłam się z moją psiapsiółą.
Zwlokłam się na dół i zobaczyłam wujków siedzących i popijających kawę na kanapie w salonie.
Ax: Dzień doberek.
Ag: Cześć, Alex. - Uśmiechnęła się.
Ax: Ciociu, bo.. Znasz Izę? Moja najlepszą przyjaciółkę z Polski?
Ag: Tak, tak, pewnie, że znam. Bardzo miła.
Ax: Taaak.. Bo.. Czy Ona by mogła do Nas na święta? Przyjechać?
Pw: No.... - Wtrącił się Paweł.. yy.. to znaczy wujek Paweł. - Jeśli Jej rodzice pozwalają.. I...
Ax: Nie widziałam się z Nią od kilku miesięcy...
Ag: Może, może. - Uśmiechnęła się. - Ale dzisiaj bierzesz Dana na spacer.
Ax: Spoooko. - Pzytuiłam ciotkę, a potem wujka i wróciłam do swojego pokoju. Zadzwoniłam do Izi.
I: Ola, minęło dopiero 5 minut.
Ax: No i co? Ciocia i wujek się zgodzili.
I: No to pogadam z rodzicami.
Ax: Bosko.
I: Londyn! Ich gehe!
Ax: Daj spokój, niemieckie jest.. PIIIII...
I: Londyn! Voy!
Ax: Nie hiszpański.
I: Londyn!Je vais!
Ax: Nie francuski.
I: Londyn! Vado!
Ax: Nie włoski!
I: Nie znam więcej języków!
Ax: Życie. Pogadaj z rodzicami.
I: Za godzinkę oddzwonię. - Rozłączyła się.
Poszłam ubrać mojego kuzyna w jakieś cieplutkie rzeczy. Ma już 2 latka. Więc nie brałam wujka. On zasuwa jak.. yy.. Jak Mo Farah.
Tak.
Taak.. Ale jest jak mój brat i Go kocham bardzo.. Wyszłam na dwór z Danem, mroźne powietrze, bryyy. Szliśmy sobie uliczką do parku. Dobrze, że 1D ma wolne. Chłopacy pojechaki do swoich rodzin, wracają 24 grudnia. Chłopcy chcą tą Wigilię spędzić razem. Jak na razie Nas, dziewczyn nie zaprosili, może chcą sami być. Przyjdziemy po Ich Wigilii. Musimy dać im prezenty!
Doszliśmy do Central Parku. Usiadłam na ławeczce, a Dan bawił się w śniegu. Zadzwonił telefon. Niall. Ooo!
Ax: Niall?!
N: Cześć Alex! Co robisz?
Ax: Obecnie jestem na spacerku z Danem.
N: Z kim?
Ax: Dan, to mój kuzyn, mieszkam z Nim i jego rodzicami, czyli moim kuzynem właśnie, ma 2 latka.
N: To dobrze. Mogę być spokojny. A Alex... - Zawahał się. - Bo.. Ja powiedziałem rodzicom, że mam dziewczynę, żeby dali mi spokój, a Oni powiedzieli, że chcą Ją poznać. I.. Mogłabyś przylecieć?
Ax: Co..? Mam przylecieć do Irlandii do Ciebie do domu i udawać Twoją dziewczynę?
N: Wiem, to absurdalne,ale nawet trochę zachowujemy się jak para.. Proszę Cię, Alex..
Ax: No.. Okay, ale do mnie przylatuje za tydzień przyjaciółka na święta..
N: Jasne, spoko. Tooo... Kiedy mogłabyś przylecieć?
Ax: Jutro?
N: To świetnie, bo ja kupiłem bilet dla Ciebie. Wyślę Ci kod sms.
Ax: Serio Ci zależy. - Zaśmiałam się.
N: Tak.
Mn: Niall! Możesz mi pomóc?
N: Idę! Muszę kończyć, Alex. Dzięki i do zobaczenia. - Rozłączył się.
***Joanne***
Zimaaaa. Śnieg. Charlie rośnie jak na drożdżach! To Jego pierwsze święta! Zaprosiłam Liama do Nas na święta. Tata jako tako się zgodził..
Za dwa dni Liam przyleci od swoich rodziców z Wolverhampton. Na razie nie myślimy o ślubie, ani o zaręczynach. Fakt. Mamy syna, ale nie musimy się od razu pobierać. A co do naszego syna... Zayn chce testy zrobić. On chce wiedzieć, czy Char jest Liama czy Jego synem. Ja wiem, że jest Liama, jest taki podobny do Niego! Kocham Goo.. On jest taki słoodki. Mój synuś.
Jo: Mamuś, idę z Charliem na spacer.
Mj: Dobrze, tylko ubierz Go cieplutko, żeby się nie rozchorował.
Jo: Pewnie. - Ubrałam cieplutko małego i wystawiłam przed dom wózek i wpakowałam tam Charliego. I ruszyliśmy do Central Parku.
Z daleka zobaczyłam siedzącą Alex.
Jo: Alex! - Spojrzała na mnie i się uśmiechnęła. Podeszłam do Niej.
Ax: Hej, Joe. Zgadnij kto przed chwilą do mnie dzwonił!
Jo: Niall?
Ax: Skąd wiesz? I zgadnij co mówił!
Jo: No mów!
Ax: Mam przyjechać do Niego do Irlandii, mam udawać Jego dziewczynę...
Jo: W Twoim przypadku to nie będzie trudne. Zachowujecie się jak para!
Ax: A Ty i Liam zachowujecie się jak stare małżeństwo!
Jo: Dziwka. Muszę iść kupić prezenty dla wszystkich. Idziesz ze mną?
Ax: Pewnie. - Z Danem i Charliem poszliśmy do Centrum Handlowego.
***Iza***
Moi rodzice się zgodzili! Nieprawdopodobne! CUD!
Za tydzień, czyli 22 grudnia lecę do Londynu. Dziwnie mi będzie bez rodziców, ale z Alex święta też zaliczę do udanych. To moja najlepsza przyjaciółka, mimo tego, że mieszka ode mnie wiele kilometrów dalej, to i tak ją kocham i kochać będę.
***Ashley***
Ohh. Święta w domu. Sama. Samotna . Ohhsz.
Harry coś wspominał, że Nas zaproszą na święta, czy coś, ale nie wiem nic..
O. O wilku mowa. Harry zadzwonił do mnie na Skype. Odebrałam. Jaki On cuuuuudowny!!!
H: Cześć, Słońce Ty moje.
Ash: Hej, Harry, Ty coś o...
H: To co do tych świąt. My z chłopakami razem spędzamy u siebie w domu, więc było by fajnie jakbyś Ty, Joe, Alex, Eleanor...
Ash: Ktoś jeszcze?
H: Nie, nie. - Kłamie.
Ash: Harry, wiem, że kłamiesz. Kto jeszcze?
H: Danielle.
Ash: Co? Jak to.. Nie, no, JA Ją lubię, ale Joe? Jak Ona się poczuje?
H: Nie wiem, po prostu... Danielle będzie i koniec. - Rozłączyłam się i zamknęłam trzaskiem laptopa. Czemu się na Niego wściekłam? Przecież to nie Jego wina, że BYŁA DZIEWCZYNA LIAMA BĘDZIE Z NAMI W ŚWIĘTA!
Kurwa,  święta u 1D. Zdechnę.
A tak w ogóle, ja pierdole, ja jestem w 6 miesiącu ciąży. Kurwa.. Za trzy miesiące mam poród, ogarniacie? Urodzę DWÓJKĘ dzieci. Ale będzie dużo dzieci.. Razem będzie.. Piątka chyba. Woow.
Nie no, pozdro 600.
***Niall***
Dobra, może to było lekko nie w porządku, że tak nagadałem mamie, ale już za późno, nie odwrócę tego. Z resztą mam 20 lat, a nie mam dziewczyny, matka na miejscu by mnie zabiła.
Dobrze, że Alex chce mi pomóc, i już jutro przyleci. Muszę się tylko z Nią spotkać, przed tym jak spotka się z moimi rodzicami..
Mam nadzieję, że nic na jaw nie wyjdzie, a potem jakoś niby zrywam z Alex.
Alex.. Kocham Ją..


___________________________________________________


Witam :))
Heu.
Jest pośck, po 8 dniach, sorka ; / 
Ale noga i wiecie.....
Komentujcie, proszę :)
A jeszcze będzie jedna akcja z Alex i porody xd i koniec bloga .. :(
Przykro mi.
~ Alex xx

piątek, 4 kwietnia 2014

Rozdział 55.



To spojrzenie Nialla na Jade taty było przybijające, Jego niebieskie oczy proszące o wybaczenie, ale wiemy, że to nie było wina Niallera, nie wiedział, nie chciał, na prawdę, to był wypadek. Ale najwidoczniej pan Peter nie rozumiał tego.. Niall kochał Jade, nie udawał przed Nią kogoś innego, przed Alex też nikogo nie udaje, ale do Jade to było coś wyjątkowego, innego, prawdziwego, dojrzałego, silnego, jedynego w swoim rodzaju. Po prostu prawdziwa miłość, inaczej tego nazwać nie można.
Ksiądz: Zapamiętajmy Jade, jako osobę sympatyczną, uśmiechniętą i taką wyjątkową. - Trumna z ciałem Jade opada, jest przysypywana piachem, składane są wieńce z kwiatami i ludzie się rozchodzą.

***Zayn***(01.12.2013r.)
Zadzwoniłem natychmiast do Perrie, nie będę na nic czekał! Teraz! Zdradza mnie, oszukuje! Eh.. Nie mogę wytrzymać. 
Z: Perrie!
P: Co się drzesz, co się stało?
Z: Wiem, wiem o Twoim Misiaczku, zdradzasz mnie!
P: Mówisz o Kevinie?
Z: Nie wiem jak ten facet ma na imię, ale z Nami koniec, i nie wiem jak Ty chciałaś ciągnąć to ze mną i z Nim, jesteś chora! Nie masz wstępu do naszego domu, i nie masz dostępu do mojego konta.
P: Ale z Ciebie świnia! Jak możesz?! - Rozłączyła się.
M a t e r i a l i s t k a .
Zwykła ... Suka. 
Chyba nadal czuję coś, coś, coś do Mayki. Może, jeśli Ona ma ochotę mnie widzieć, może by Nam jeszcze wyszło?
Ohh.. nie wiem. To trudne.
Jak można dwie minuty po zerwaniu z kimś myśleć o innej dziewczynie, ale jeśli to INNĄ dziewczynę się kocha, to co na przeszkodzie?
Kocham Maykę McCartney! Kocham Maykę McCartney!
Z: Kocham Maykę Mccartney! Kocham Majkę - Przybiegli chłopacy do łazienki, w której jeszcze byłem. - McCartney! Kocham...
H: Wiemy! Ale możesz konkretniej, nosz kurwa mówić!?
Z: Co konkretniej?! Ty kochasz Ashley, Ty kochasz Alex, a ja kocham Maykę McCartney! Proste?!
Li: Odbiło mu totalnie..
Lo: Racja...
Z: Nie odbiło mi! Kocham Ją!
H: Debilu, masz dziewczynę, kochasz Perrie Edwards!
Z: Srerri, odjeb się! Kocham Maykę, Perrie mnie zdradziła! Dajcie mi święty spokój! Wychodzę.
N: Nie wychodź. Zabiją Cię...

DWA TYGODNIE PÓŹNIEJ
1D WRACAJĄ Z TRASY
MAJĄ PODPISANY KONCERT Z LUCASEM SMITH - MENAGER BEYONCE
***Alex***
Siedzieliśmy z Ash u 1D, niestety Joe nie mogła przyjść, ponieważ musiała zająć się Charliem, a że jest chory nie mogła go zabrać ze sobą.
Eleanor również nie mogła przyjść, a Danielle niedługo wróci dopiero również ze swojej trasy dancengiwowej .
Usłyszałam piknięcie. Czyli ktoś otwiera furtkę kodem. Wrócili!
Ax: Wrócili! - Pobiegłam z salonu do przedpokoju, ale się wyjebałam NIESTETY o buty tej idiotki, Ashley.
H: Hej, Słońce. - Podniosłam głowę. HARRY. 
Ax: Harry! - Wstałam, oczepałam się i Go przytuliłam. 
N: No nie wierze. Kurwa. Zamiast mi się kurwa rzucić na szyję, to kurwa pierwsza obmacuje mojego kumpla.
Ax: Niall, Niall, Niall! - Puściłam Harrego, który był lekko siny, LEKKO i rzuciłam się na Ni, przewracając Go.
N: Ale nie...
Ax: Zamknij się. - Położyłam głowę na jego torsie.
H: Tego mi brakowało! - Wyszedł z kuchni z... Bananem. Wtf. 
Ax: Harry... <śmiech>
Li: Oh, Synek, Synek...
H: Jakchieś wontchy? - Powiedział z pełną buzią.
Przeszliśmy do salonu. Wszyscy rzucili się na kanapę. W piątkę. 1D. Ja oparłam się o ścianę. Dopiero zauważyli Ash.
H: Ashley... - Nie wiedział co ma zrobić z bananem, więc najzwyczajniej w świecie podarował, w sumie to rzucił Zaynowi.
Z: E? - Powiedział do banana..
H: Ja.. Ja Cię przepra... - Ashley strzeliła mu w twarz, tak zwanego liścia.
Ash: To za pocałunek. - Strzeliła drugi raz. - To za Tą laskę. - Strzeliła trzeci raz. - A to ogólnie za wszystko. - I Go pocałowała.
Ax: Brawoooo!!!
***Harry***
Moja mała pchełka mnie pocałowała!
H: Czy to znaczy, że .. Mi wybaczysz?
Ash: Tak, ale ostatni raz? Jasne?
H: No pewnie, szefie.
Ash: A.. Harry, bo my.. Będziemy mieli...
H: Syna?
Ash: B..
H: Córkę.
Ash: Bliźniaki.
H: Co?
Li: Jak to?!
Ash: Normalnie, kochanie, tak się dzieje, że ja, albo Ty mamy zbyt wydajną...
H: No chyba wiem, jak, ale wtf!
Ash: No nie wiem!
H: Ja pierdolę. - Usiadłem na kanapie obok Zayna. Ja będę ojcem. Będę ojcem bliźniaków. Będę ojcem, będę ojcem bliźniaków! JA PIERDOLĘ.
Ash: Kurwa, Harry, ale spoko, poradzimy sobie...
H: Ashley, czy Ty siebie słyszysz? Ja mam trasę, Ty masz szkołę. I BLIŹNIAKI?!
Ash: Albo bliźniaczki, ale...
H: Jak to?
Ash: Alex zna płeć. My się dowiemy przy porodzie.
H: Zajebiście.
Ash: Harry, nie przeklinaj przy dzieciach.
H: Sama przed chwilą przeklęłaś
Ash: Ja jestem Ich matką.
H: A ja ojcem.
Ash: No i co?
H: Nic. - Ale serio? Serio będą bliźniaki.. O Boże.... Szok. Szok. Szok. Szok.!!!!
Ash: Hazza, spokojnie, my sobie poradzimy. Mamy rodziców, przyjaciół...
H: Ta, przyjaciół, którzy sami nie wiedzą do czego służą prezerwatywy!!
Z: Oj zamknij się, panie Prezerwatywo. - Zajebiście.
H: Czy ja wyglądam jak prezerwatywa?
N: Nie, wyglądasz jak zużyta prezerwatywa.
Ash: Nie, ale masz yyy.. jesteś z nią jakby yyy... trochę powiązany.
NO COMMENTS


_______________________________________________


HEJKAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!
Jak tam? :D 
U mnie lipa : / Skręciłam staw kolanowy i:
a) pogotowie było w szkole
b) nie mogę chodzić do szkoły przez jakieś dwa tygodnie, w ogóle nigdzie nie mogę chodzić
c) nie wiem, czy pojadę na wycieczkę szkolną pod koniec kwietnia
d) muszę chodzić o kulach.
NO I TEN JEBANY BÓL ://

Mniejsza.
Sorra, że od 23 dni nie było posta : (
Albo od 22. Nie umiem liczyć C :
Ale teraz jak siedzę w domu to postaram się szybkoooo nadrobić :)
Ale nie długo będzie koniec bloga C:
Ale jak wiecie (albo i nie) zaczynam pisać new bloga C: Link dostaniecie na koniec bloga c:
Za dużo razy używam słowa "ale", ale to fajne.
No i .. To chyba koniec :)
Do następnęgą <3 
HsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHsHs



Sorrka!
To chyba .. Yyy... Za mało (dużo) y.. 

Cześć.
~ Alex xx