KONIECZNIE WŁĄCZ
TRZY MIESIĄCE PÓŹNIEJ
***Ashley***(16.03.2014r. - niedziela)
Ash: HARRY! ZAMKNIJ RYJ!!! - Darłam się w niebo głosy.
H: Nie mogę znaleźć tych pieprzonych kluczyków!!! NIE MOGĘ!!! - Wywalił wszystko z szuflad, wszystko z wszystkiego. Prościej mówiąc.
Ash: HARRY!!!!!!!!
Lo: HARRY SZUKAJ TYCH KLUCZYKÓW!
Z: A może weźcie mój samochód? - Rzucił Harremu kluczyki od swojego audi.
Ash: Dzię.... - Mega wrzask, tak na cały Londyn tylko. - Ki Zayn! HARRY!!!!! - Louis z Niallem pomogli mi dojść do samochodu. Usiadłam z przodu, wygodnie.. Harry nie mógł trafić kluczem do dziurki... JA PIERDOLS.
Ash: HARRY, JAK ZA 5 MINUT NIE BĘDZIEMY W SZPITALU URODZĘ TUTAJ DZIECI! CZY TEGO CHCESZ?! CZY CHCESZ OPOWIADAĆ ZA PARĘ LAT SWOIM DZIECIOM, JAK NIE MOGŁEŚ ODPALIĆ JEBANEGO SAMOCHODU I NIE ZDĄŻYLIŚMY DOJECHAĆ DO SZPITALA! - BRAWO! Zaczęliśmy jechać.. Niall, Louis i Liam z tyłu się drą razem ze mną.
Ash: HARRY, JAK ZA 5 MINUT NIE BĘDZIEMY W SZPITALU URODZĘ TUTAJ DZIECI! CZY TEGO CHCESZ?! CZY CHCESZ OPOWIADAĆ ZA PARĘ LAT SWOIM DZIECIOM, JAK NIE MOGŁEŚ ODPALIĆ JEBANEGO SAMOCHODU I NIE ZDĄŻYLIŚMY DOJECHAĆ DO SZPITALA! - BRAWO! Zaczęliśmy jechać.. Niall, Louis i Liam z tyłu się drą razem ze mną.
Kurwa, no czemu akurat dzisiaj zachciało się moim dzieciom wyjść na świat. Mogą sobie przecież jeszcze spokojnie pobyć w spokojnym, bezpiecznym brzuszku mamusi.
Ash: Wdech, wydech. Wdech, wydech. JA PIERDOLE, HARRY SZYBCIEJ!!!
H: Nie mogę, tu jest ograniczenie do 50...
Ash: CHYBA 150! DALEJ!!!
H: Ashi, spokojnie.
Ash: NIE MÓW DO MNIE ASHI I - Wrzask. - SZYBCIEJ NO!!!!
Li: Ash, spoko, będzie ok..
Ash: Jeszcze raz ktoś coś powie, to zabiję!!!!!!!!!! - Co oni se myślą? No kurwa, najlepiej, zapłodnią, a potem radź se sama. Pasożyty jebane!
H: Korek. Nie przejedziemy.
Ash: Powtórz.
H: Ko... - Walnęłam go torebkę. - Kurwa, Ashley, TO JEST KOREK, nic się nie da zrobić!
Ash: HARRRRRRYYYYYYYYYYY!!!!!!!!! - Wrzasnęłam teraz na prawdę głośno bo po prostu czułam jak nasze dziecko ze mnie wychodzi!!!!
Harry ten debil ominął samochody, nawet nie pytajcie jak, jechał raz po trawce, raz po chodniku.. Ale za 5 minut będziemy w szpitalu.. Uff...
Harry ten debil ominął samochody, nawet nie pytajcie jak, jechał raz po trawce, raz po chodniku.. Ale za 5 minut będziemy w szpitalu.. Uff...
N: Ashiii! Spokój! - Dosięgnęłam go ręką i uszczypnęłam przez co wrzasnął, aż tak mocno nie chciałam, ale samo to tak wychodzi! TO TEN BÓL.
Ash: Nie martwcie się chłopaki, ja tylko rodzę. JA KURWA RODZĘ!!!!!!! - Debil w Lokach zaparkował pod samymi drzwiami szpitala. Pomogli mi wyjść z auta i zaprowadzili do środka.
H: Lekarz!!
N: Jest tu jakiś lekarz!
L: Tak, co się dzieję? - Zauważyła, pani Sokole Oko i spytała. - Który to tydzień? - Spojrzała na chłopaków, bo ja byłam zbyt zajęta wrzeszczeniem, oni mieli miny jakby ktoś ich spytał ile jest 102542 x 248752.
H: Eee. 9 miesiąc. - Pani doktor parsknęła śmiechem i kucnęła przy mnie.
Ash: Równo 33 tydzień. Bliźniaki. - Nic nie odpowiedział tylko prędko wzięła mnie na porodówkę.
H: Eee. 9 miesiąc. - Pani doktor parsknęła śmiechem i kucnęła przy mnie.
Ash: Równo 33 tydzień. Bliźniaki. - Nic nie odpowiedział tylko prędko wzięła mnie na porodówkę.
***Alex***
Jestem z Justinem, od 2 miesięcy. Chyba się zmienił na lepsze. Powiedział, że chce wychowywać naszego
synka, ale... Jakiś tydzień temu mnie po raz pierwszy od dłuższego czasu uderzył. Od razu przeprosił, ale wiem, że to nie pierwszy raz..
Siedziałam wygodnie w domu Justina, on gdzieś wyszedł, powiedział, że zraz wróci, że mam odpoczywać. Ale to zaraz wróci trwa już dwie godziny.
Poprawiłam się na sofie i poczułam delikatny skurcz brzucha.
Po kilku minutach drugi.
I potem znowu trzeci, tyle, że dużo silniejszy.
Nie, nie, nie teraz. NIE TERAZ! Ja rodzę, tak?
KURWA, RODZĘ.
Wzięłam szybko telefon i zadzwoniłam do Jusa - nie obiera. KURWA.
Po chwili namysłu zadzwoniłam do Ashley - nie obiera.
Nie wiem, czy wypada mi dzwonić do mojego jakby ex, rzuciłam go dla Jusa.. Szczerze, był strasznie zły... Mniejsza, chodzi tu o dziecka. Zadzwoniłam.
Nie wiem, czy wypada mi dzwonić do mojego jakby ex, rzuciłam go dla Jusa.. Szczerze, był strasznie zły... Mniejsza, chodzi tu o dziecka. Zadzwoniłam.
N: Nie mogę teraz rozmawiać, nie dzwoń więcej. - Warknął i się rozłączył.
Joe!
JOE!
Zadzwoniłam do Joe.
Jo: Halo? Alex, nie mogę teraz rozmawiać, jadę do szpitala...
Ax: Joe, ja rodzę.
Jo: Słucham?
Ax: NO RODZĘ.
Jo: Jesteś pewna?
Ax: A CZY KURWA MOGĘ SIĘ MYLIĆ?! CHYBA WIEM, KIEDY RODZĘ, NIE?!?! POMOŻESZ MI, CZY KURWA NIE?!
Jo: Jak: Nie ma Justina?
Ax: To jest mało istotne teraz, pomóż mi proszę!
Jo: Zaraz będę. Mamo! Kierunek, jaki kierunek Alex?
Ax: DOM JUSTINA!
Jo: A tak, daj nam minutkę!. - Rzuciłam telefon przed siebie, ale się nie rozjebał. To dobrze. Usiadłam na podłodze. JA PIERDOLE. BOLI. BOLI. BOLIIIIIIIIIIIIIIIII.
Ax: DOM JUSTINA!
Jo: A tak, daj nam minutkę!. - Rzuciłam telefon przed siebie, ale się nie rozjebał. To dobrze. Usiadłam na podłodze. JA PIERDOLE. BOLI. BOLI. BOLIIIIIIIIIIIIIIIII.
Po kilku minutach do domu Jusa wbiegła Joe. Pomogła mi dostać się do szpitala.
***
***
Weszłyśmy do szpitala.
Jo: Czy ktoś może się nią zająć?! - Krzyknęła usadzając mnie na krześle. Po chwili przyszła jakaś pani doktor.
***Joanne***
Zadała kilka pytań i wzięła Alex na porodówkę, a ja poszłam czekać. Ashley też AKURAT teraz rodzi. Pewnie właśnie się razem drą. Po chwili poczułam objęcie w talii i ten charakterystyczny perfum. LIAM!
***Joanne***
Zadała kilka pytań i wzięła Alex na porodówkę, a ja poszłam czekać. Ashley też AKURAT teraz rodzi. Pewnie właśnie się razem drą. Po chwili poczułam objęcie w talii i ten charakterystyczny perfum. LIAM!
Li: W końcu przyjechałaś.
Jo: Alex rodzi.
H: Jak to: Alex rodzi?
Jo: A co tu jest nie do zrozumienia?
H: TERAZ?!
N: Jak to Alex? Gdzie Justin?
Jo: Nie wiem, powiedziała, że wyszedł i nagle dostała skurcze. - Milczenie. - Ej, co jest?
Lo: Ta dziwka namieszała Niallowi w głowie.
Jo: Ale uważaj na słowa, Tommo.
Lo: Nie, nie, Joe. Ona jest dziwką.
N: Louis, spokojnie. Przecież nawet nie byliśmy parą...
Jo: A właśnie, że byliście.
N: Nie.
Jo: Nie wypieraj się tego.
Lo: Cicho.
H: Ja tam wchodzę. - Otworzył drzwi i zrobił kro do przodu i usłyszał krzyk Ashley i się wycofał, po chwili jeszcze krzyknęła Alex.
Jo: A jakbym powiedziała, że jestem dziewczyną Alex, by mnie wpuścili? - Spojrzeli na mnie jak na Debilkę, - Oj żarcik... - Wyszła pani doktorek.
L: Pani DiLaurentis prosi pana Stylesa na salę, a pani Millou pana... Panią Cadence.
L: Pani DiLaurentis prosi pana Stylesa na salę, a pani Millou pana... Panią Cadence.
Jo: Oczywiście, kochanie idę do Ciebie. - I wbiegłam do sali. Obok Alex leżała Ashley. Trzymały się za recę.. Lesby. Mówi to właśnie Lesbijka, czyli ja.
Po chwili Hazza wpadł do sali i usiadł przy Ashley.
H: KOCHANIE TRZYMAJ SIĘ!!!!
Ax: ZAMKNIJ MORDĘ HARRY!
Jo: Właśnie.
Ax&Ash: WŁÓŻ SOBIE TO DUPY PIŁKĘ I SPRÓBUJ JĄ WYPCHAĆ.
Ash: W moim przypadku dwie!!! - Wszyscy to chyba usłyszeli i zaczęli się śmiać.. HAHA HA HA . ALE ŚMIESZNE>
GODZINĘ PÓŹNIEJ
NIC SIĘ NIE ZMIENIŁO
ALEX I ASHLEY NADAL CIERPIĄ PODCZAS RODZENIA
(mniej więcej godzina 18)
NIC SIĘ NIE ZMIENIŁO
ALEX I ASHLEY NADAL CIERPIĄ PODCZAS RODZENIA
(mniej więcej godzina 18)
***Harry***
Czuję się, jakbym to ja miał rodzić. I na dodatek jeszcze Alex tu rodzi! Dziwny zbieg okoliczności.
Siedzimy tu już od około dwóch godzin, a nic się u dziewczyn nie zmienia. Z tego co słyszałem, to Alex dziecko będzie wcześniakiem, co bardzo komplikuje sprawi.
Jo: Harry, poproś Nialla, żeby przyszedł.
H: Nie. - Warknął którko.
Jo: Proszę Cię. Harry.
H: Nie, skrzywdziła go.
Jo: Harry, ona go tu potrzebuje. Serio, proszę.
Ash: Prosimy. - Uśmiechnęła się.
H: Okey, ale to tylko dla dziecka Alex i dla Ashley. - Wyszedłem z sali i spojrzałem na Nialla a On na mnie. I kiwnąłem głową w stronę drzwi, a on pokręcił przecząco głową. - Harry, Alex cię potrzebuje. - Zrobił krok w moją stronę, a Louis go zatrzymał za ramię.
Lo: Nie możesz iść do niej! Co ona ci zrobiła! Nie możesz!
N: A możesz nie decydować o moim życiu? Dzięki. - I wszedł do sali, a za nim ja.
Podszedł niepewnie do Alex.
N: Cześć. - Szepnął, lekko się uśmiechając, ale też z nutą złośliwości, smutku...
***Alex**
Niall! Tu jest Niall! Niall ! Naprawdę!
Ax: Niall! Prze...
N: Nie teraz, za późno i w ogóle nie ma i nie było tematu, ale żal mi ciebie, bo rodzisz Twoje i Justina dziecko, a go tu nie ma.
Ax: Na pewno ma jakąś ważną sprawę.
N: Ciekawe jak ta ważna sprawa ma na imię, Rebecca, Yvona, Sylvie? - Rzucił złośliwie.
Ax: Przestań, on się zmienił, on mnie kocha! - Wrzask. MEGA WRZASK.
L: Przepraszam, pani Millou, ale nie urodzi pani siłami natury, musimy wykonać cesarskie cięcie... Chłopak może zostać.
Ax: To nie jest... - Nie dokończyłam, bo Niall się uśmiechnął i wziął mnie za rękę delikatnie, czule ściskając.
Słyszałam teraz płacz dziecka...
ASHLEY URODZIŁA!
Ax: Ashley! Gratulację!
Ash: Dziękuję! - Wysapała.
H: Chłopiec! MAM SYNKA!
***(17.03.2014r. - poniedziałek)
Już po wszystkim. Urodziłam zdrowego synka. A Ashley córkę i synka..
Jest już 3 w nocy....
Cesarskie cięcie w ostatnie chwili odwołano. Dzięki wspaniałej obsłudze i Niallowi dałam radę...
Li: Odwieziemy Cię do domu. - Ja i Ash oraz nasze potomstwo byłyśmy same w sali. Z chłopakami oraz Joe oczywiście.
N: Nie. - Spojrzeli na Niego dziwnie. Trudno. Może dam sobie radę sama... - Alex dzisiaj będzie spać u Nas,
Lo: Nie, na pewno nie.
N: Tak
Lo: A właśnie, że nie.
N: A właśnie, że tak! W moim pokoju mogę sobie nawet urządzić.... NIE WAŻNE CO, ALE NIE BĘDZIESZ MI MÓWIŁ CO MAM ROBIĆ, I JA MÓWIĘ, ŻE DZISIAJ BĘDZIE SPAĆ U NAS TO BĘDZIE. PRZEZ WIELE GODZIN CIERPIAŁA, NALEŻY JEJ SIĘ TERAZ TROCHĘ ODPOCZYNKU!
Lo: Własnego domu nie ma?
N: Pewnie, że ma, ale ja chcę, żeby dzisiaj została u nas. Koniec kropka.
Ash: Idź, precz, Ty debilu. - Walnęła Harrego.
Z: Współczuję....
Ash: TY TEŻ! -I go jebła.
Przyszedł lekarz z wypisami. Zayn był taki genialny, że jak przyjechał samochodem Harrego do szpitala wziął ze sobą trzy te foteliki. OCH, DZIĘKI, CI ZAYN!
Przyszedł lekarz z wypisami. Zayn był taki genialny, że jak przyjechał samochodem Harrego do szpitala wziął ze sobą trzy te foteliki. OCH, DZIĘKI, CI ZAYN!
Z Ashley z pomocą chłopaków doczołgałyśmy się do samochód. Jakoś się tam podzieliliśmy.
***Niall***
Fajnie, że Alex już urodziła i ma to za sobą. Ale zaniepokoiłem się, gdy zobaczyłem siniaka na jej ramieniu, czyżby kochany, ODMIENIONY Justin znowu ją uderzył? Nie, sorry, nie pozwolę na bicie Alex, zwłaszcza, że Jade zabito... Nie pozwolę, żeby ktoś skrzywdził jakąś dziewczynę, nie ważne jako, ale nie. Zwłaszcza Alex. Zwłaszcza Alex..
Dobrze, że się zgodziła nocować u nas, to z nią porozmawiam.
Weszliśmy do domu. Ten dom mieliśmy sprzedać, więc na razie urządziliśmy jeden większy pokój dla dzieci. Są tam cztery łóżeczka.. Dwa takie drewniane i dwa takie składane.. No wiecie.. Jedno przetransportowałem do mojego pokoju, dwa następne wzięli Harry z Ashley. Ash też ci zostaje u Harrego, Joe musiała wracać.
Otworzyłem drzwi przed Alex.
Ax: Miałeś przemeblowanie... - Powiedziała.
N: Tak, ale nie byłaś tu 3 miesiące... - Usiadła na łóżku i obok siebie położyła swoją córeczkę.
Ax: Piękna jest, prawda?
N: Tak.. Możemy porozmawiać?
Ax: Chodzi o Jusa?
N: Tak.
Ax: To możemy..
N: Dobra, powiem szczerze, prosto z mostu. Czy On Cię znowu bije? Widziałem siniaka na Twoim ramieniu. Nie wygląda jakbyś się uderzyła...
Ax: Tak, uderzył mnie. Ale ja wiem, nie chciał tego... On chce wychować małą...
N: Nie chce. - Przytuliłem Ją i pocałowałem w czubek głowy. - Ja chcę. - Szepnąłem Jej do ucha.
Ax: Ale.. To nie jest Twoje dziecko, nie przeszkadza Ci to?
N: Ale jest Twoje, a Ona jest na prawdę słodziutka i urocza.. To moja córeczka. - Pocałowałem Alex w usta. - Kocham Cię, i zawsze Cię kochałem, od kiedy Cię pierwszy raz zobaczyłem...
N: Jak zeszłaś się z Justinem...
Ax: Fakt.. Ale masz rację, on mnie nie chce, on nie chce maleństwa naszego.... Zwykły kretyn.
N: Racja. - Pocałowałem ją jeszcze raz bardzo czule w usta, żeby dać jej poczucie bezpieczeństwa.
Ax: Ale ona do mnie podobna.
N: To prawda, jest śliczna!
Ax: Bo nasza. - Przytuliła mnie. Tyle wystarczy. TYLKO MY. Teraz w trójkę. Ale my..
***Ashley***
Po dotarciu do domu Hazz zaopatrzył się w w łóżeczka które umieścił u siebie.
Weszliśmy do jego pokoju i Harry włożył chłopczyka do kojca, a ja zrobiłam to samo z dziewczynką.
Ash: Harry, nie sprzedawajcie tego domu. On ma taką historię...
H: Wiem, ale.. Pomieścimy się.
Ash: Na razie tak. I tak nie wiem jak to będzie... Dzieci u mnie, u Ciebie?
H: Zamieszkaj tutaj. - Przytulił mnie.
Ash: Jak to.. Harry, ja mam dopiero 17 lat... H: No masz, ale masz już też rodzinę... - Zaczęliśmy się całować. A co tam. Jak szaleć to na maxa.
Ash: Jak damy im na imię?
H: Darcy i Daniell. - Nie odpowiedziałam, pocałował go. Podoba mi się. Darcy and Daniell. Harry się ode mnie oderwał i kucnął przede mną. Wyjął z kieszeni pudełeczko. Otworzył. Pierścionek. *DEAD*
H: Ashley DiLaurentis, czy zgodzisz się zostać moją, przyszłą, najwspanialszą żoną na świecie? Czy zostaniesz Panią Styles, i czy będziesz mi towarzyszyła
aż do śmierci? - W moich oczach pojawiły się łzy.
aż do śmierci? - W moich oczach pojawiły się łzy.
Ash: Harry, oświadczasz mi się po raz drugi, ale te oświadczyny są prawdziwe. Harry. Kocham Cię i oczywiście, że będę Najszczęśliwszą Panią Styles. Dziękuję. - Założył pierścionek na mój palec i mnie bardzo mocno przytulił, po czym wybiegł z pokoju i zaczął się drzeć:
H: Ashley zostanie moją żoną!!!! - Tak z 30 razy to powtórzył i wszyscy wyszli ze swoich pokoi.
H: Ashley zostanie moją żoną!!!! - Tak z 30 razy to powtórzył i wszyscy wyszli ze swoich pokoi.
Ax: Gratulację! - Przytuliła najpierw mnie, a potem Harrego, i tak cała reszta.
N: Kiedy ślub?
Ash: Niall, Niall, Niall, Niall... Ja mam dopiero 17 lat... Więc spokój.
H: Nazwaliśmy już nasze dzieci. Chłopczyk to Daniell, a dziewczynka do Darcy. A wy? - Spojrzał na Alex i Niall.
N: Nasza córeczka nazywa się...
Ax&N: Julietta.
H: Wasza?
N: Wiem, że Alex zeszła się z Jusem, ale On z nią znowu bił... - Co? Bił Ją? ZNOWU?! CO ZA PALANT! JAK JA GO DORWĘ TO ZABIJĘ!!!!
Ax: Niall mi wybaczył.. W końcu jest Najwspanialszym Chłopakiem Na Świecie. - I się pocałowali.
BOSKO.
Lo: Niall, nie poznaje Was. JA WAS KURWA NIE POZNAJĘ! - Nie kontynuowaliśmy dalszej rozmowy tylko każdy poszedł spać po męczącej nocce w szpitalu... POGADAMY JUTRO.
____________________________________________
DŁUUUUUUUUUUUUUUUUGI POST!!!!
Ale myślę, że fajny :)
Dużo nowych rzeczy się pojawiło!
I teraz prośba do Was! (SZCZEGÓLNIE IZZIE)
Skomentowałybyście ten post, ale tak trochę dłużej? Dłuższa recenzja? :)
Jak widzicie, Louis się mocno wpienia na Alex, że miesza Niallowi w głowie, w następnym poście będzie ostra kłótnia o to.
DOBRANOC :)
~ Mrs.Horan xx
~ Mrs.Horan xx